W czwartym tomie zbiorczym „Valeriana” akcja przenosi się na Ziemię. Po międzygalaktycznych wojażach nasi bohaterowie muszą tym razem zająć się poważnymi niebezpieczeństwami, w obliczu których stoi rodzinna planeta agenta Galaxity.
Cztery niepublikowane dotąd w Polsce albumy tworzą dwie opowieści, których akcja rozgrywa się na Ziemi w latach osiemdziesiątych. Jedną z ważnych przesłanek decyzji, by przenieść akcję na rodzinną planetę Valeriana, był niewątpliwie fakt, że nieubłaganie zbliżał się rok 1986, czyli czas, w którym na Ziemi miała nastąpić katastrofa nuklearna zapowiedziana w drugim albumie serii, czyli w opublikowanym w 1968 roku „Mieście wzburzonych wód”. Pierre Christin oraz Jean-Claude Mézeries najwyraźniej chcieli w jakiś sposób odnieść się do tych zdarzeń w albumach, które ukazały się pierwotnie pomiędzy rokiem 1980 i 1985.
„Metro Chatelet, kierunek: Kasjopeja” oraz „Brooklyn Station, krańcówka kosmos” to dwie części historii opowiadającej o zmaganiach naszych bohaterów z tajemniczymi potworami pojawiającymi się we Francji. Podczas gdy Valerian wspólnie z niejakim panem Albertem, paryskim łącznikiem Galaxity, próbuje rozwikłać zagadkę w Paryżu w roku 1980, Laurelina wyrusza w odległe rejony kosmosu, by szukać wskazówek, które pozwolą uchylić rąbka tajemnicy. Okazuje się bowiem, że istnieje ścisły związek pomiędzy odległą planetą Zomuk, będącą składowiskiem wszelkich kosmicznych śmieci, a reprezentującymi cztery żywioły potworami manifestującymi swoją obecność na Ziemi. Co gorsza, w sprawę uwikłane są dwa ogromne ziemskie koncerny, które – jak to koncerny – próbują na tym zarobić, nie biorąc pod uwagę potencjalnie tragicznych konsekwencji.
W kolejnej dwualbumowej historii mamy już bezpośrednie odniesienia do wspomnianej powyżej katastrofy, która ma nawiedzić Ziemię w 1986 roku. „Widma z Inverloch” oraz „Pioruny z Hipsis” opowiadają o zdarzeniach stanowiących ogromne zagrożenie dla Ziemi. Oto bowiem ludzkość w wyniku serii niezwykle dziwnych incydentów stopniowo traci kontrolę nad swoim arsenałem jądrowym. Wszystko wskazuje na to, że za tymi zdarzeniami stoi tajemnicza planeta Hypsis. Valerian i Laurelina początkowo znów angażują się w rozwiązanie zagadki, przebywając z dala od siebie (tym razem to ona jest jednak na Ziemi, a on gdzieś w kosmosie), ale bardzo szybko spotykają się w Szkocji. Pracują w dużym i bardzo specyficznym zespole, w skład którego wchodzi znany już nam pan Albert, lord Seal, Shinguzi (poznaliśmy ich w „Ambasadorze cieni”) oraz dziwny stwór z planety Glaump’t schwytany przez Valeriana. Każda z tych postaci ma do odegrania w tej misji niezwykle istotną rolę.
Podobnie jak we wszystkich poprzednich tomach, także i tym razem czytelnicy dostają wiele okazji do zabaw interpretacyjnych wynikających z faktu, że rozgrywające się w różnych czasach i różnych zakątkach kosmosu przygody Valeriana zawsze odnoszą się do współczesnej autorom rzeczywistości. W pierwszym dyptyku, opowiadającym o zdarzeniach z udziałem reprezentujących cztery żywioły potworów, można doszukiwać się krytycznej analizy świata, w którym władzę próbują przejąć nastawione wyłącznie na zysk korporacje. Odwieczne marzenie, by zapanować nad żywiołami, znalazło tu spektakularną i złowieszczą postać. Co ciekawe, wydaje się, że z taką samą ironią i sarkazmem ukazani zostali zarówno ci, którzy podejmują takie próby w imię nauk ścisłych, jak i ci, którzy szukają uzasadnienia w wiedzy ezoterycznej. Z jednej strony czarownicy, astrolodzy, parapsycholodzy, alchemicy, poszukiwacze UFO oraz kaznodzieje, z drugiej zaś futurolodzy, ekonomiści czy fizycy atomowi – wszyscy oni poszukują odpowiedzi na te same pytania i zawsze znajdą kogoś, kto będzie skłonny zapłacić za ich odpowiedzi. Druga opowieść stanowi natomiast okazję do refleksji na temat nieuchronności katastrofy nuklearnej. Jak wiadomo, rzeczywistość dopisała do opowieści o Valerianie swój własny scenariusz, gdy w kwietniu 1986 roku (czyli w tym samym roku, w którym Ziemia miała zostać spustoszona przez kataklizm nuklearny) nastąpiła awaria elektrowni jądrowej w Czarnobylu.
Czwarty tom przynosi także pewną zmianę w charakterystyce głównego bohatera. Valerian powoli wychodzi tu mianowicie z roli, w jakiej został osadzony w poprzednim tomie. Jak pamiętamy, w trzech opowieściach zebranych w trzecim tomie wydania zbiorczego był on raczej pomocnikiem Laureliny – pomocnikiem dodajmy chwilami dość nieudolnym i zagubionym. Tu powoli sytuacja się zmienia. O ile jeszcze w pierwszej opowieści Valerian próbujący poradzić sobie z zagadką potworów nawiedzających Ziemię jest cieniem samego siebie, o tyle w historii o nadchodzącej katastrofie stopniowo już przejmuje inicjatywę. Jest to zapewne związane z tym, że coraz częściej budzą się w nim wspomnienia z jego przeszłości, która jednocześnie jest przyszłością Ziemi. Kluczowe pytanie brzmi, czy uda się zapobiec nadchodzącej katastrofie.
Pod względem graficznym kolejne albumy można potraktować jako zapis rozwoju artystycznego Jean-Claude’a Mézeriesa. Rysunki stają się coraz bardziej subtelne i szczegółowe. Rysownik tworzy z coraz większą swobodą, wypełniając kolejne kadry ogromną liczbą szczegółów. Poza tym, warto odnotować fakt, że rysunki stopniowo stają się coraz mniej kreskówkowe. Wystarczy porównać rysunki z czwartego tomu z tymi, które mieliśmy okazję oglądać w tomie pierwszym. Ewidentnie artysta idzie w kierunku coraz bardziej realistycznej kreski, ale nie pozbawia jej całkowicie subtelnego cartoonowego charakteru. Stałym elementem integrali z przygodami Valeriana są oczywiście materiały dodatkowe. Dostajemy zatem kolejny analityczny tekst Stana Baretsa poświęcony specyfice serii „Valerian” oraz kilka wspaniałych grafik Jean-Claude’a Mézeriesa.
Czwarty tom serii przynosi również pewną zmianę tonu oraz sposobu snucia opowieści. Wspólnym mianownikiem obu tych dwuczęściowych historii jest bowiem motyw zagrożenia wiszącego nad Ziemią. W pierwszym przypadku ma ono w ostatecznym rozrachunku źródła wewnętrzne (potwory pochodzą wprawdzie z kosmosu, ale ich obecność na Ziemi jest w znacznym stopniu spowodowana chciwością korporacji), w drugim zaś wywodzi się z odległych krańców wszechświata (choć oczywiście ważną rolę odgrywa tu niszczycielski potencjał stworzony przez człowieka). To obecne nieustannie niebezpieczeństwo sprawia, że opowieść jest mroczniejsza niż do tej pory, a chwilami nawet przygnębiająca (choć trzeba przyznać, że od czasu do czasu pojawiają się zabawne kontrapunkty). Poza tym, ze względu na to, że przedstawione tu historie są dłuższe niż dotychczas, nieco inny jest rytm narracji. Pierwsze albumy stają się mianowicie okazją do wprowadzenia czytelnika w niuanse opowieści. Akcja rozwija się niespiesznie, a autorzy koncentrują się na precyzyjnym zarysowaniu kontekstu, który jest przedstawiany za pomocą sekwencji pozornie nieistotnych i niepowiązanych ze sobą zdarzeń. Stopniowo narastające napięcie pozwala w pełni cieszyć się opowieścią i wyczekiwać finałowych rozwiązań. A z pewnością w obu przypadkach są one w pełni satysfakcjonujące.
Trzeba przyznać, że te rozwiązania narracyjne sprawdzają się doskonale, dzięki czemu otrzymujemy tom zawierający atrakcyjne, dobrze napisane opowieści, które jednocześnie skłaniają do namysłu o fundamentalnych zagadnieniach. „Valerian” pozostaje w ten sposób serią, która w doskonały sposób łączy walory czysto rozrywkowe z poważną refleksją na temat kondycji współczesnego świata i zagrożeń, z jakimi musi się zmagać.
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Paweł Ciołkiewicz
Tytuł: „Valerian. Wydanie zbiorcze. Tom 4”
Tytuł oryginału: „Valérian Intégrale, tome 4”
Scenariusz: Pierre Christin
Rysunki: Jean-Claude Mézeries
Kolorystyka: Evelyne Tranlé
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Liternictwo: Arkadiusz Salamoński
Wydawca: Taurus Media
Data polskiego wydania: 2016
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania oryginału: 2009
Objętość: 216 stron
Format: 215 x 290 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 105 złotych