„Totalnie nie nostalgia” to jeden z najbardziej wyczekiwanych polskich komiksów. Przecieki obiecywały nam tytuł epokowy, arcydzieło w swoim gatunku, najlepszy polski komiks od lat. Taka sytuacja jest zawsze ryzykowna, łatwo potem o rozczarowanie spowodowane „przehajpowaniem” i przesadą w nachalnym promowaniu. Zła wiadomość jest taka, że „Totalnie nie nostalgia” nie okazał się dziełem tak wybitnym, jak nam zapowiadano. Ale jest też dobra – to wciąż bardzo dobry komiks, jakiego brakowało na naszym rynku.
„Memuar” to dość przestarzałe już słowo określające pamiętnik, spisane wspomnienia. „Totalnie nie nostalgia” jest właśnie pamiętnikiem, prezentującym wybrane fragmenty z pięćdziesięciu lat życia Wandy Hagedorn, mieszkającej obecnie w Australii społecznej aktywistki. Akcja komiksu obejmuje spędzone w Szczecinie dzieciństwo, okres dojrzewania w Kołobrzegu, wyjazd na stancję do Pruszkowa i czas obecny.
Swoje dzieciństwo autorka nazywa „katolickim, patriarchalnym i pe-er-elowskim”, czyli „depresyjno-opresyjno-represyjnym”. Tym jednym zdaniem Hagedorn fantastycznie uchwyciła istotę egzystencji w Polsce lat 60. i 70. XX wieku. Element depresyjny wynikał z realiów szaroburej komuny, konieczności funkcjonowania w rzeczywistości pustych półek sklepowych, ograniczonych możliwości, cenzury i autocenzury oraz wynikającego z tego wszechobecnego absurdu. Represja rodziła się z narzucanych autorce siłą katolickich dogmatów, które w zderzeniu z dosłownością dziecięcej logiki szybko się rozpadły i zaowocowały później odejściem autorki od religii. Wreszcie element opresyjny brał się z wszechobecnego patriarchalnego modelu rodziny, zgodnie z którym mężczyzna jest panem i władcą swojej rodziny i – jak przekonuje fanatyczna dewotka, ciocia Kazia – „ma prawo karać żonę”. Efektem było powszechne przyzwolenie na męską agresję (zarówno fizyczną, jak i seksualną), czego młoda Wanda nie potrafiła i nie chciała zaakceptować.
Z mozaiki wspomnień Wandy Hagedorn wyłaniają się trzy kluczowe w jej życiu osoby. Najważniejszą jest zdecydowanie ojciec – wokół jego potrzeb i humorów toczyło się całe życie rodziny. Aby w pełni zrozumieć tę postać, trzeba sobie uświadomić, że ojciec autorki jest psychopatą. Hagedorn wprawdzie określa go mianem osobowości narcystycznej, jednak nie jest w błędzie. Według psychoanalizy narcyzm jest kluczową cechą, swego rodzaju korzeniem psychopatii.
Ojciec Wandy posiada wszystkie typowe cechy psychopaty. Jest obdarzony powierzchownym urokiem, ma łatwość wypowiadania się i nawiązywania kontaktów. Pozbawiony jest całkowicie empatii i poczucia winy, bije od niego emocjonalny chłód. Lubi oszukiwać, zwodzić, doskonale manipuluje innymi. Jest egocentryczny, uważa, że świat i ludzie wokół niego istnieją tylko po to, aby zaspokajać jego potrzeby. Odznacza się także słabą kontrolą emocji oraz impulsywnością, co przekłada się na skłonność do przemocy.
Dość klasyczną figurą jest także matka autorki. Hagedorn podkreśla emocjonalny chłód matki, deficyt czułości i ciepła, choć nie formułuje tego w formie pretensji, zaznaczając, że „być może nikt jej nigdy nie nauczył, jak to się robi”. Wydaje się, że przyczyną takiej postawy nie był brak miłości, lecz zrezygnowanie i doświadczane nieszczęścia. To ofiara domowej przemocy, złamana psychicznie, wycofana, przymykająca oczy na oczywiste fakty, woląca udawać, że pewne rzeczy się nie dzieją.
Jest jeszcze jedna ciekawa postać – babcia Helena. Zdaje się ona wypełniać lukę powstałą na skutek wycofania się matki, wchodzi w jej rolę. Jako osoba bliska potrafi obdarzyć małą Wandę miłością i troską, jednocześnie w odróżnieniu od matki nie doświadcza przemocy, nie przyjmuje więc roli ofiary. Dzięki temu jest dla dziewczynki psychologicznym wparciem, ale także mentorem, duchowym przewodnikiem po różnych życiowych sprawach. Jej niezależność, siła charakteru i odwaga w łamaniu bezsensownych norm stała się dla Wandy wzorem do naśladowania.
W niezwykłej książce zatytułowanej „Women Who Love Psychopaths” Sandra L. Brown i Liane J. Leedom prezentują bardzo ciekawy model dysfunkcyjnej rodziny, który często można zaobserwować w pracy z ofiarami domowej przemocy. Rodziny takie są niezwykle podobne do siebie i składają się zazwyczaj z ojca – agresywnego psychopaty, matki – wycofanej ofiary przemocy, starszej córki – empatycznej ekstrawertyczki oraz młodszego syna – manipulującego psychopaty. Wyłączając ten ostatni element (Wanda ma trzy młodsze siostry) model ten pokrywa się praktycznie w stu procentach z przedstawioną w komiksie rodziną autorki. Co więcej, wyjaśnia on także, dlaczego Wanda Hagedorn ma właśnie takie, a nie inne cechy charakteru. Żyjąc z agresywnym psychopatą, dziewczynka uczy się, że najbezpieczniej jest zaspokajać, a nawet wyprzedzać jego oczekiwania; pozwala to zapobiegać wybuchom gniewu i karom. Ten specyficzny trening sprawia, że dziewczyna wykształca w sobie nastawienie na kooperację, empatię i wrażliwość na potrzeby innych; dlatego wiele takich dziewcząt w dorosłym życiu wykonuje zawody polegające na pomaganiu innym (zatem nie jest żadną niespodzianką fakt, że autorka komiksu pracuje w sektorze pozarządowym i pomaga kobietom doświadczającym przemocy). Jako najstarsze dziecko, czuje, że musi bronić młodsze rodzeństwo, pełni rolę tarczy (przyjmującej na siebie agresję), a od pewnego momentu (kiedy odkrywa, że ma dość siły) – także rolę obrońcy rodziny przed agresorem. Z drugiej strony dorastanie z ojcem-psychopatą wykształca nawyk ukrywania swoich emocji, ignorowania własnych potrzeb, a także owocuje w dorosłości tendencją do wiązania się z psychopatycznymi mężczyznami. Z tego ostatniego względu bardzo brakuje mi w „Totalnie nie nostalgii” wątku poświęconego związkom autorki z mężczyznami. Bez tej kwestii komiks wydaje mi się niepełny, z drugiej strony podejrzewam, że to potencjalnie dobry materiał na kolejny komiksowy memuar.
„Totalnie nie nostalgia” pod wieloma względami przypomina twórczość Alison Bechdel (w szczególności komiks „Jesteś moją matką?”), czego zresztą Hagedorn się nie wypiera, sama przywołując tę autorkę. Podobna jest achronologiczna konstrukcja, ton opowieści, pomysł wstawek ze specjalistycznej literatury psychologicznej pokazujących przeżycia autorki w szerszym kontekście. Nawet pewne elementy biograficzne są zbieżne. I to jest chyba zasadniczy problem w odbiorze tego komiksu: choć absurdem byłoby twierdzenie, że Hagedorn po prostu skopiowała pomysł i formę realizacji swego komiksu, to jednak nie sposób nie zauważyć, że Bechdel zrobiła to samo, tylko że wcześniej i lepiej. „Jesteś moją matką?” przewyższa „Totalnie…” bardziej kunsztownym wykonaniem, bardziej skomplikowaną konstrukcją, głębszymi powiązaniami intertekstualnymi, większą niejednoznacznością bohaterów. To wszystko sprawia, że nie sposób wystawić komiksowi Hagedorn najwyższej oceny, jednak z drugiej strony wszystkie przewagi komiksu Bechdel są nieznaczne, więc ocena mimo wszystko musi być wysoka.
„Totalnie nie nostalgia” jest nietypowym komiksem autobiograficznym, gdyż w zdecydowanej większości takich pozycji autor wspomnień jest także rysownikiem. W tym przypadku twórcą oprawy graficznej jest Jacek Frąś, jeden z najbardziej utalentowanych polskich komiksiarzy. Przyznam, że nie znam kulis współpracy obojga autorów, jednak efekt końcowy jest znakomity. Frąś po raz kolejny udowadnia, że swobodnie porusza się po różnych stylistykach, nawet w obrębie jednego komiksu: od graficznego realizmu (nosorożec!), poprzez różne formy cartoonowego skrótu, aż do rysunkowych schematów. Doskonała kompozycja planszy, ciekawe zabiegi formalne, urozmaicone ujęcia – wszystko to sprawia, że ten dość długi i wcale niełatwy w odbiorze komiks czyta się znakomicie. Jacek Frąś ponownie przypomina, że należy do czołówki polskich twórców komiksowych i strasznie szkoda, że tak rzadko publikuje pełnometrażowe albumy („Glinno” – 2004 rok, „Tragedyja Płocka” – 2009 rok). Z drugiej strony, jeśli efekt za każdym razem będzie tak znakomity, to jestem gotów czekać na następny album Jacka kolejne siedem lat…
W jednym z komentarzy zamieszczonych w Sklepie Gildii przeczytać można, że „Totalnie nie nostalgia” to „bełkot głupiutkiej aktywistki zmanierowanej przez feministyczno genderowe pranie mózgu” (pisownia oryginalna). To ciekawa opinia, wskazująca na zupełne niezrozumienie, czym jest literatura konfesyjna i po co powstaje. Otóż komiksy, książki czy poezję tego typu tworzy się przede wszystkim dla siebie, aby poukładać pewne sprawy w swoim wnętrzu, wyrazić świadome bądź nieświadome emocje, zrozumieć samego siebie. Fakt umieszczenia takiej indywidualnej biograficznej opowieści w szerszym kontekście historycznym, społecznym czy kulturowym pozwala innym osobom odnaleźć się w postaci autora, ale stanowi to jedynie dodatkową wartość. „Totalnie nie nostalgia” to idealny przykład: przekonująco pokazuje, jak doświadczane przez autorkę bolesne przeżycia kształtują w niej określone wartości i życiową postawę. Z ideologią nie ma to nic wspólnego. Fakt, że istnieją ludzie, którzy myślą podobnie i nazywają to w określony sposób (obojętnie czy będzie to feminizm, gender mainstreaming, równouprawnienie, czy walka z przemocą domową), stanowi dla autorki jedynie wsparcie i dodaje poczucia słuszności; nie służy natomiast do ideologicznego ukierunkowania. Wanda Hagedorn nie odrzuca religii katolickiej, nie walczy z przemocą wobec kobiet, nie wyznaje idei równouprawnienia, bo kieruje się określoną ideologią. Związek przyczynowo-skutkowy przebiega dokładnie na odwrót: to doświadczona nierówność, przemoc i mizoginia skłaniają ją do przyjęcia konkretnej postawy życiowej i wyznawania określonych wartości.
Przytoczony komentarz świadczy według mnie o jeszcze jednej rzeczy, mianowicie o tym, że wciąż bardzo brakuje na polskim rynku komiksów pokazujących w dojrzały i wiarygodny sposób zjawiska społeczne i psychologiczne. Komiksów, które zamiast natrętnej ideologicznej propagandy pokazywałyby, skąd się bierze z jednej strony domowa przemoc i płciowa nierówność, a z drugiej – feminizm i idea gender mainstreamingu. „Totalnie nie nostalgia” dzięki swojej przenikliwości i wysokiej artystycznej jakości znakomicie wypełnia tę lukę. Nie wiem, czy będzie to najlepszy polski komiks tego roku, natomiast bez wątpienia jest to na razie największe dokonanie polskiego komiksu autobiograficznego. Szczerze polecam.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Michał Siromski
„Totalnie nie nostalgia. Memuar”
Scenariusz: Wanda Hagedorn
Rysunki: Jacek Frąś
Okładka: Jacek Frąś
Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe, Kultura Gniewu
Data wydania: 2016
Liczba stron: 242
Format: 190 x 260 mm
Oprawa: zintegrowana
Druk: kolor
Cena: 79,90 zł
Kiedy w Polsce doczekamy się komiksów krytycznych wobec żydów, homoseksualistów czy neokomunistów ?
>>Kiedy w Polsce doczekamy się komiksów krytycznych >>wobec żydów, homoseksualistów czy neokomunistów ?
1. Kiedy ktoś je napisze i narysuje
2. Z samego bycia homoseksualistą nie wynikają jakieś złe konotacje, które sprawiają że trzeba pisać o nich krytyczne książki. Jeśli już to z bycia homoseksualistą, którego zachowanie jest naganne, na takiej zasadzie jak hetereksualistą, którego zachowanie jest naganne.
Podobnie z samego faktu bycia heteroseksualnym facetem nic nie wynika dopóki nie przekłada się to na patriarchat w bardzo złym stylu – i o tym jest ten komiks.
Polecam zastanowić się kilka razy zanim skomentuje się coś bezmyślnie
Recenzja ciekawa. Chociaż mylisz psychopatię z socjopatią. Psychopatia to rodzaj schorzenia podlegającego leczeniu, choćby farmakologicznemu czy terapeutycznemu. Socjopatia to dysfunkcja życiowa, niezdolność do życia w społeczeństwie. Psychopatów niewielu jest wśród nas, bo nie potrafią się kryć. Są łatwi do namierzenia. Socjopatów jest od groma, właśnie dlatego, że tak trudno ich zdiagnozować, bo są uroczy i na pierwszy rzut oka, zupełnie normalni.
Pozdrawiam.