Od niepamiętnych czasów człowiek marzył o tym, by wznieść się w powietrze, pokonać siłę grawitacji, trafić w niezbadane okolice wysoko nad naszymi głowami. Już sam fakt, że ta przestrzeń była tak daleko i tak niedostępna, powodował wysyp różnego typu fantastycznych teorii, co też może znajdować się w górze. Szczególnie mocno wykorzystywał te rozważania w swoich powieściach fantastyczno-naukowych Juliusz Verne. A teraz możemy doświadczyć tych teorii na nowo za sprawą komiksu francuskiego rysownika i scenarzysty Alexa Alice’a „Gwiezdny zamek”, którego pierwszą część, „1869: Podbój kosmosu”, miałem okazję przeczytać.
Historia rozpoczyna się w roku 1868, kiedy to Claire Dulac, żona profesora Archibalda Dulaca oraz matka Serafina, postanawia wznieść się w specjalnym balonie na wysokość jedenastu kilometrów. Wszystko po to, aby odkryć eter, tajemniczą substancję, której istnienia nikt wcześniej nie potwierdził, a która to miała służyć jako paliwo mające zasilić specjalny napęd eteryczny. Na skutek pewnych okoliczności matka znika, po czym przenosimy się o rok w przyszłość. Katalizatorem dalszych wydarzeń jest tajemniczy anonimowy list od osoby, która twierdzi, że posiada jej dziennik. Profesor i Serafin wyruszają w podróż pełną niebezpieczeństw i przygód.
Samego Alexa Alice’a nasi czytelnicy mogą kojarzyć z takich tytułów jak czterotomowa opowieść „Trzeci Testament”, czyli nawiązująca do mitu rzekomej trzeciej części Biblii, rozgrywająca się w XIV wieku i ukazująca poszukiwania tajemniczej szkatuły, zbrodnie Inkwizycji oraz przestępstwa Kościoła historia, jak również „Siegfried” ‒ trzyczęściowa seria inspirowana klasyczną operą Wagnera „Pierścień Nibelungów”.
Nie bez powodu wspomniałem wcześniej Juliusza Verne’a. Już pierwszy rzut oka na okładkę komiksu daje nam jasno do zrozumienia, że nawiązań do dzieł tego wielkiego francuskiego pisarza nie zabraknie. Rysunki, kształty wehikułów ‒ wszystko to przypomina wytwory wyobraźni Verne’a z takich powieści jak „Pięć tygodni w balonie”, „20000 mil podmorskiej żeglugi” czy wielu innych. Inspirację Verne’em czuć również, gdy przewracamy kolejne karty komiksu, ale to akurat według mnie wielki plus. Poczułem się jak kilkunastoletni chłopak, który na nowo przeżywa przygody wraz z bohaterami opowieści fantastyczno-naukowej.
Francuskie wydanie pełnej opowieści składa się z dziewięciu rozdziałów. W polskim wydaniu będą trzy tomy po trzy oryginalne historie w jednym. „1869: Podbój kosmosu” to pierwsza z trzech zaplanowanych pozycji. Taka decyzja nie może dziwić. Trzy pierwsze rozdziały to 64 strony opowieści. Pełne napięcia, ale jednak tylko 64 strony. Językowo nie można się do niczego przyczepić. Nie znam wprawdzie języka francuskiego i nie czytałem komiksu w oryginale, jednak dialogi są napisane lekko i wiarygodnie.
Podsumowując, od strony technicznej jest rewelacyjnie. Świetnie wyglądający i wykonany album, który może odrzucić tym, że ma jedynie 64 strony. To trochę mało, biorąc pod uwagę, że cena okładkowa albumu wynosi prawie 40 złotych. Jednak już w dniu premiery można go było kupić niemal o połowę taniej. Dostajemy przepięknie wydany komiks w twardej oprawie i na kredowym papierze. Dlatego mimo niewielkiej liczby stron można wydać tyle, ile kosztują mniej więcej dwie paczki papierosów. Bo naprawdę warto. Historia jest ciekawa i wciągająca, mimo że dość przewidywalna, szczególnie dla kogoś, kto zjadł zęby na książkach Juliusza Verne’a. Jest to jednak świetny pomysł na prezent dla młodego czytelnika lub młodej czytelniczki, którzy rozpoczynają swoją przygodę z komiksem. Lub dla was, drodzy rodzice, jeśli chcecie się jeszcze raz poczuć jak za czasów wczesnej młodości.
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Tytuł oryginalny: „Le château des étoiles: Le Secret de l’éther”
Wydawca oryginalny: Rue de Sèvres
Rok wydania oryginału: 2014
Liczba stron: 64
Format: 215 x 285 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328127821
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł