„Avengers: II wojna domowa” jest znacznie lepszy niż pozostałe tie-iny do głównego wydarzenia. Głównie dlatego, że praktycznie nie ma z nim nic wspólnego. Ulysses jest widoczny na dosłownie dziesięciu panelach (tak, policzyłem), a jego wątek jest więcej niż minimalny. Reszta albumu to różnej maści i jakości dodatki. W praktycznie żaden sposób nie popychają fabuły do przodu, ale coś nam mówią o postaciach.
O samym komiksie „II wojna domowa” możecie przeczytać tutaj, a do tej pory pojawiły się u nas także recenzje „Amazing Spider-Man: II wojna domowa”, „All-New Wolverine: II wojna domowa” oraz „X-Men: II wojna domowa”. Niestety tylko Wolverine miał ręce i nogi, w pozostałych przypadkach dostaliśmy pomieszanie z poplątaniem. Zarówno od strony wizualnej, jak i fabularnej. W przypadku Avengers źle nie jest, chociaż nie ma też rewelacji. Jednak jeśli lubicie poznawać głębiej bohaterów, o których przygodach czytacie, to ten album może wam się spodobać.
Miszmasz opowieści
„Avengers: II wojna domowa” składa się z trzech numerów regularnej serii „All-New All-Different Avengers” oraz zeszytu specjalnego „All-New All-Different Avengers Annual”, w którym autorzy zawsze podchodzą lżej do tematu czy też wydarzeń z głównej serii komiksowej. Tak jest i tym razem, w ramach odpoczynku od dramatów związanych z ratowaniem świata mamy serię fanfików o drużynie „Avengers”. Ale to na końcu.
Na początek dostajemy historię związaną z dotychczasową linią fabularną oraz wydarzeniami z „II wojny domowej”. Vision rozpamiętuje, nie jakoś intensywnie, wydarzenia z poprzednich zeszytów, gdy kontrolę nad nim przejął Kang Zdobywca, co miało bardzo poważne skutki. Chcąc uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, postanawia raz na zawsze z nim skończyć. Wiecie, dylemat zabicia Hitlera w kołysce, przytaczany zarówno w samym komiksie, jak i chociażby w ostatnich filmowych Avengersach. W tym właśnie celu radzi się Ulyssesa. To skutkuje małą podróżą Visiona w czasie, a raczej kilkoma. Całkiem ciekawy wątek z cliffhangerem na końcu, który być może, a być może nie, zostanie rozwinięty w kolejnym tomie.
Przeszłość i wybujałe fantazje
W kolejnych zeszytach została nam opowiedziana „stara” przygoda pierwszej drużyny Avengers. Obecna Thor udaje się do Hejmdalla, by poprosić go o radę. Czy można ot tak korzystać z mocy Ulyssesa. W odpowiedzi Asgardczyk opowiada jej historię z przeszłości, w której pokazuje, jakie mogą być konsekwencje tego typu działań. Widzimy w niej starcie Mścicieli z jedynym i niepowtarzalnym Victorem von Doomem. Rzecz to nie tylko ładna, ale i całkiem ciekawa (aczkolwiek nie jest to nic odkrywczego, jeśli chodzi o przekaz). Pomimo nowej formy, napisana została w taki sposób, że czuć w niej ducha lat 60.
W tym tomie można wyróżnić jeszcze dwa „rozdziały”. Jeden poświęcono nowej Wasp, procesowi przekazywania pałeczki, a także po prostu odnajdywania się w nowej rzeczywistości. Ciekawe, chociaż trochę za mało miejsca dostał ten fragment historii, by naprawdę chwytał za serce. Na końcu zaś jest zawartość wspomnianego Annuala, czyli fanfiki o superbohaterach. Różny poziom, niektóre śmieszne, inne są… cóż, ich twórcy się starali. I o ile początkowo moja opinia o części z nich mogłaby zostać streszczona słowem „meh”, to po zakończeniu, gdy pojawiła się ostatnia strona… Okazało się, że są one znacznie bardziej wartościowe, niż mogłoby się wydawać. Ba, można nawet rzec, że rozbudowują to uniwersum oraz postaci, które poznajemy na łamach serii „Avengers”.
Porządna robota Adama Kuberta
Od strony wizualnej jest różnie, czasem nawet bardzo, ale generalnie bardzo ładnie. Żaden z rozdziałów, nawet jeśli jest to kilka stron rysowanych żartobliwie w prostacki wręcz sposób, nie przynosi takiego rozczarowania jak np. to, co dostaliśmy w „Amazing Spider-Man: II wojna domowa”. Pod tym względem naprawdę nie ma na co narzekać. Adam Kubert jest sprawnym artystą i wie, co robi. Jest tu także miejsce na detal, nawet na szerszym planie, a emocje na twarzach naszych bohaterów są bardzo czytelne i przejrzyste.
Na wyróżnienie zasługuje także format przedstawienia historii z przeszłości – w poziomie, a nie w pionie. Może to banał, ale podobał mi się i pomógł zbudować wrażenie powrotu do przeszłości. Warto także wspomnieć o pracy Sonii Oback i Paula Mountsa, dwójki kolorystów, która pracowała nad regularną serią. W przypadku Annuala mamy do czynienia ze znacznie większym zestawem artystów. Z reguły, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, ale tym razem nie jest źle, naprawdę.
Chociaż ogólny pomysł na fanfiki jest nieco karkołomny, to jednak jest w tym coś urzekającego. Przede wszystkim zaś na czasie. Autorom idealnie udało się uchwycić te wszystkie absurdy, z którymi można spotkać się na jakichkolwiek mediach społecznościowych poświęconych hobby.
„Avengers: II wojna domowa” to niezła pozycja, o ile nie spodziewacie się, że komiks posunie jakoś gigantycznie główny wątek fabularny do przodu. To w większości tzw. filler, uzupełnienie, zapychacz, ale przyjemny w swojej prostocie. Zdecydowanie ciekawszy niż pozostałe tie-iny do „II wojny domowej”, ale być może tylko ja będę miał takie wrażenie. Lubię bowiem, gdy świat, postaci, o których czytam od kilku miesięcy, są rozbudowywane i odsłaniane jest przed nami ich kolejne oblicze. A to właśnie dostajemy w tym albumie.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Wydanie: 2019
Seria/cykl: MARVEL NOW 2.0
Scenarzysta: Mark Waid
Ilustrator: Adam Kubert
Tłumacz: Marek Starosta
Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
Data premiery: 21.08.2019