Tom King kontynuuje swoją opowieść o Człowieku Nietoperzu. W tomie jedenastym zatytułowanym „Upadek”, wydanym przez wydawnictwo Egmont, dowiemy się, kto stoi za wcześniejszymi problemami Batmana. Okaże się też, jaką rolę odgrywa w tym wszystkim Thomas Wayne. Tylko czy to wszystko ma jakiś istotny wpływ na dalszy ciąg historii? Zapomnijcie.
Intryga Bane’a
Batman został uwięziony w Azylu Arkham. Kiedy udało mu się uciec, okazało się, że czekają na niego wszyscy jego najgorsi wrogowie, a przynajmniej większość z nich. Za wspomnianym już uwięzieniem stoi Bane. Ten sam, który wiele lat temu złamał Nietoperza, dosłownie. Tym razem chce zrobić to, co nie udało się innym – złamać go psychicznie i sprawić, że porzuci rolę obrońcy Gotham. W tym wszystkim pomaga mu Thomas Wayne, czyli ojciec naszego bohatera, znany z komiksu „Flashpoint”. Czy przymusowa wyprawa ojca i syna po piaszczystej pustyni rzuci światło na dotychczasową sytuację?
Tom King w swoim runie miał pomysły zarówno dobre, jak i słabe. „Upadek” zalicza się niestety do tych drugich. Dlaczego? Tak naprawdę śledzimy tutaj dwie historie, które dzieją się w sporej odległości czasowej, co wprowadza u czytelnika sporą dezorientację. Oprócz tego sytuacje wydawać by się mogło istotne tak naprawdę ani trochę nie popychają akcji do przodu i są typowym zapychaczem pomiędzy nadchodzącym finałem historii Kinga. Mnie osobiście ten tom bardzo wynudził, bo spora część „Upadku” to takie ministreszczenie tego, co wydarzyło się do tej pory.
Tom King łamie Batmana
„Batman” pisany przez Toma Kinga ma swoje momenty, jednak potrafi też zdrowo zirytować. Osobiście znudziło mnie już to ciągłe nawiązywanie do łamania kręgosłupa, które miało miejsce w komiksie „Knightfall”. Tutaj Bruce ma kręgosłup łamany praktycznie co chwilę i wychodzi z tego prawie natychmiast. Przez to wspomniana historia tak naprawdę traci na znaczeniu, a przecież jest to jedna z najlepszych opowieści o Batmanie. Podoba mi się jednak to, jak King zaplanował psychiczne łamanie Bruce’a. Fakt, momentami jest to bardzo naiwne, wręcz niedorzeczne, jednak wcześniej nikt chyba nie próbował zrobić czegoś podobnego. Piszę „chyba”, bo aż tak komiksów o Batmanie nie śledzę.
Wspomnę tylko, że oprócz zeszytów #70-74 dostajemy tutaj także pięć krótkich historyjek z „Batman Secret Files #2”. Komiksy te nie są specjalnie porywające, ale i tak zdecydowanie lepsze od reszty tomu. Mnie najbardziej podobała się historia Jokera, który po złapaniu Batmana w pułapkę próbuje rozbroić jego kostium. Śmieszna, lecz krótka rzecz napisana przez Andy’ego Kuberta.
Graficzna karuzela
Od strony graficznej tom jest bardzo nierówny. Główna historia ma lepsze i gorsze momenty, jednak stara się trzymać poziom dotychczasowych albumów. Wcześniej wspomniałem, że mamy tutaj dwie opowiadane równolegle historie. To właśnie jedna z nich, gdzie część rozgrywa się m.in. w posiadłości Wayne’a, jest moim zdaniem prawdziwym potworkiem graficznym. Brak tutaj jakichkolwiek szczegółów, zarówno postaci, jak i otoczenia. Najlepszą oprawę graficzną ma wymieniona wcześniej historia z Jokerem, za którą odpowiada Amancy Nahuelpan.
„Batman: Upadek” to najsłabszy tom z całego runu Toma Kinga. Nudny, chaotyczny, z historiami znanymi z numeru specjalnego. Nie tak powinno być. Oby nadchodzący epilog okazał się lepszy.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Scenariusz: Tom King i inni
Rysunki: Mikel Janin, Jorge Fornes i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data wydania: sierpień 2020
Liczba stron: 144
Format: 167 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Druk: kolor
Cena: 39,99 zł