Bohaterką czwartego tomu antologii „Czerń, biel i krew” od Mucha Comics jest Elektra Natchios. Po Wolverinie, Carnage’u i Deadpoolu ta jedna z najlepszych wojowniczek świata Marvela również doczekała się zbioru krótkich historii związanych z jej życiem. Czy jednak komiksowi twórcy podołali zadaniu i stworzyli komiksy godne uwagi? No cóż…
„Elektra Natchios od młodych lat kroczy na krawędzi dobra i zła… i robi to w urzekającym stylu! Wyszkolona zarówno przez nikczemnych ninja, jak i enklawę prawych mistrzów sztuki walki, piękna Greczynka jest bezspornie najlepszą wojowniczką w uniwersum Marvela! W czwartym już tomie antologii rysowanej w czerni i zbryzganej krwią bieli gwiazdorska obsada twórców przedstawi na to niepodważalne dowody. To dzięki nim podążysz za Elektrą przez podłe uliczki nowojorskiej dzielnicy Hell’s Kitchen, obskurne zaułki Madripooru i dawno zapomniane krainy, podziwiając ją podczas bojów, które prowadzi z morderczymi wojownikami Dłoni, wampirami, a czasem czymś znacznie gorszym!”
Kolejny niewykorzystany potencjał
Chyba nie mam szczęścia do tej serii. Po świetnym tomie o chyba najbardziej rozpoznawalnym mutancie Marvela, czyli Wolverinie, kolejne nie potrafią mnie zainteresować. Niestety, nie inaczej jest z „Elektrą”. Z dwunastu przedstawionych historii podobały mi się tylko trzy. Mowa tutaj o „Czerwonym świcie” autorstwa Charlesa Soule’a, gdzie nasza bohaterka musi zmierzyć się z hordą wampirów, a także „Ulubionej broni” (David Pepose) i „Siłach, których nie pojmujesz” ‒ za tę opowieść odpowiada Matthew Rosenberg. To moim zdaniem najlepsza historia z tego zbioru. Komiks ma ciekawy zarys fabularny (jak na 10 stron), a w dodatku występuje w nim moja ulubiona postać z uniwersum Marvela, czyli Ghost Rider. Pozostałe historie należą bardziej do tych „na raz” i odnoszę wrażenie, że autorzy bardziej postawili tutaj na szatę graficzną niż treść.
Elektra w trzech kolorach
Jeżeli zaś chodzi o grafikę, to muszę przyznać, że jest nie tylko różnorodnie, ale i ładnie. Tak po prostu. Raczej żadna z historii nie wywołała u mnie efektu wow, jednak w każdej rysunki dobrze zgrywają się z treścią danego komiksu. Bardzo podobało mi się użycie wszystkich trzech kolorów w historii „Z namiętnością”, za którą w całości odpowiada Paul Azaceta. Świetnie wykorzystano je również we wspomnianym już komiksie z Ghost Riderem. W materiałach dodatkowych nie zabrakło oczywiście okładek alternatywnych i tutaj muszę przyznać, że wszystkie są świetne. Najbardziej podobała mi się ta stworzona przez Mirkę Andolfo.
Czwarty tom antologii „Czerń, biel i krew” to tytuł głównie dla wielbicieli Elektry Natchios i miłośników trójkolorowych plansz. Ja mam wrażenie, że ta antologia to niewykorzystany potencjał. Tom o Wolverinie, a także pojedyncze historie z pozostałych części pokazują, że można stworzyć krótkie i ciekawe opowieści o danej postaci, trzeba tylko mieć na nie pomysł. W większości tych komiksów niestety go brakuje.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.