Korzenie rodzinne wydane w Polsce przez Mucha Comics to kolejne dzieło jednego z najpłodniejszych i najpopularniejszych współczesnych scenarzystów komiksów, Jeffa Lemire’a. W tworzeniu tego apokaliptycznego thrillera z elementami body horroru towarzyszy mu Phil Hester (Green Arrow, The Wretch).
Organiczna kreska
Jako że to komiks spoza Marvela/DC, rysownik mógł pozwolić sobie na znacznie więcej niż w komiksach superbohaterskich, którymi zazwyczaj się zajmuje. Kreska jest znacznie luźniejsza, kanciasta i bardziej abstrakcyjna. Takie podejście współgra z tematyką komiksu. Ludzie w tajemniczy sposób zmieniają się w drzewa. Oczywiście ludzie i drzewa, gdyby je rysować bardziej realistycznie, musieliby się składać ze znacznie różniących się kształtów i faktur. Dzięki większemu wyabstrahowaniu stylu rysunku stają się na tyle zbliżone, że łatwiej ukazać ich przemianę.
Możliwe, że w ten sposób autor stara się pokazać jedność świata ludzi i natury. Część postaci postrzega zmiany jako coś naturalnego, a złoczyńcami są ci, którzy chcą je zatrzymać. Zresztą podobnie może to widzieć czytelnik, który na początku, tak jak pozytywni bohaterowie, może traktować zdrewnienie jako dziwną chorobę. W kwestii rysunku podobało mi się częste wykorzystywanie zarysów postaci, również jako negatywnej przestrzeni. Wszechobecny jest też motyw gałęzi, który wzbogaca i uatrakcyjnia wizualnie kompozycje. Niekiedy Hester wprowadzał też postacie narysowane niejako w postaci negatywu. Interesujący zabieg, nadający głębi rysunkom, bo postacie te stanowiły najczęściej osobny, najbliższy nam plan.
Początek końca świata
Na początku pisałem, że jest to komiks apokaliptyczny, bo „koniec świata” wydarza się na naszych oczach. Jednak nie obserwujemy go jako globalnego wydarzenia, ale z perspektywy jednej rodziny dotkniętej drzewną zarazą. Lemire przynajmniej tak ją pokazuje na początku. Ciężko zresztą traktować inaczej ciało zmieniające się w drewno. Stopniowo jednak dowiadujemy się coraz więcej o naturze zarazy. Nie jest to również jedyny taki przypadek. W sprytny sposób zmienia to nasze postrzeganie sytuacji.
Pomimo ścierających się poglądów na przemiany, jakim ulega ludzkość, nie ma tu raczej wiele miejsca na dysputy filozoficzne na ten temat. W tym celu polecałbym bardziej Crimes of the Future w reżyserii Davida Cronenberga, mistrza body horroru, który pewnie jest jedną z inspiracji dla tej opowieści. Zresztą został przywołany z imienia i nazwiska w jednym z dialogów.
Komiks akcji
Korzenie rodzinne to jednak przede wszystkim komiks akcji. Złoczyńcy stosują mało subtelne metody radzenia sobie z przemianami. Ograniczają się do siekier, pił spalinowych i miotaczy ognia. Dlatego większość komiksu zajmują pościgi, strzelaniny oraz walka rodziny trapionej przez drzewną zarazę z Sadownikami, jak żartobliwie przezwał ich jeden z bohaterów.
Solidna lektura
Zastanawiam się, czy podejmować próby szerszej interpretacji, bo żaden temat nie wybrzmiewa jakoś szczególnie. Na pewno jednym z nich jest opozycja ludzi i natury. Część, w bólach, ale akceptuje przemiany zachodzące w ludzkich organizmach i świadomości, a inni starają się im przeciwstawić.
To kolejny solidny komiks na naszym rynku. Nie jest przełomowy, ale Hester i Lemire stworzyli interesującą opowieść. Podoba mi się też format serii ograniczonej do kilku lub kilkunastu zeszytów. Korzenie rodzinne to ciekawa, zamknięta historia, bez zbędnego przedłużania i przynudzania. Co jak pokazuje każdy komiks Toma Kinga, który dotychczas czytałem, wcale nie jest takie proste do zrobienia.
Dziękujemy wydawcy za egzemplarz do recenzji.
Konrad Dębowski