Kolejną propozycją ze stosunkowo młodego wydawnictwa TKO Studios, którą na nasz rynek wprowadza Mucha Comics, jest komiks science fiction Sztuczna Inteligencja, od dobrze nam znanego Jeffa Lemire’a i z rysunkami trochę mniej znanego Gabriela Walty (Vision).
Idealne zawiązanie akcji
Ziemia umiera, jak dowiadujemy się już w pierwszym zeszycie, będzie w stanie podtrzymać życie przez kolejne dziesięć lat. Rządy zwiększają więc produkcję statków kosmicznych, które dotrą do nowej osady na dalekiej planecie. Jednym z nich jest USS Montgomery, którym leci kilka rodzin. Już od początkowych kadrów wiemy, że coś się stanie. Poznajemy też sytuację na Ziemi. Pokazany zostaje kontrast pomiędzy rodzinami głównych bohaterów, Lilly i Isaaca. Najważniejszą informacją jest to, że nawet w obliczu zagłady ludzkość nie jest w stanie się zjednoczyć i toczą się walki z tzw. separatystami. Okazuje się, że na statku jest jedna osoba z nimi powiązana, zamierza zająć się dziećmi i wychować je na nowych obywateli, którzy porzucili ziemskie zwyczaje, światopogląd itd. To prowadzi do brutalnego i katastrofalnego w skutkach ataku, sygnalizowanego przez pierwsze panele.
Pierwsza część jest świetnym zawiązaniem akcji, dostajemy właściwie wszystkie niezbędne informacje o świecie i bohaterach. Lemire zarysowuje też potencjalne konflikty, które będą rzutować na kolejne odcinki. Dorośli giną, a dzieci muszą poradzić sobie same. W przetrwaniu na statku przemierzającym kosmiczną otchłań będzie im pomagać ich nowa matka – sztuczna inteligencja Val. Przynajmniej do czasu, gdy wyjdą z przestrzeni, w której niemożliwa jest komunikacja ze światem zewnętrznym. Jak można się domyślać, po drodze czyha wiele niebezpieczeństw. Dzieci będą musiały bardzo szybko dorosnąć, bo czekają je kolejne traumatyczne wydarzenia. Czasem sprowokowane przez samych załogantów i ich niedoświadczenie. To słaba strona wielu innych podobnych pozycji, gdy wydawałoby się kompetentne postacie robią głupie rzeczy. W Sztucznej inteligencji jest to powodowane niedoświadczeniem czy innymi uzasadnionymi pobudkami.
Przytulny statek kosmiczny
Gabrielowi Walcie całkiem nieźle idzie rysowanie dzieci i młodzieży. To pięta achillesowa wielu twórców. Szczególnie tych przyzwyczajonych do rysowania superbohaterów. Często nie zmieniają proporcji i budowy anatomicznej w odpowiedni sposób, co daje karykaturalny efekt. Podoba mi się też użycie białego koloru, który nakłada chyba cienkopisem na inne kolory. To daje bardzo ciekawy efekt. Momentami przypomina to, co czasem robił Moebius (tyle że czernią). Równie dobrze wygląda efekt przeplotu w panelach pokazujących bohaterów na ekranach. Podobnej metody (gęsto ułożonych równoległych linii) Walta używa do cieniowania i to też bardzo dobrze działa.
Wnętrza statku są futurystyczne, pełne paneli w przypadkowych kształtach, ale nie są czyste i sterylne. Pomalowano je na ciepły brązowy kolor. Widać zużycie. To sprawia, że scenografia jest bardziej wiarygodna niż nieskazitelne białe czy szare przestrzenie. Sprawia też przytulniejsze wrażenie. Wrażenie domu. W porównaniu z tym szara i ciemna stacja kosmiczna jest obca i nieprzyjazna. Również karnacja i stroje dzieci są utrzymane w naturalnych kolorach (brąz, zieleń). Dla kontrastu ekrany, dzięki którym Val porozumiewa się z nimi, są skąpane w różowym i niebieskim świetle.
Dobra zwarta historia
Podoba mi się też, że Sztuczna inteligencja to zamknięta kilkuodcinkowa opowieść. Chociaż była od razu dostępna w kilku zbiorczych formatach, każdy zeszyt stanowi odrębną całość i najczęściej kończy się w bardzo emocjonującym miejscu. Ogólnie całość bardzo szybko się czyta i łatwo wyłapać wszelkie niezbędne informacje. Pamiętam, że tego samego dnia czytałem jakiś współczesny komiks superbohaterski, który pomimo podobnej objętości i tego, że był nastawiony bardziej na akcję niż dialogi, wydawał się strasznie rozwlekły. Czytałem go dwa razy dłużej. Z litości przemilczę nazwisko scenarzysty.
Sztuczna inteligencja to krótki, zwarty i bardzo solidny komiks science fiction. Historia może nie jest nadzwyczaj odkrywcza czy skomplikowana, ale trzyma w napięciu i jest świetnie opowiedziana. Bardzo dobrze skonstruowanemu scenariuszowi towarzyszą świetne rysunki. Ciężko więc nie polecić mi tej pozycji. Mam nadzieję na kolejne rzeczy od TKO, również te stworzone przez mniej rozpoznawalne u nas nazwiska.
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Konrad Dębowski