RED
Wildstorm to nie tylko uniwersum wykreowane pierwotnie przez Jima Lee w ramach Image Comics, a następnie rozbudowywane na wzór Marvela i DC. To nie tylko fikcyjny świat pełen alternatywnych wersji superbohaterów znanych od pokoleń. To także swoista, bardziej rozrywkowa, sensacyjna wersja Vertigo, która w ramach takich imprintów jak Cliffhanger czy Homage pozwoliła kilku scenarzystom zaprezentować to, czego być może nie udałoby im się sprzedać nigdzie indziej. Tak właśnie rzecz miała się z produkcją wykreowana przez Warrena Ellisa i rysownika Cully Hamnera. Tak narodził się „Red”.
Z propozycją stworzenia jakiegoś wspólnego projektu wyszedł Cully Hamner, który od pewnego czasu planował realizację scenariusza Warrena Ellisa. Jak twierdzi Hamner, pewnego dnia, po kolejnej akcji nagabywania pisarza, otrzymał faks z Anglii z konspektem historii i dopiskiem: „Właściwie to mam tu coś dla ciebie”.
„Red” takoż w zamyśle, jak i w realizacji, był krótką, acz bezkompromisową opowieścią o byłym pracowniku CIA wykonującym dla agencji tzw. mokre roboty. Bohater – Paul Moses – emerytowany zabójca mieszka sobie w willi, gdzieś daleko od ludzi, próbując radzić sobie z koszmarami, na które zapracował sobie karierą rządowego mordercy. Jedynym poważniejszym kontaktem ze światem są dla niego rozmowy telefoniczne z Sarah, jego opiekunką z CIA, dbającą o to, aby Moses miał z czego żyć i nie bywał za długo w świecie dobrych, naiwnych ludzi. Sarah nie ma pojęcia, że rozmowy, które czynią jej nudną pracę nieco bardziej znośną prowadzi z kimś, kogo określiłaby pewnie jako potwora. Tymczasem nowy dyrektor CIA zapoznaje się z tajnymi materiałami zgromadzonymi w sekretnym pokoju w Langley – materiałami, których główny przedmiot stanowi właśnie działalność Paula Mosesa. Po wyjściu z pokoju, dyrektor podejmuje decyzję, że naród amerykański nigdy nie może poznać prawdy o tym, do czego posuwał się rząd i jego agencje. Aby tak się stało, Paul Moses musi umrzeć.
I tak właśnie zaczyna się ta znakomita opowieść o – chyba nie zdradzę niczego – ostatniej akcji prawdziwego profesjonalisty. Tutaj nie ma szczęśliwego zakończenia, bo i być nie może. Od pierwszej próby zamachu na życie Paula zaczyna się prawdziwa hardcorowa jazda, która zakończy się właśnie w Langley. Moses likwidując nasłaną nie niego pierwszą ekipę zabójców zdaje sobie sprawę, że nie ma odwrotu i że rozpoczął wojnę, której wygrać nie może. Czy to jednak coś zmienia?
Z pewnością „Red” mógł być dłuższą historią. Tym bardziej, iż Ellis bywa określany mistrzem dekompresji komiksowej, czyli sensownego rozbudowywania prostych opowieści w dłuższe formy, dzięki czemu może szafować w nich iście filmową narracją. Zazwyczaj robi to z gracją. Tu jest wręcz odwrotnie – angielski scenarzysta redukuje ciekawe wątki do niezbędnego minimum. I trochę szkoda, bo wydaje się, że zarówno o Paulu Moresie, tak i o Sarah czy duecie biurokratów śmierci z CIA można było powiedzieć nieco więcej. Muszą nam to wynagrodzić fenomenalnie poprowadzone sceny akcji, czyli chyba najmocniejsza strona scenariuszy Ellisa wspomagana rewelacyjną kreską Cully Hamnera.
„Red” to popis przede wszystkim Hamnera. Rysownik posługuje się nieco cartoonową stylistyką, zachowując jednak ponury klimat opowieści. Kadrowanie scen w jego wykonaniu to prawdziwa maestria. Żal, że prac tego pana jest ostatnio mniej w amerykańskim mainstreamie – zwłaszcza, że jego kreska cały czas ewoluuje w dobrym kierunku w przeciwieństwie do kilku innych znanych rysowników.
Warren Ellis to facet, który potrafi pisać zajmująco i tak też jest w tym przypadku. Na zaledwie siedemdziesięciu dwóch planszach otrzymujemy pełnokrwistą opowieść o człowieku złamanym przez życie, który poniekąd próbuje odkupić swoje winy i zapomnieć o czynach, które popełniał dla dobra ludzi mówiących mu, że nie ma się czym przejmować, że czasem aby osiągnąć cel trzeba zrobić rzeczy straszne. Następcy tych samych ludzi, o tylko trochę innych poglądach stwierdzają jednak, że ze śmietnika historii nie powinny wystawać luźne końce. „Red” to opowieść o potworach za biurkami, manipulujących ludźmi w imię szczytnych idei. O frajerach w drogich garniturach udających twardzieli, którym wydaje się, że możliwość decydowania o losach innych czyni z nich prawdziwych mężczyzn, a posiadanie władzy stawia ich ponad wszelkim prawem – co niestety zazwyczaj okazuje się prawdą. To jednak również opowieść o tych, którzy jak Moses dali złapać się na lep ich kłamstw i w końcu przychodzi im za to zapłacić. I choć to krwawa, ponura historia, to jednak jest w niej jakaś nadzieja przynajmniej dla niektórych z nas, mamionych tym, że wszystkim będzie żyło się lepiej, albo że wybierając kolejnego kłamcę wybierzemy przyszłość. Naiwna, niewielka – ale jednak – nadzieja na przebudzenie.
Łukasz Chmielewski
„Red” został zekranizowany. Wie to każdy fan komiksu, to fakt. A efekt? Powalający. To jakby zabrać się za conradowskie „Jądro ciemności” i zekranizować je jako film obyczajowy z elementami komediowymi – pogodną historię o dwóch facetach w dżungli. Koniecznie z Morganem Freemanem. Wchodzicie do Strefy Mroku – tu wszystko jest możliwe.
„RED” TP
Zawiera: „RED” #1-3
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: Cully Hammer
Wydawca: Homage Comics/WildStorm
Data publikacji: 06.2009
Liczba stron: 128
Druk: kolor
Cena: $14,99
Zainteresowanych tematem odsyłamy do 63. numeru KZ, w którym również pisaliśmy o komiksie „Red” oraz o jego filmowej adaptacji.