ANGEL’S FRIENDS

ANIOŁY SĄ WŚRÓD NAS! (A ŻE ICH NIE WIDZIMY, TO JUŻ NIE NASZ PROBLEM)


„Angel’s Friends” to włoski serial animowany oparty na komiksie autorstwa Simony Ferri pod tym samym tytułem. Seria koncentruje się na losach Raf, młodej uczennicy szkoły dla… aniołów stróżów (ostatecznie imię bohaterki nawiązuje do imienia biblijnego anioła Rafała – znaczenia imion Gabi, Miki i Urie nie zamierzam nawet tłumaczyć). W celu uczynienia początkujących stuprocentowymi aniołami, zostają one zesłane na Ziemię, a każdej przypisany jest człowiek, nad którym muszą czuwać. Nic oczywiście nie jest łatwe. Anioły nie mogą ot tak objawiać się ludziom i mówić im, co mają robić, gdyż decyzję zawsze muszą oni podjąć sami, a na domiar złego… No właśnie! Mamy też konkurencyjną klasę diabłów, które w odróżnieniu od aniołów nie mają problemów z posuwaniem się do nieczystych zagrań, a w dodatku między jednym z nich – Sulfusem, a Raf rodzi się stopniowo romans…

Przyznam szczerze, że początkowo serial zrobił na mnie strasznie negatywne wrażenie. Pal licho, że design większości postaci nie przypomina tego z komiksu, ponieważ uważam to za trafny ruch, że postarzono postacie. Anioły w serialu, a dokładniej mówiąc te płci pięknej, wyglądają po prostu jak stereotypowe „galerianki” (jak nienawidzę tego słowa, tak tu jest jak najbardziej trafione) – nie dojść że wyglądają jakby dopiero z wybiegu zeszły, to jeszcze są dosyć skąpo ubrane. Dobór wyglądu o tyle dosyć dziwny, że w końcu mamy serial z pro-chrześcijańskim wydźwiękiem. Ba! Serial (w odróżnieniu od komiksu) prawie ignoruje męskich uczniów anielskiej klasy, koncentrując wyłącznie na dziewczynach, a fakt, że większość czołówki spędzają one się ściskając, sceny transformacji – silnie kojarzące się z „Czarodziejką z Księżyca”, „Klubem Winx” czy „W.I.T.C.H.” (który akurat lubię) i okrzyki typu Angel’s friends, together forever! – zostawiają wrażenie kolejnej ogłupiającej papki robiącej z małych dziewczynek tępawe „lasencje”…

Myliłem się. Choć warstwa wizualna faktycznie zostawia takie, a nie inne wrażenie (ostatecznie musieli robić pod to, co jest modne, by się sprzedało), od strony treściowej serial jest zadziwiająco dobry i całkiem inteligentny. Choć Raf po pierwszym odcinku faktycznie może przypominać jakąś tępawą laskę – ostatecznie dopiero zaczyna naukę – w późniejszych jest już prezentowana jako bardzo inteligentna, dojrzała, odważna, asertywna i motywująca innych postać, której osobowość jest bardzo trafiony role model dla małych dziewczynek (ubiór ciągle pozostawia wiele do życzenia, ale już trudno).

Przesłania i wartości w serialu są przemycane bardzo sprawnie. Ludzie w serialu zwykle mają do podjęcia jakąś ciężką decyzję, a anioły i diabły interweniują zmieniając się w osoby, jakie często przypadkiem spotykamy w swoim życiu. Czasami są to proste chwyty – chłopak znajduje portfel swojego nauczyciela i zastanawia się czy mu oddać czy kupić sobie coś za znalezione pieniądze. By podniecić ogień, jedna z diabłów – Cabiria, zmienia się w dziewczynę robiącą triki na deskorolce, co nakłania chłopaka do wydania pieniędzy. Po drodze jedna z anielic – Miki, zamienia się w ulicznego grajka, sprawia, że portfel wypada mu z kieszeni, a następnie, gdy już jest w sklepie, nadbiega oddając znalezioną zgubę, co nakłania chłopaka do oddania portfela nauczycielowi, co zresztą robi anonimowo.

Problemy czasami są jednak bardziej złożone – w jednym odcinku dziewczyna imieniem Ginevera jest świadkiem, jak jej kolega w czasie ataku szału wybija okno w szkole i nie wie teraz czy powinna donieść nauczycielowi (co pomoże jej w zostaniu przewodniczącą) czy zachować to dla siebie, w innym mamy skłóconego z ojcem chłopaka, który próbuje podjąć decyzję o daniu mu drugiej szansy i mamy wreszcie poruszony problem narkotykowy… Wszystko to może nie brzmiałoby ciekawe, gdyby nie fakt, że… ANIOŁY NIE ZAWSZE WYGRYWAJĄ. W wielu odcinkach to diabeł odnosi wiktorię, ostatecznie przekonując dziecko na drogę grzechu, a przegrany anioł pociesza się tylko myślą, że następnym razem pójdzie dobrze… Albo przynajmniej będzie lepiej.

Dziwnym akcentem jest sposób, w jaki anioły i diabły decydują o tym, kto podejmie pierwszy krok w „kuszeniu” człowieka – czasem rozstrzygają to zawodami w surfingu, czasami w szermierce, a czasem w jakichś dziwnych naprawdę surrealistycznych konkurencjach…

Rywalizacja diabłów i aniołów jest tu jednak tylko tłem. Relacje między aniołami i diabłami są tak naprawdę rozegrane jak sprzeczki między typowymi grupami nastolatków. Jednym motywem ciągnącym się przez serial jest wspomniany romans między Raf a Sulfusem, który został pokazany nadzwyczaj dojrzale. Zakazana miłość diabła z aniołem na tle szkolnym wywołuje co prawda skojarzenia ze „Zmierzchem”, ale nie razi to jakoś specjalnie, a stwierdziłbym nawet, że romans w „Angel’s friends” wypada bardziej przekonująco.

Co do „dojrzałości”, to być może autorzy zagalopowali się tu i ówdzie – intymny pocałunek między parą zakochanych w jednym odcinku (jak na serial dla dzieci) trwa zadziwiająco długo (ech, ci Włosi), a w innym, gdy wściekła Raf policzkuje Sulfusa, ten oddaje jej dwa razy mocniej… Oczywiście romansowanie diabła z aniołem mimo wszystko nie odbywa się bez motywów humorystycznych – w jednym odcinku, z okazji imprezy halloweenowej, Sulfus przebiera się za anioła, a ledwie od aniołów zaczynają się sypać komentarze, że mu odbiło, Raf pojawia się przebrana za diabła, a gdy parę odcinków później Raf śni o ich wspólnym ślubie mamy obecne dwa ołtarze – jeden prowadzony przez diabła, drugi przez anioła.

W serialu rozwija się także głębsza intryga związana z Aztekami oraz grupą żyjących w limbo demonów, które pragną zemsty za równo na aniołach jak i diabłach… Ale tu nie będę spojlerować.

Podsumowując recenzję, szczerze mogę powiedzieć, że „Angel’s Friends” sprawdza się doskonale jako serial dla dzieci. Uczy pozytywnych wartości i w odróżnieniu od pewnych zbliżonych wizualnie produktów (np. „Klub Winx”) nie jest odmóżdżający, a wręcz przeciwnie, całkiem inteligentny. Raz jeszcze polecam – i to nie koniecznie jako coś dla młodszego rodzeństwa…

Maciek Kur