JOHN CONSTANTINE. HELLBLAZER: ŁAJDAK U PIEKŁA BRAM


Przygody nietypowego maga były jednym z najbardziej wyczekiwanych komiksów w naszym kraju. Może dlatego poprzednie tomy pozostawiły pewien niedosyt; po genialnym pierwszym („Niebezpieczne nawyki”), kolejne okazały się bardzo nierówne – obok wyśmienitych scen i wątków, otrzymaliśmy nudne momenty oraz nietrafione koncepty.

„Łajdak u piekła bram” to zakończenie „ennisowego” rozdziału życia Constantine’a, a zatem dobra okazja do podsumowania pracy irlandzkiego scenarzysty. Ocena musi być pozytywna: Garth Ennis odświeżył wizerunek głównego bohatera, dodał również do serii sporo wątków obyczajowych, dzięki czemu wątki nadprzyrodzone nabrały jeszcze większej intensywności. Do tego potwierdził wszystkie swoje atuty: łatwość pisania żywych, mięsistych dialogów, talent do wymyślania ciekawych galerii postaci czy umiejętne operowanie makabrą. Potwierdził też niestety znane wady: nierówne pomysły i wałkowanie wciąż tych samych motywów.

Omawiany „Łajdak u piekła bram” jest tego wzorcowym przykładem – komiks czyta się świetnie, zwłaszcza jeśli lekturę poprzedzimy odświeżeniem znajomości poprzednich tomów. Okaże się wówczas, że wszystkie wcześniejsze wydarzenia były niczym innym, jak starannym rozstawieniem pionków i figur przed wielkim powrotem Diabła. Rzecz jasna Władca Piekieł jest silnie wkurzony po tym, jak w „Niebezpiecznych Nawykach” został wystrychnięty na dudka przez Constantine’a. Jego zemsta jest nieunikniona, pytanie tylko czy nasz bohater ponownie okaże się sprytniejszy?

Komiks znów jest meandryczny – zaczyna się od genialnej sceny na przystanku autobusowym, potem niczym sinusoida historia skacze od momentów ciekawych do nudnych. Nie sposób nie docenić umiejętności Ennisa w budowaniu napięcia, atmosfera gęstnieje ze strony na stronę. Scenarzysta z wyczuciem łamie przy tym fabularne schematy, sprytnie wodzi czytelnika za nos – już zaczynamy się domyślać jak dany wątek się potoczy, a tym czasem kolejny fortel Constantine’a zawodzi i historia skręca w zupełnie inną stronę. Niestety finałowa konfrontacja z Szatanem mocno rozczarowuje, zaś niby-straszna diabelska tajemnica wypada zupełnie nieprzekonująco. A potem poziom znów idzie w górę – tom zamyka kawał mocnego komiksu obyczajowego odsłaniającego bolesne sekrety z życia ukochanej maga, Kit.

Pożegnanie Ennisa z serią „Hellblazer” (podobnie jak trzy wcześniejsze tomy) zilustrował Steve Dillon, ulubiony współpracownik Irlandczyka i współtwórca sukcesu „Kaznodziei”. I podobnie jak ze skryptami Ennisa – od razu wiadomo czego można się spodziewać. Z jednej strony więc duża sprawność warsztatu, przejrzystość kreski i ciekawe pomieszanie specyficznego realizmu z groteskową makabrą, z drugiej zaś – schematyzm, monotonia wizerunków postaci i umowna scenografia.

Wszystko to sprawia, iż mamy wrażenie obcowania z kolejną częścią „Kaznodziei”, zrealizowaną zresztą przez tę samą ekipę i „zagraną” przez tych samych „aktorów” (choć gwoli ścisłości trzeba wspomnieć, że to „Hellblazer” był pierwszy). Dzięki temu łatwo przewidzieć, komu „Łajdak…” się spodoba, a komu nie. Jeśli jesteś fanem przygód nietypowego duchownego, uważasz Ennisa za mistrza mrocznych, pokręconych opowieści i doceniasz syntetyczny styl rysowania Dillona – możesz kupować ten i wszystkie poprzednie tomy „Hellblazera” w ciemno. Jeśli natomiast uważasz „Kaznodzieję” za serię mocno przereklamowaną, nie cenisz zbytnio pisarstwa irlandzkiego twórcy oraz sądzisz, że Dillon potrafi rysować trzy twarze na krzyż (a w ogóle to nie ma pojęcia o rysowaniu kobiet) – szkoda Twoich pieniędzy i czasu, przygód Constantine’a nie polubisz.

Co dalej z wydawaniem serii w Polsce? Niestety Egmont skrzętnie ukrywa swoje plany, nie wiadomo więc ani jakie, ani czy w ogóle przeczytamy kolejne jej tomy. Oby tylko horrendalny wzrost ceny ostatniej części nie był złym znakiem…

Michał Siromski

„John Constantine. Hellblazer: Łajdak u piekła bram”
Tytuł oryginału: „Rake at the Gates of Hell”
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Steve Dillon
Kolory: Daniel Vozzo, Tom Ziuko
Okładka: Glenn Fabry
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 21.06.2010
Wydawca oryginału: DC Comics – Vertigo
Data wydania oryginału: 11.2003
Objętość: 224 stron
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 69,90 zł