MONTE CASSINO album 2


Gdy przed niemal dwoma laty (w maju 2009 roku) do dystrybucji trafił pierwszy album tryptyku „Monte Cassino”, piszący te słowa sceptycznie odnosił się do zapowiedzi jego kontynuacji. Iście benedyktyńska praca twórczego tandemu Gabriela Becla/Zbigniew Tomecki nie napawała optymizmem. Bo w końcu zrealizowanie grubo ponad stustronicowego albumu w czasochłonnej manierze realistycznej, przy równoczesnych znamionach kurczenia się zainteresowania komiksowym medium, to współcześnie niezbyt często spotykane zjawisko.

Podzielających te obawy wypada uspokoić, bowiem u schyłku 2010 roku wielbiciele komiksu wojennego doczekali się drugiej części przejmującej opowieści. Z miejsca trzeba przyznać, że stosunkowo długie oczekiwanie w pełni kompensuje jakość tego albumu, tak pod względem fabularnym, jak i graficznym. I choć chwilami trudno wyzbyć się odczucia, że scenarzyście przytrafiają się fabularne „mielizny” (mimo wszystko udanie pogłębiające ponury wydźwięk utworu), to jednak filmowa narracja, dostrzegalna już w „przeskokach” sekwencji otwierającej ów album, zachęca do dalszej lektury. Tym bardziej, że tok akcji tylko niekiedy zdaje się tracić na swej dynamice.

Podobnie jak w przypadku pierwszego albumu, również i tu świetnie sportretowano postać Wańkowicza – osobowość eksplozywną (wymowna pod tym względem scena w szpitalu w Campobasso) i bezkompromisowo podchodzącą do podjętego przezeń zadania uchwycenia autentycznego wymiaru zmagań o klasztorną górę – bez mitotwórstwa i narodowej megalomanii. Autor „Listów spod Monte Cassino” zdaje się zatracać w ogromie relacji, często przerastających pierwotny zamysł, z jakim rozpoczynał pracę nad utrwaleniem przekazu o podkomendnych generała Andersa, usiłujących przypomnieć aliantom o swoim istnieniu. Nie inaczej jest w przypadku Grebowskiego, zdającego się nieustannie zmagać z trawiącymi go „mrokami” osobistych przemyśleń. To osobnik pokiereszowany wojennymi doświadczeniami na ciele i w jeszcze większym stopniu na duszy. Obaj zdają się reprezentować skrajnie przeciwne podejście do ówczesnej geopolityki, bezlitosnej wobec nacji środkowej Europy, porzuconych na żer sowieckiego ekspansjonizmu. Choleryczny Wańkowicz chwyta się ostatnich, płonnych nadziei na zachowanie niepodległości. Ma temu zresztą służyć właśnie przygotowywana przezeń relacja z udziału Polaków w przełamaniu Linii Gustawa. Z kolei Grebowski wyzbyty jest choćby cienia złudzeń. Tak, jak w pierwszej części niniejszej trylogii, także w tym przypadku zestawienie tych dwóch osobowości „iskrzy”, stanowiąc jeden z lepiej poprowadzonych wątków tej fabuły.

To, co szczególnie cieszy, to okoliczność, że tropem bezkompromisowego Wańkowicza, również scenarzysta tej opowieści nie zamierzał poprzestawać na szczegółowym ukazaniu zmagań na polu bitwy. Jedną z najbardziej udanie „rozegranych” scen jest dyskusja grupki oficerów „przy kieliszku”. Przywołani dzielą się swymi refleksjami, z reguły niezbyt napawającymi optymizmem, co do współczesnej im sytuacji oraz obaw o losy kraju. Nie ma tu miejsca na humoreski czy przerywniki w postaci mniej lub bardziej udanych dowcipów. Jest tylko ponury realizm i atmosfera poczucia zdrady ze strony zachodnich aliantów. Nużące? Być może… Zwłaszcza dla osób nieszczególnie zainteresowanych realiami kształtującego się systemu jałtańskiego. Jeśli jednak da się tej opowieści kredyt zaufania, można z niej niemało wynieść. Wśród czytelniczej braci nie od wczoraj daje się słyszeć pojękiwania wobec kolejnych, martyrologicznych w swej wymowie fabuł, fundowanych nam m.in. przez Instytut Pamięci Narodowej. W tym przypadku z natłokiem martyrologii zmaga się sam Wańkowicz. Pomimo mnogości scen batalistycznych, próżno tu doszukiwać się ckliwych obrazków czy sentymentalnej (choć niewątpliwie plastycznie doskonale ujętej) bohaterszczyzny z płócien Jerzego Kossaka.

Za udany pomysł wypada uznać umiejętne klimatyzowanie fabuły poprzez drobne elementy, takie jak chociażby śpiewny, kresowy akcent kierowcy Wańkowicza. Wszak większość żołnierzy 2 Korpusu wywodziła się właśnie z wschodnich województw II RP… Znamion osobowości nabierają również skryci pośród betonowych umocnień niemieccy adwersarze polskich wojaków. Pod tym względem szczególnie udana jest sekwencja, w której zaprawieni w boju żołnierze jednostki spadochronowej ratują młodego rekruta. Tym samym przestajemy mieć do czynienia jedynie z ruchomymi celami i bezimiennymi sługusami Fűrhera. Również Niemcy jawią się jako pełnokrwiści ludzie wtłoczeni w absurd wojennych realiów, co dodatkowo uwypukla realizm tej fabuły. Choć z miejsca należy zastrzec, że scenarzysta w żaden sposób nie usprawiedliwia postawy obrońców klasztornej góry.

W warstwie graficznej Gabriela Becla kontynuuje taktykę znaną z pierwszego tomu. Znów chciałoby się zacytować klasyka polskiego komiksu: „Fajna wojna, ale w telewizji”. I tak też jest tutaj. Również na tej płaszczyźnie realizatorzy postawili na skrajny naturalizm. Rozerwane kończyny, robiący pod siebie piechurzy, tracący rozum oficerowie – te oraz inne elementy tworzą duszną atmosferę śmiertelnych zmagań o kolejne „gniazda” oporu i permanentnego stanu zagrożenia. Tym, którym los pozwolił przetrwać sowieckie łagry oraz morderczą wędrówkę przez Bliski Wschód przyszło teraz złożyć daninę z krwi na włoskiej ziemi. Tragizm sytuacji udało się wychwycić nie tylko scenarzyście, ale też i autorce warstwy graficznej. Ponure nokturny dopełniają tego odczucia. Natomiast zastrzeżenia wzbudza nadmierna eksploatacja onomatopei, co momentami wydaje się zupełnie zbędne. Tym bardziej, że eksplozje rozrysowano tu na tyle sugestywnie, że wszelkie wyrazy dźwiękonaśladowcze jawią się jako zbędny balast.

Uczciwie trzeba przyznać, że gesty i twarze ukazanych tu postaci nie zawsze sportretowano w fortunny sposób… Niemniej, w zestawieniu z poprzednim albumem, z miejsca dostrzegalny jest postęp graficzki. Widać to m.in. w scenie wzięcia do niewoli Niemców przez żołnierzy 4 Kompanii. Podobnie jak w tomie pierwszym, także i tu detale uzbrojenia, mundury oraz inne akcesoria w użytku walczących stron, Becla rozrysowuje wręcz wzorcowo. Nie chcąc popadać w seksizm trzeba przyznać, że jest to nie lada ewenement, tym bardziej, że pęd ku szczegółowemu odtwarzaniu broni zwykło się z reguły przypisywać przedstawicielom płci brzydszej. Tymczasem pani Gabriela za nic zdaje się mieć ów, jak widać niewiele mający wspólnego z rzeczywistością, stereotyp.

Z nieco większym optymizmem niż po lekturze pierwszego albumu, piszący te słowa wypatruje konkluzji tej wprawnie ujętej fabuły. Bo skoro doczekaliśmy się części drugiej, to być może twórcom wystarczy również zapału i samozaparcia na część trzecią… Tego im, sobie i wszystkim miłośnikom komiksu wojennego wypadałoby życzyć. Tym bardziej, że „Monte Cassino” to do tej pory zaskakująco udana lektura, a przy okazji znakomity materiał na serial telewizyjny, traktujący o tym chwalebnym, a zarazem tragicznym epizodzie polskich dziejów.

Przemysław Mazur

„Monte Cassino” album 2
Scenariusz: Zbigniew Tomecki
Rysunki: Gabriela Becla
Konsultacja historyczna: prof. dr hab. Witold Żdanowicz i dr hab. Zbigniew Wawer
Wstępem opatrzył: dr hab. Zbigniew Wawer
Wydawca: Stowarzyszenie Pokolenie
Czas publikacji: grudzień 2010 roku
Okładka: miękka
Format: 21 x 30
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Liczba stron: 128
Cena: 25 zł

Ponadto niniejszy tom wzbogacony został o bibliografię tytułów, którymi autorzy wspierali się przy jego realizacji oraz dwubarwne reprodukcje fotografii wykonanych podczas walk o klasztorną górę.