Gdy trup domaga się sprawiedliwości

Umarli bez imienia. Gdy nie ma odcisków w kartotekach, nikt nie zgłasza zaginięcia i brak portfela z dowodem osobistym, to Policja jest w kropce. Chowa się ich w anonimowych grobach. Odnajdywanie ich imion jest głównym zajęciem bohatera „Cmentarza Bezimiennych” (Mucha Comics), sensacyjnego komiksu, który niedawno ukazał się nakładem wydawnictwa Mucha Comics. Komiksu, który noir próbuje wtłoczyć w ramy współczesnego Nowego Jorku, pełnego ludzi niebojących się ubrudzić sobie rąk krwią innych. Próbuje z sukcesem.

Główny bohater, bezimienny poszukiwacz sprawiedliwości, występuje w imieniu bezimiennych martwych. Ofiar morderstw, rabunków. Nowatorskie w „Cmentarzu Bezimiennych” jest podejście do historii samego detektywa zmarłych – nie znamy jej. W tym komiksie liczy się wyłącznie bieżące śledztwo. W większości opowieści w stylu noir w pewnym momencie poznajemy origin postaci, ich motywy i przeszłość, w „Cmentarzu” rozwiązanie jest zupełnie inne – dużo istotniejsze jest to, co Bezimienny robi i jak to robi. I komu. Nie zdradzając za wiele, napiszę, że gdy szuka się morderców, to można wpaść w niezłe tarapaty.  Jest coś w historii autorstwa Marka Waida, co przypomina mi wczesne komiksy Eda Brubakera, fabuła jest bardzo spójna, dopracowana i przemyślana, tajemnice są na miejscu, niestety do poziomu mistrzowskiego jeszcze ciut brakuje. Nie znajdziemy rozbudowania postaci, jakiegoś większego konceptu kryjącego się za pozornie niezwiązanymi ze sobą wydarzeniami. Ale wciąż jest to wciągająca historia, całkiem dobrze pokazująca, że noir w czasach tabletów i szybko mknących informacji wciąż ma rację bytu. W „Cmentarzu” niewiele mnie zaskoczyło, ale też niewiele rozczarowało.

Rysunki Azacety są nieźle wykonane, rysownik nie oszczędzał pracy na tła, dobrze opanował rysowanie każdej z postaci, kadrowanie jest mocno filmowe – przypomina mi filmy akcji z lat 80., a do tego umiejętne nałożenie tuszów i czerni dopełnia dzieła. Może nie jest to Sin City, ale noir w każdym calu. Trochę mnie tylko irytował brak szczegółowości, miałem wrażenie, jakby autor bał się wyraźniej zaakcentować mimikę. Twarzy Clinta Eastwooda, na której widać każdą zmarszczkę, w tym komiksie nie znajdziecie.

„Cmentarzysko” nie jest wybitną historią, ale zdecydowanie zapada w pamięć, bo broni się ciekawym podejściem do tematyki kryminalnej, ogrywa klasyczne elementy stylu w dość niespotykany sposób. Pod koniec autentycznie żałowałem, że nie ma więcej stron, i szukałem kolejnych części. Polecam z czystym sumieniem każdemu fanowi brudnych kryminałów.

Michał Ostrowski

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Wydawnictwo: Mucha Comics
12/2017
Tytuł oryginalny: Potter’s Field
Wydawca oryginalny: BOOM! Studios
Liczba stron: 104
Format: 165×255 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788365938015
Wydanie: I
Cena z okładki: 45 zł