KILKA NABOI NA NIETOPERZE


Brian Azzarello pisze na tyle wyróżniające się opowieści o Mrocznym Rycerzu, że należałoby przybliżyć te nieco mniej znane. Chodzi o historie znacznie mniejszego kalibru, będące częściami antologii tematycznych. Jak się zaraz okaże, warto poświecić im kilka chwil.

„Blizny”
Rys. Eduardo Risso
Wyd. pierw.: „Batman: Gotham Knights” #8
Reedycja: „Batman: Black & White” Vol. 2

W oryginale historia ta nie ma żadnego wiążącego tytułu. „Blizny” są wymysłem Egmontu, który opublikował ją w polskim, dwuczęściowym wydaniu kontynuacji niezwykle ciepło przyjętej przez TM-Semicowców antologii „Batman: Black & White”.

Niby prosty koncept – na miejscu zbrodni pełnej trupów Batman prowadzi rozmowę z Mr. Zsaszem, sadystycznym nożownikiem-masochistą. Obaj wyznają sobie na swój specyficzny sposób, co ich „nęci i podnieca” w tym, co robią. I pomimo dość ogranego zakończenia, „Blizny” fabularnie są krótszą i niezwykle płynną odmianą historii spod znaku „Zabójczego żartu”. Z jednej strony ukazują linię demarkacyjną pomiędzy tymi dobrymi a złymi. Z drugiej zaś, prawie niezauważalnie pokazują elementy łączące Zsasza i Człowieka-Nietoperza, którymi są słabość do agresji, poczucia władzy nad życiem i śmiercią zwykłych ludzi i egotyczna chęć bycia zauważonym. To jedna z tych historii, które na pozór kończą się jak każda inna o Batmanie. Mimo to przy uważniejszej lekturze pozostawiają nieodparte wrażenie, że filozofia posępnego obrońcy Gotham jest co najmniej kontrowersyjna.

Azzarello nie wgniótłby tak mocno w fotel, gdyby nie ingerencja Eduarda Risso. To on nadaje jej niezwykle ciężkiego charakteru filmów nor. Na tych ośmiu stronach Risso pokazuje, ile można wycisnąć z kadru na tyle, by lektura była rozkoszą samą w sobie. To świetnie poprowadzony komiks, doskonale oddający osobowość Batmana.

Na koniec mała dygresja – czytając ponownie monolog Zsasza miałem nieodparte wrażenie, że słucham kwestii Heatha Ledgera z „Mrocznego Rycerza”. Kolejny dowód na to, jak mocno Nolanowie inspirują się wkładem Azzarello do dziedzictwa Zamaskowanego Mściciela.

„Cornered”
Rys. Jim Mahfood
Wyd. pierw.: „Batman: Gotham Knights” #35
Reedycja: „Batman: Black & White” Vol. 3

Tym razem Azzarello współpracuje z gwiazdą amerykańskiej alternatywy komiksowej, Jimem Mahfoodem. Artysta, znany w środowisku pod pseudonimem „Food One”, zdobył uznanie jako rysownik komiksów Kevina Smitha dla wydawnictwa Oni Press. Jego kreska jest minimalistyczna i cartoonowa, mniej skupiająca się na detalach, bardziej zaś na dynamice i emocjach poszczególnych postaci.

Tutaj autor „100 naboi” skupia się na Batmanie jako miejskim micie, odzierając ten element jego postaci z jakiegokolwiek sensu. Tłem dla jego polemiki są standardowe porachunki między miastowymi kryminalistami. Wyszedł dzięki temu gorzko-ironiczny komiks, po raz kolejny ukazujący Mrocznego Rycerza z nader nieprzychylnej strony. Jest on tutaj demonem złączonym z ciemnością, który po usłyszeniu strzału niczym gargulec z „Dzwonnika z Notre Dame” ożywa i realizuje swoją pokracznie pojętą sprawiedliwość. Smaku historii dodaje sarkastyczna puenta. Po tej opowieści aż chce się rozpatrywać Mrocznego Rycerza jako kogoś pomiędzy indolentem a bohaterem „American Psycho”, którego (cytuję) „przepełnia ostry ból” i który „odczuwa brak nadziei dla nikogo, chce przelać swój ból na innych i nikomu nie pozwoli uciec”.

„Poison”
Rys. Jordi Bernet i Patricia Mulvihill
Wyd. pierw. „Solo” #6

A to ci samczy komiks! Niestety, także najsłabszy w całym zestawieniu. Wyświechtana batalia między Batmanem a Poison Ivy (swoją drogą niezwykle marnotrawiona postać, której potencjał nie został jeszcze w pełni wykorzystany od czasu kultowego „Hot House”) to jedynie pretekst, by znany i u nas Bernet pokazał najlepsze możliwości swojego warsztatu. Nie powiem, przyjemnie ogląda się gibkie ciało Pameli Isley narysowanej przez autora „Torpedo” i „Krakena”. Fabularnie jednak to nic ponad zapasy pomiędzy herosem a łotrzycą, z nudnym jak flaki z olejem motywem femme fatale ciemiężonej przez patriarchat. Tylko dla wiernych fanów Berneta.

„Working through pain”
Produkcja: Studio 4°C
Wyd. pierw. w antologii animowanej „Batman: Gotham Knight”

Nietypowa historia w tej kompilacji, bowiem opowiedziana za pośrednictwem japońskiej animacji. Jak mówi sam Azzarello: „Za każdym razem, gdy piszę Batmana, staram się go podejść z innej strony. W „Batman/Deathblow” jest kimś pomiędzy Jamesem Bondem a miejską legendą. W „Rozbitym mieście” – przepełnionym goryczą prywatnym detektywem. W tej animacji zaś miałem coś do powiedzenia o Brusie Waynie, jego motywacjach oraz o tym, jak siebie okłamuje. Jest coś zdecydowanie mrocznego i nieodpowiedniego w siłach napędzających jego działanie. Batman jest superbohaterem czyniącym dobro. Jednakże część tożsamości odpowiadająca za Bruce’a Wayne’a jego pobudki jest iście zakręcona. Jego motywacja nie pochodzi z najprzyjemniejszych miejsc. Jest przepełniony gniewem i mając zemstę jako swój prawdziwy życiowy cel, jest wobec siebie bardzo nieszczery. Dlatego też nosi maskę. Czyni dobro, ale nie zawsze podejmuje słuszne decyzje ze słusznych powodów.

Dość powiedzieć, że „Working through pain” rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza opowiada o tym, jak Batman stara się wyjść z gothamskich kanałów, po tym jak został postrzelony przez uciekającego bandziora. Druga zaś jest retrospekcją z lat młodości, gdy podróżował po Indiach i zdobywał doświadczenie w zwalczaniu tytułowego bólu. Oprócz ukazania z ciekawej perspektywy charakteru młodego Wayne’a oraz jego stosunku do ludzi powierzających mu swoje doświadczenie życiowe, animacja ta kończy się niezwykle mocną, poruszającą sceną. W jej trakcie zarówno Batman, jak i Bruce Wayne zdają sobie sprawę ze swej niemocy. Uświadamiają sobie, że nie zbawią świata. Przykry i smutny koniec.

„Batman”
Rys. Eduardo Risso i Patricia Mulvihill
Wyd. pierw. „Wednesday Comics” #1-12
Reedycja: „Wednesday Comics” HC

Kolejny nietypowy projekt, tym razem komiksowy. Mike Chiarello, odpowiedzialny za artystyczny sukces antologii „Solo”, zebrał największe talenty amerykańskiego mainstreamu, by opowiedzieć historię z bohaterami DC przy użyciu starej formy gazetowych komiksów. Ambitne wyzwanie, które w przypadku Azzarello i Risso pokazało, że taka konwencja może dodać twórcom skrzydeł, jak i skutecznie ograniczyć pole manewru.

Ta dwunastostronicowa historia w formacie A2 nie będzie zaskakująca dla tych, którzy mają już za sobą „Rozbite miasto”. Właściwie duet Azzarello/Risso gra na znanych i mocno staromodnych motywach noir – jest tutaj morderstwo podstarzałego milionera, upadła kobieta mająca zniewalający wpływ na mężczyzn, dziwna tajemnica i nolanowy „kryptonit”… psy. Na dobrą sprawę ta historia doskonale przedstawia problemy z postacią Mrocznego Rycerza duetu odpowiedzialnego za „100 naboi”. Jakoś za każdym razem, nie wliczając „Elseworldsów”, nie mogą uchwycić sedna tej persony bez lekkiego przelania czary goryczy. Gdyby niezwykle emocjonujące i metaforyczne zakończenie, nadające nowy sens całej historii, nie byłoby tu czego szukać. Po raz kolejny to bardziej popis warsztatu Eduardo Risso. Azzarello z kolei wystawia tutaj niejako laurkę pulpowym kryminałom i starym gazetowym komiksom z Dickiem Tracym w roli głównej. Lepiej podejść do tej historii jako miłej ciekawostki aniżeli kamienia milowego.

„Joker & Lex”
Rys. Lee Bermejo i Patricia Mulvihill
Wyd. pierw.: „Batman/Superman” #75

Na koniec humor. Azzarello wraz z Bermejo opowiadają totalnie oderwaną od kontinuum scenę rozmowy Lexa Luthora z Jokerem, łudząco przypominających pewne postacie Billa Wathersona. Swoją drogą mistrzostwem jest ukazanie sedna tych łotrów w formie komiksowego stripu, w dodatku humorystycznego. Czegóż chcieć więcej?

Michał Chudoliński