BEZDOMNE WAMPIRY
Wydawałoby się, że za sprawą m.in. twórczości pewnej mormonki wampiryzm ma się całkiem nieźle. Najwidoczniej koniunktura na złaknionych hemoglobiny „nieumarłych” szerokim łukiem ominęła krajowych pobratymców Vlada Draculi. A przynajmniej tak można mniemać z treści najnowszego albumu mistrza Tadeusza.
Jako że co najmniej od II wojny światowej nasz kraj znajduje się w stanie permanentnego „okresu przejściowego” i „zaciskania pasa”, także najsłynniejsza para polskich wąpierzy – Szlurp i Burp – boryka się z problemami, które w cywilizowanych krajach z dawna już uregulowano. Wyrugowani ze swego posępnego lokum, snują się w poszukiwaniu niezbędnego dla ich przetrwania pokarmu. Rzecz jasna, peregrynacja poczciwych krwiopijców nie jest (tak jak to swego czasu miało miejsce w przypadku Lorda Hokusa-Pokusa i Smoka Diplodoka) usłana różami i stąd też zanim z powodzeniem zaspokoją głód, czeka ich szereg trudności. Niezbyt pożywne ofiary, śnieżne zawieje, brak stosownej popularności, a zwłaszcza bezrobocie… Krótko pisząc: frajda dla czytelników przy równoczesnej masie kłopotów dla bohaterów. Szlurp i Burp zazwyczaj wychodzą z opresji obronną ręką, ale na sławę porównywalną z zagranicznymi pobratymcami raczej liczyć nie mogą… Dlatego pomimo ogólnie humorystycznego klimatu albumu częstokroć daje o sobie znać pesymizm autora rozgoryczonego współczesną sytuacją rynkową (o czym zresztą nierzadko wspominał podczas spotkań z czytelnikami).
Dla osób zaznajomionych z dorobkiem mistrza Tadeusza (a tych zapewne wśród nielicznych już komiksiarzy jest całkiem sporo) wstępna lektura może sprawić niemało zawodu. Mamy tu bowiem do czynienia z materiałem, który swego czasu był już prezentowany m.in. w magazynie „Super Boom!” oraz (po przeróbkach) w albumie „Przepraszamy, remanent”. Zaledwie trzynaście plansz stanowi materiał względnie świeży (tj. powstały przed rokiem 2010). Większość to pochodna współpracy wspomnianego twórcy z rozpoczynającym swoją karierę Jeanem Defauxem („Murena”, „Drapieżcy”). A jednak niniejsza antologia, swoiste podsumowanie wampirzej tematyki w wykonaniu Tadeusza Baranowskiego, to bez wątpienia gratka dla wielbicieli zarówno historyjek obrazkowych, jak również nieszablonowego humoru. Tematyki, do której – według deklaracji samego twórcy – nie zamierza on już powracać…
Wobec warstwy graficznej „Bezdomnych wampirów” wypadałoby sparafrazować definicję użytą niegdyś wobec konia przez pewnego encyklopedystę. Bowiem stylistyka Tadeusza Baranowskiego, choć różna w zależności od momentu jego twórczej drogi, zazwyczaj jest niemal natychmiast rozpoznawalna. Z taką też sytuacją mamy do czynienia także tutaj, mimo że zebrane prace dzieli niekiedy niemal ćwierć wieku od chwili ich zaistnienia. Trudno pozbyć się wrażenia, że wcześniejsze chronologicznie plansze prezentują się jednak nieco lepiej, niż te powstałe w minionej dekadzie. Współczesna kreska Baranowskiego zdaje się nieco ustępować swej „odpowiedniczce” z czasów pobytu autora w kraju Walonów i Flamandów – tak pod względem ogólnej ekspresji, jak i dopracowania szczegółów, krajobrazów etc. Nie powala również kolorystyka części plansz wykonana przez Tomasza Piorunowskiego – nijaka i zbyt monochromatyczna. Na jej przykładzie widać wyraźnie wszelkie mankamenty nanoszenia barw za pomocą komputera i aż tęskno za czasami, gdy komiksowi twórcy nieco częściej sięgali po pędzel czy aerograf. Natomiast zaaranżowanie okładki jako „mozaiki” kadrów – kolokwialnie rzecz ujmując – cieszy oko.
Dodatkową atrakcję albumu stanowią interpretacje tytułowego duetu wykonane przez „młodą krew” komiksowego rzemiosła – Jacka Frąsia, Karola „KRL-a” Kalinowskiego, Marcina Podolca, Michała „Śledzia” Śledzińskiego, Krzysztofa Ostrowskiego, Janka Kozę, Jakuba Rebelkę, Marka Turka, Przemysława „Surpiko” Surmę oraz Tomasza „Lwa” Leśniaka. Złośliwcy stwierdzą zapewne, że wydawca tym samym zapewnił zwiększenie objętości niezbyt przecież obszernego tytułu (raptem trzydzieści dwie plansze…). Trudno jednak odmówić uroku większości ze zgromadzonych w pokaźną galeryjkę wampirzych portretów. Wysoka jakość edytorska tej publikacji to w wykonaniu Kultury Gniewu standard, którym rzeczony wydawca nad wyraz skutecznie zaraził pozostałych „rynkowych” graczy. Ponadto całość opatrzył wstępem Adam Rusek, pracownik Biblioteki Narodowej, badacz i znawca dziejów komiksu, a zarazem autor publikacji takich jak „Tarzan, Matołek i inni” oraz „Od rozrywki do ideowego zaangażowania: komiksowa rzeczywistość w Polsce w latach 1939-1955”. Za sprawą tegoż (niewyzbytego dowcipu) tekstu czytelnicy zyskują sposobność do usystematyzowania swojej wiedzy o najsłynniejszych krwiopijcach polskiego komiksu.
Z różnych względów album opublikowano z niemałym poślizgiem, wzbudzając niemało irytacji nie tylko u wielbicieli twórczości Tadeusza Baranowskiego, ale także jego samego. Na szczęście rynkowe niedogodności (bądź też inne czynniki utrudniające publikację) udało się zniwelować i tym samym „Bezdomne wampiry” trafiły nareszcie do dystrybucji. Czy podobnie jak w przypadku profesora Nerwosolka będzie to ostatni występ Szlurpa i Burpa? Oby jednak pewnego dnia (czy może właściwiej: nocy) duet poczciwych wampirów zyskał okazję, by ponownie wyruszyć na łowy.
Przemysław Mazur
„Bezdomne wampiry”
Scenariusz i rysunki: Tadeusz Baranowski
Kolory: Tadeusz Baranowski i Tomasz Piorunowski
Przedmowa: Adam Rusek
Wydawca: Kultura Gniewu
Data premiery: luty 2012 r.
Okładka: twarda
Format: A4
Druk: kolor
Papier: matowy
Liczba stron: 52
Cena: 39,90 zł