WORLD OF WARCRAFT TOM 1

WITAJ W ŚWIECIE WARCRAFTA


222x300

Nie ukrywam, że po komiks „World of Warcraft” sięgałem z pewną dozą niepokoju. Miałem już do czynienia z pozycjami książkowymi sygnowanymi logo Blizzarda i – mówiąc najdelikatniej – nie była to proza najwyższych lotów. Tego samego obawiałem się w przypadku wydanej przy współpracy z DC Comics historii obrazkowej ze świata najsłynniejszej chyba gry sieciowej. Czy się rozczarowałem? O tym już za chwilę.

Na początek słowo o autorach. Scenariuszem zajął się Walter Simonson, znany ze współpracy zarówno z DC, jak i Marvelem. Tworzył m.in. „Supermana”, „Batmana”, „Spider-Mana”, „Thora”, „X-Men” i wiele, wiele innych, głównie pojedyncze numery. W 2010 roku w czasie Comic-Con w Baltimore odebrał Hero Initiative Lifetime Achievement Award. Stronę wizualną powierzono Ludo Lullabiemu, który już wcześniej przygotowywał grafiki związane z „Warcraftem”. Tak powstał odcinkowy „World of Warcraft”.

Wydawnictwo, jakie otrzymaliśmy od Świata Komiksu, to pierwszy tom wydania zbiorowego, obejmujący siedem odcinków klasycznej serii. Wstęp do komiksu jest wywiadem z twórcami, którzy pokrótce opowiadają o historii powstania, inspiracjach i tym, jak wyglądała ich wizja artystyczna. Przyznam, że rzuca to trochę światła na to, co znajdujemy w dalszej części zeszytu…

Od razu podkreślę, że „World of Warcraft” skierowany jest głównie do zagorzałych fanów komputerowej produkcji Blizzarda. Odwołania do postaci ze świata wykreowanego w cyberprzestrzeni pozostają dla przeciętnego odbiorcy zupełnie niezrozumiałe i niewnoszące niczego do fabuły, a sama fabuła nie rzuca na kolana. Właściwie mój główny zarzut odnośnie tej pozycji dotyczy właśnie historii – powiedzieć, że komiks fabularnie kuleje, to jak nie powiedzieć nic. Przez cały czas obcowania z wydawnictwem miałem wrażenie, że dialogi są jedynie wymuszonym przerywnikiem zapychającym strony pomiędzy kolejnymi spektakularnymi pojedynkami, których faktycznie tu nie brakuje.

No dobrze, więc co jest nie tak z fabułą? Oto mamy bezimiennego człowieka wyrzuconego z morza na brzeg Kalimdoru. Cierpi na amnezję, nie pamięta niczego ze swojego życia oprócz – jak się okazuje – nieprzeciętnych umiejętności walecznych. Szczęściem w nieszczęściu znajduje go podróżująca nieopodal karawana Rehgara, orkowego szamana i właściciela grupy niewolników wystawianych jako gladiatorzy podczas dorocznego turnieju w Dire Maul, orkowym mieście. Ów Rehgar prowadzi już dwójkę swoich wojowników: druida Nocnych Elfów, Brolla Bearmantle’a, oraz elfkę Valeerę Sanguinar. Pierwszy został gladiatorem z własnej woli, gdyż nie jest w stanie okiełznać siedzącej w nim potężnej, złej siły, młoda panna natomiast trafiła na arenę po tym, jak błądziła samotnie po śmierci swoich rodziców. W każdym razie cała trójka musi dogadać się, by przeżyć.

Tak naprawdę cała fabuła zamyka się w dwóch wątkach – odnalezieniu wewnętrznego spokoju przez Brolla i poznaniu historii bezimiennego. Postać Valeery schodzi na dalszy plan, natomiast pierwszoplanowe przygody pozostałych dwóch bohaterów nie zachwycają. Wszystko sprowadza się do walki, walki i walki. Podobnie zresztą jak w literackich adaptacjach gier Blizzarda, w których dialogi i poznawanie życiorysu postaci także miały być jedynie „pomostem” łączącym kolejne starcia tych dobrych z tymi złymi.

Kolejnym elementem, który co prawda spełnia swoje zadanie, ale nie za bardzo pasuje do ogólnej koncepcji świata – przynajmniej moim zdaniem – jest sposób, w jaki Lullabi rysuje postacie: nieco dziecinny, zbyt nawiązujący do anime, i szczerze mówiąc, kobiety mają tu nieco zbyt wydatne, hm… biusty. Wszystko razem daje nieco pretensjonalny obraz o niskim poziomie powagi. Świat „Warcrafta” zawsze wydawał mi się mroczny, magiczny i ponury, tutaj natomiast otrzymujemy porcję kolorowych i wesołych rysunków. W niektórych miejscach najzwyczajniej brakuje też dopracowania ze strony grafika, postaciom na dalszych planach brakuje twarzy, mimika bohaterów także nie jest zbyt realistyczna.

Generalnie rzecz ujmując, nie jest to najlepsze dzieło, jakie w życiu czytałem. Nie mogę też powiedzieć, żeby było najgorsze, jednak na pewno plasuje się poniżej średniej. Czuję się nieco zawiedziony, ponieważ liczyłem na porcję solidnej fantastyki, a otrzymałem bardzo przeciętną historię o nikłej wartości artystycznej. Szkoda.

Michał Jadczak

„World of Warcraft” tom 1
Scenariusz: Walter Simonson
Szkice: Ludo Lullabi
Tusz: Sandra Hope (współpraca: Richard Friend, Philip Moy)
Kolory: Randy Moyor (Carrie Strachan)
Przekład: Jakub Kowalski
Wydawca oryginalny: WildStorm Productions / DC Comics
Wydawca polski: Egmont Polska Sp.z.o.o. na licencji DC Comics
Okładka: Jim Lee
Oprawa: miękka
Format: 150 x 228 mm
Stron: 173
Cena: 39,99 zł