Sylwetki i cienie - okładka

Sylwetki i cienie – okładka

„Potem Stefa dostała zapalenia płuc (…) A może to jednak Lila była chora?”. Podobne zdania, bez wyjątku, znajdziecie w każdej rodzinnej kronice. Michał Rzecznik, poszukując prawdy o swoich przodkach, przywołuje wszystkie ich tytułowe „Sylwetki i cienie” i pyta słowami Poncjusza Piłata: „Cóż to jest prawda?”. No właśnie. Cóż to jest? W podróż w przeszłość zaprasza nas Wydawnictwo Komiksowe.

W mojej rodzinie wciąż żywa jest historia legendarnie pięknej praprababki, a może prapraciotki, sama już nie wiem, która łamała serca. Urodziwa była ponoć tak, że aż zapierało dech. A jakie oczy fiołkowe, a jakie włosy! Wskutek tych opowieści rodzice każdej kolejnej dziewczynki, która miała przyjść na świat, trzymali kciuki, bo „a nuż się w nią wda?!”. Żadna się nie wdała.

Ale nie o to chodzi. Ten rodzinny mit jest bowiem uroczy, a anegdota wdzięczna i koktajlowa. O rodzinie najlepiej opowiadać właśnie z lekkością i humorem – tak jak robi to Michał Rzecznik, jeden z najodważniejszych i najoryginalniejszych twórców polskiego komiksu, w „Sylwetkach i cieniach”. Mimo że historia nie zawsze jest różowa i czasami w sentymentalnej podróży śladami tych bliskich lub tych dalszych – jak autor – możemy trafić na sprawy trudne, poznać rodzinne grzechy czy odkryć dramaty z przeszłości.

„Sylwetki i cienie”. Gustaw i Stefa

Rzecznik prowadzi czytelnika za rękę i zaznajamia go ze swoim drzewem genealogicznym. Zaczyna od przedstawienia pradziadków (rodziców Gustawa i rodziców Stefy), później oddaje głos bliskim. To właśnie z ich fragmentarycznych relacji oraz wspomnień dowiecie się, jakie były losy przodków współautora „Maczużnika”. Jedna miłość, druga miłość, dzieje banalne, inne znów trochę wstydliwe, między wierszami dramaty. Różne perspektywy i wyciągnięte wnioski z historią Polski w tle. Właśnie to składa się na niezwykły fabularny kolaż. Im głębiej zaczniecie w to wszystko wnikać, tym więcej informacji was zaleje. Tak, w pierwszej chwili możecie się pogubić, ale nie zniechęcajcie się. Cierpliwie analizujcie galerię postaci, którą autor w ramach ściągawki umieścił na początkowych kartach komiksu.

Gustaw i Stefa to postacie pełnowymiarowe i wyraziste, o fascynujących losach, które wnuk okrasił znakomitym (czasem nawet czarnym) humorem. Podobnie jak innych bohaterów, mniej lub bardziej ważnych dla fabuły. Mają swoje powiedzonka, charakterystyczne cechy, przekonania. Z ręką na sercu można więc stwierdzić, że autor zdał egzamin z obserwacji rzeczywistości na piątkę. Są na kartach „Sylwetek i cieni” historie czy anegdotki, które wciągną was tak samo jak dobre plotki sąsiadki o wspólnych znajomych.

Warto również podkreślić, że Michał Rzecznik w pracy nad komiksem przyjął trzy założenia. Po pierwsze, postanowił nie pisać scenariusza, tak by każda scena była improwizowana. Po drugie, podjął decyzję, że cały materiał zostanie zmontowany dopiero na samym końcu. I po trzecie, po skończeniu pracy obiecał sobie, że pójdzie do IPN-u zobaczyć teczkę dziadka, a na jej podstawie napisze posłowie. Nie zdradzę wam, jak skończyła się sprawa z IPN-em, ale na pewno warto pochwalić współautora serii „KOT” za dwa pierwsze postanowienia. To właśnie dotrzymanie tych obietnic nadało komiksowi ostateczny i wyjątkowy kształt. Improwizowany kolaż udowadnia, że najlepsze scenariusze pisze życie. I jest to ogromny atut „Sylwetek i cieni”.

Sylwetki i cienie - przykładowa plansza

Sylwetki i cienie – przykładowa plansza

Coś pożyczonego, coś nowego, coś niebieskiego

Inny ogromny plus komiksu to zabawa konwencją. Rzecznik zaskakuje różnorodnością – miesza ze sobą zdjęcia, dokumenty i tradycyjne komiksowe kadry. Nie boi się zabrać czytelnika w szaloną i niekonwencjonalną podróż, podczas której serwuje mnóstwo niespodzianek, jak np. kolorowe „rozkładanki” przywodzące na myśl rodzinny album. Komiks jest dzięki tym wszystkim niecodziennym rozwiązaniom żywy oraz dynamiczny, czyta się jak marzenie. Co ciekawe, w „Sylwetkach i cieniach” są również „pożyczone” kadry, cytowane ze wspólnych komiksów Rzecznika i Przemka Surmy oraz Leszka Wicherka.

Sylwetki i cienie - przykładowa plansza

Sylwetki i cienie – przykładowa plansza

Wszystko to wspaniały prezent na osłodę. Wydawnictwo Komiksowe znika bowiem z rynku i żegna się z czytelnikami tą fascynującą pamiątką rodzinną, o której jeszcze długo będzie się mówić. Gwarantuję, że podczas czytania będziecie co chwilę kiwać głowami: „Oj tak! Jakbym babcię słyszał!” i wyrobicie sobie emocjonalny stosunek do tego komiksu. Nie muszę chyba dodawać, że to pozycja absolutnie obowiązkowa.

Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
5/2019
Tytuł oryginalny: Sylwetki i cienie
Liczba stron: 128
Format: 192 x 255 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN: 9788364638459
Wydanie: I
Cena z okładki: 59 zł