KAMIEŃ PRZEZNACZENIA #3
Mówiąc szczerze, zabierałem się do lektury trzeciego tomu „Kamienia Przeznaczenia” bez specjalnego entuzjazmu, a nawet z pewnym uprzedzeniem. Zdecydował o tym bardzo słaby poprzedni tom, ale przede wszystkim napisana przeze mnie 2 lata temu recenzja antologii „Komiks Forum 2010” , której zdecydowanie najsłabszym punktem były komiksy narysowane przez Tomasza Kleszcza. Zresztą stwierdzenie, że Kleszcz narysował je, byłoby chyba pewnym nadużyciem. Bardziej powinienem napisać, że stoczył nierówny bój z podstawowymi zasadami rysunku. Wspominam o tym, bo porównanie tamtych komiksów z trzecim tomem „Kamienia Przeznaczenia” najlepiej obrazuje progres graficznych dokonań autora.
Bądźmy szczerzy, Tomasz Kleszcz nie jest i wszytko wskazuje na to, że już nigdy nie będzie drugim Moebiusem czy Jimem Lee. Nie sposób jednak nie docenić zauważalnego postępu, popartego – jak nietrudno zgadnąć – dużą pracą nad własnym warsztatem. Oczywiście, tak jak we wcześniejszych tomach, graficznie komiks jest bardzo nierówny, jednak z każdym tomem rozdźwięk między najlepszymi i najgorszymi momentami maleje.
Ja zwykle największym atutem Kleszcza jest tło: ulice, budynki, samochody, różnego typu sprzęt – widać tu inspirację najlepszymi mangowymi wzorcami. Warto jednak podkreślić, że Tomasz nieźle sobie radzi również z opowiadaniem obrazem, montażem poszczególnych kadrów, co dowodzi choćby w świetnej sekwencji otwierającej rozdział ósmy. Natomiast nadal problemem są postacie ludzkie, ich anatomia, a zwłaszcza twarze, choć i tutaj widać postęp i pod tym względem w niektórych ujęciach jest już prawie dobrze. Z kolei nie najlepszym chyba pomysłem jest tworzenie tego komiksu w kolorze a następnie drukowanie go w czerni i bieli, a właściwie w szarości, bo taki jest ostateczny efekt. Tym bardziej, że ów kolor też jest mocno nierówny; czasem położony jest z wyczuciem i dodaje rysunkowi głębi, czasem jednak jest płaski i uwypukla tylko wszelkie mankamenty oraz toporność kreski. Być może dlatego znów najsłabiej graficznie wypadła okładka.
Fabularnie „Kamień Przeznaczenia” to oczywiście typowy akcyjniak i nie inaczej jest również w trzecim tomie, choć tym razem Kleszcz chyba troszeczkę przesadził. Cały komiks jest właściwie jedną sekwencją akcji. W efekcie nie ma tu w zasadzie treści – zawartość fabularną można by ująć w trzech słowach: „Marduk ściga Duxa”. Naturalnie domyślam się, że Kleszcz chciał przeciągnąć trochę komiks, aby opóźnić finał i ostateczny(?) pojedynek. Jednak warto by było zobaczyć, jak robią to najlepsi (Gaiman, Ennis, Ellis). Jeśli nie ma się na tyle talentu, aby snuć opowieść tak jak oni, należy albo bardziej skondensować akcję, albo opublikować całą opowieść za jednym zamachem, w przeciwnym wypadku czytelnik po lekturze takiego tomu może mieć wrażenie, ze niczego sensowego się nie dowiedział.
„Kamień Przeznaczenia” to wciąż nie jest jeszcze w pełni profesjonalna robota, choć jednocześnie nie jest to już także totalna amatorszczyzna. Nie można jednak rozpatrywać jego wartości w oderwaniu od faktu, że w polskim komiksie właściwie nie ma serii sensacyjnych. I choćby dlatego trzeba Tomaszowi Kleszczowi kibicować, licząc że będzie czynił dalsze postępy.
Michał Siromski
„Kamień przeznaczenia #3”
Scenariusz: Tomasz Kleszcz
Rysunki: Tomasz Kleszcz
Tusz: Tomasz Kleszcz
Liternictwo: Tomasz Kleszcz
Wydawca: Tomasz Kleszcz
Data wydania: 2012
Objętość: 55
Format: 17,6 x 25
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: internet
Cena: 20 zł