Batman: Śmierć Rodziny

222x300

Kiedy przerwałem lekturę najnowszego Batmana w połowie tomu, byłem pewien, że moja recenzja będzie negatywna. Na szczęście była jeszcze druga połowa, która zmieniła moją opinię, może nie o sto osiemdziesiąt, ale o sto dwadzieścia stopni na pewno.

Trwający przez rok run Tony’ego Daniela w nowym „Detective Comics” spotkał się z dość powszechną krytyką. Krytyką – dodajmy – zasłużoną, choć w mojej ocenie Danielowi zdarzyło się kilka ciekawych pomysłów, tyle że scenarzysta z niego żaden, więc nie bardzo potrafił pomysły te przekuć w interesujące historie. Jedną z takich idei był motyw Jokera amputującego sobie twarz, aby uciec z Azylu Arkham. Koncept ten, choć z punktu widzenia logiki niezbyt sensowy, wizualnie prezentował się fascynująco i przerażająco zarazem, tworząc dodatkowo różne ciekawe opcje fabularne na przyszłość.

Po ucieczce Joker zniknął z uniwersum Batmana na kolejny rok i nie trudno było zgadnąć, że to celowa cisza przed triumfalnym powrotem. Moment ten właśnie nastąpił, terror i szaleństwo znowu goszczą na ulicach Gotham.

„Śmierć Rodziny” to w gruncie rzeczy pokaźny, obejmujący dwadzieścia trzy oryginalne zeszyty i 9 serii crossover. Wydany przez Egmont album zbiera zeszyty nr 13-17 Batmana, czyli główną oś fabularną historii; na szczęście do jej zrozumienia nie jest konieczna lektura pozostałych odcinków.

Komiks zaczyna się bez zbędnych wstępów: Joker od raz uderza na posterunek gothamskiej policji, aby odzyskać swoją twarz (czy raczej gnijący strzęp skóry, który z niej po roku pozostał) i przy okazji podreperować swoje konto trupów. Niestety, mimo iż pierwszy zeszyt ma stanowić hitchcockowskie trzęsienie ziemi (po którym napięcie ma tylko rosnąć), dramaturgia nie działa, głównie dlatego, że sekwencja ataku Jokera jest chaotyczna, nieciekawa i przede wszystkim totalnie nierealistyczna (kilkudziesięciu uzbrojonych i wyszkolonych policjantów nie może się obronić przed jednym szaleńcem?! no jednak nie wydaje mi się). Potem jest nieco lepiej, kiedy Batman i Joker rozgrywają pierwszą rundę w legendarnych zakładach chemicznych. W drugiej części akcja znów staje się chaotyczna, zaś kolejne spotkanie antagonistów przynosi niejaką konsternację: Joker wyjawia, że powrócił do Gotham, aby przekonać Batmana, iż współdziałanie z grupą pomocników (Robin, Nightwing, Batgirl, Red Hood) osłabia go i sprawia, że nie jest już tak skuteczny w swoim działaniu. Wydało mi się to zupełnie niezrozumiałe: nawet gdyby była to prawda, to co Jokerowi do tego? Czemu miałoby zależeć Jokerowi na triumfach Nietoperza?

Historia na dobre rozkręca się wreszcie w trzeciej części. Choć nadal prawdopodobieństwo zdarzeń szwankuje,

UWAGA SPOILER

(np. Joker przejął cały Azyl Arkham i nikt tego nie zauważył?! no jednak znów nie wydaje mi się)

to wreszcie pojawia się napięcie, które nie słabnie już do samego końca.

Mimo tych wszystkich zastrzeżeń komiks ratują trzy rzeczy. Po pierwsze interesujący koncept, że tym razem konfrontacja z Batmanem jest dla Jokera jednocześnie swego rodzaju perwersyjną, morderczą wersją sentymentalnego powrotu do przeszłości. Kolejne etapy pojedynku to jakby powtórzenia najsłynniejszych starć obu postaci z przeszłości, a zarazem pole do interesującej gry z komiksami źródłowymi. Nawiązania do takich komiksów jak „Batman: Zabójczy Żart” Alana Moore’a i Briana Bollanda, „Batman: The Man Who Laughs” Eda Brubakera i Douga Mahnke czy klasycznej (nie wydanej dotąd w Polsce) historii „Batman: A Death in the Family” Jima Starlina i Jima Aparo są dość oczywiste. Bardziej oczytani fani Batmana znajdą takich odwołań więcej, choćby do komiksowego debiutu Jokera z pierwszego numeru „Batmana”, opublikowanego w 1940 roku.

Drugim ważnym aspektem komiksu jest myśl przewodnia Jokera. Zawsze uważałem, że arcywróg Batmana jest najbardziej przerażający, kiedy o coś mu chodzi, kiedy jego czyny nie są tylko dyktowane bezinteresowną chęcią szerzenia chaosu. „Śmierć Rodziny” to kolejny na to przykład. Choć, jak wspomniałem, początkowo tezy Jokera zupełnie mnie nie przekonały, to jednak w dalszej części opowieści zamysł Jokera staje się bardziej jasny: nie tyle chce on przekonać Nietoperza, że lepiej mu będzie bez Bat-pomocników, ile próbuje wbić między nich klina, zasiać nieufność i wątpliwości. I trzeba powiedzieć, że to mu się akurat udaje i,

UWAGA SPOILER

pomimo że w komiksie nikt z pomocników Batmana nie umiera

 zgodnie z tytułem obserwujemy swego rodzaju śmierć tej specyficznej rodziny, zaś końcowe sceny jasno sugerują, że po tej historii wzajemne relacje nie będą już takie same.

Co istotne, pod koniec komiksu Joker idzie jeszcze dalej i wypowiada kluczową w mojej ocenie kwestię: a mianowicie że to on, wraz z innymi arcyłotrami Gotham jest dla Nietoperza prawdziwą rodziną, to dzięki niemu Batman może funkcjonować jako superbohater i w gruncie rzeczy jest najbliższą mu osobą.

Trzecim atutem „Śmierci Rodziny” są rysunki Grega Capullo. Do amerykańskiego artysty przez lata przylgnęła etykietka klona Todda McFarlane’a. Praca przy „Batmanie” była szansą oderwania na trwałe tej etykietki i Capullo wykorzystał ją w najlepszy możliwy sposób. Choć jego rysunki mają w sobie coś z cartoonowego skrótu i nie można ich uznać za w pełni realistyczne, to jednak zupełnie to nie przeszkadza. Capullo świetnie radzi sobie z kompozycją planszy, ma ciekawą kreskę, przede wszystkim jednak rewelacyjnie portretuje Jokera. Wykorzystuje do maksimum wizualne implikacje pomysłu z „doczepianą” twarzą Jokera, świetnie utrwala jego mowę ciała i wariackie zachowanie. W dużej mierze to właśnie dzięki rysunkom Joker w tym komiksie jest taki, jak powinien: groteskowy, przerażający, ale jednocześnie uwodzicielski i fascynujący. Swego rodzaju apogeum wizualnym są okładki do poszczególnych części – mój osobisty faworyt to okładka ostatniego zeszytu, zwłaszcza w alternatywnej wersji kolorystycznej, którą można zobaczyć w galerii na końcu albumu.

Obejmując stery odnowionej serii „Batmana” Snyder dokonał rzeczy zdawałoby się niewykonalnej: w budowanej przez siedemdziesiąt lat mitologii Nietoperza odnalazł zupełnie nowy element, ukazujący Batmana w świeżym świetle. Pisząc „Śmierć Rodziny” amerykański scenarzysta ponownie stanął przed ekstremalnie trudnym zadaniem, tym razem mierzył się bowiem z legendą Jokera. I ze starcia tego mimo wszystko znów wyszedł zwycięsko, co już teraz sytuuje go na pozycji jednego ze znaczących twórców przygód Batmana. Aż strach pomyśleć co będzie dalej.

Dziękujemy sklepowi Geek Zone (Galeria Ursynów, lokal 123 (Pierwsze piętro), Aleja Komisji Edukacji Narodowej 36, Warszawa) za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Komiks możecie kupić w sklepie Geek Zone.

Michał Siromski

Batman: Śmierć Rodziny
Tytuł oryginału: Batman Vol. 3: Death of the Family (The New 52)
Scenariusz: Scott Snyder i James Tynion IV
Rysunki: Greg Capullo, Jonathan Glapion, Jock
Kolor:
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Wydawca oryginalny: DC Comics
Data wydania: 2014
Data wydania oryginału: 2013
Liczba stron: 176
Format: 170×260 mm
Oprawa: twarda z plastikową obwolutą
Papier: kredowy
Druk: kolor
Dystrybucja: księgarnie, Internet
Cena: 75,00 zł