Złotą polską jesień na stoiskach komiksowych MFKiG w Łodzi zaczarowały „Czary Zjary” Simona Hanselmanna. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pełno w nich narkotyków, rozmów o seksie, narkotyków, wulgarnego języka, imprez, wszechobecnego syfu i narkotyków.
Prosta, kolorowa i sugerująca radosną lekturę historia. Taki obraz tworzy pierwsze, pobieżne przekartkowanie komiksu. Zagłębiając się w zbiór opowieści snutych przez Hanselmanna, można zauważyć, że początkowo śmieszne sytuacje bywają nad wyraz przygnębiające, czasami wręcz przerażające. Samo dzieciństwo autora nie należało do najłatwiejszego okresu w jego życiu. Hanselmann, który urodził się w Tasmanii, w jednej z rozmów określił ten obszar Australii jako zadupie, co zresztą powtórzył podczas spotkania na tegorocznym MFKiG. W tych niezbyt sprzyjających warunkach został wychowany przez uzależnioną od narkotyków matkę pracującą w barze dla motocyklistów. Hanselmann podkreśla, że umożliwiła mu życie w warunkach, w których mógł rozwijać swoją wyobraźnię. Autor w owym czasie zaczytywał się w europejskich komiksach, m.in. w „Asterixie i Obelixie”, „Przygodach Tintina”, ale także w „Kaczorze Donaldzie” i satyrycznym czasopiśmie „Mad”. Przez pewien czas sięgał do opowieści o superbohaterach, by jako trzynastolatek odkryć twórczość bardziej alternatywną z Danielem Clowesem na czele. Hanselmann zaczął pracować nad swoimi pierwszymi komiksami w wieku ośmiu lat. Wracając do wydanych przez Timofa „Czar Zjar”, w 2014 roku tytuł ten pojawiał się w różnego rodzaju zestawieniach zbierających najlepsze komiksy (Politics & Prose, Paste). Początkowo historyjki zebrane w „Czary Zjary” autor publikował na swoim mikroblogu Girl Mountain Tumblr.
Głównymi bohaterami komiksu są czarownica Megg, kot Mogg oraz Sowa. Mieszkają w wynajmowanym domu, gdzie większość czasu spędzają na paleniu trawki, piciu alkoholu i oglądaniu telewizji. Otoczenie, w jakim żyją, jest mocno zapuszczone, co widać po plamach brudu wyzierających z niemal każdego kąta i rzucającego się w oczy bałaganu. Ten stan zaniedbania wydaje się być permanentny i wszechobecny, dotyczy również sklepów, szkół, ogólnie miejsc, do których zdarza im się trafić. W tym chaotycznym i nieuporządkowanym świecie jedynie Sowa stara się wprowadzić jako taki ład. Ale – ze względu na złośliwość współlokatorów – jego chęć dokonania zmian najczęściej kończy się dla niego źle, bywa pośmiewiskiem dla swoich przyjaciół i obiektem niewybrednych żartów. Oprócz trójki charakterystycznych postaci w komiksie Hanselmanna pojawia się wilkołak Jones, były partner Megg, który na imprezach testuje możliwości swojego ciała, by zadziwić – i zniesmaczyć – swoje otoczenie. Bohaterowie raczą się żartami typowymi dla programów „Jackass”. Jest sranie do spaghetti, wsadzanie w odbyt sztucznych ogni. Pojawiają się też mniej oczywiste sposoby na spędzanie wolnych chwil, na przykład pocieranie moszny kuchenną tarką.
Codzienność w komiksach Hanselmanna bywa minorowa. Autor w niektórych historiach stworzył przygnębiający świat, z którego ucieczka zazwyczaj odbywa się przy pomocy używek, a i te nie zawsze pomagają w „znieczulaniu” życia. Najpopularniejsza jest trawka, którą chętnie pali Megg i Mogg. Sowie też się zdarza, ale częściej towarzyszy mu alkohol, z którym chciałby skończyć, jednak nie bardzo może liczyć na wsparcie swoich przyjaciół. W jednej z historyjek chce rzucić picie, ale współlokatorzy mu na to nie pozwalają. Częstują go rzekomym koktajlem witaminowym, który okazuje się być tanim ginem. Skutek jest taki, jakiego obawiał się Sowa, czyli wszczęcie bójki, która kończy się dla niego rozbitym dziobem. Niektóre historie stają się ciągiem upokarzających wydarzeń, w których uczestniczą bohaterowie. Świat u Hanselmanna bywa koszmarnym i brudnym miejscem, ale i relacje między bohaterami nie są zdrowe. Dla osób znających film „Gummo” Harmony’ego Korine’a świat wykreowany na ekranie może wydawać się dziwnie podobny do tego przedstawionego na łamach komiksu Hanselmanna. W obu dziełach mamy nieokreśloną przestrzeń, która staje się sceną dla wielu dziwacznych historyjek. U Korine’a bohaterowie swoje dni wypełniają polowaniami na koty i wąchaniem kleju, u Hanselmanna życie prywatne to popalanie trawki, wlepianie twarzy w telewizor i nękanie Sowy.
Rysunki Hanselmanna doskonale wpasowują się w narkotykowy wymiar niektórych opowieści, gdzie bohaterowie raczą się różnego rodzaju specyfikami. Pełno w nich abstrakcyjnych barw i surrealistycznych kształtów. Ale w „Czary Zjary” trafiają się mniej przyjemnie ilustracje, za pomocą których autor stara się zaznaczyć, że w życiu bywają dni, kiedy wstanie z łóżka jest ponad siły, a świat jawi się w ciemnych barwach. W takich depresyjnych chwilach czerń wydaje się wypełniać całe otoczenie, co w inteligentny sposób pokazał Simon Hanselmann.
W przypadku „Czary Zjary” ważne jest także tłumaczenie Marcelego Szpaka, które nadaje opowieści naturalny wymiar. Słowa nie są wymuszone i wkładane w usta bohaterów na siłę. Dialogi są więc swobodną gadką, pełną zabawnych stwierdzeń, oddającą charakter ich codziennych problemów i przygód. Czasami bywają jednak chaotyczne tak jak przygody bohaterów. Krótkie historie składające się na ponad 350-stronicowy album stanowią pobudzającą zmysły lekturę, podczas której można się pośmiać, ale i zastanowić nad pewnymi przykrymi stanami ludzkiej egzystencji. „Czary Zjary” to podręcznik często nieskutecznych prób ucieczki, wydostania się z przytłaczającej codzienności.
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: „Czary Zjary”
Tytuł oryginału: „Megahex”
Scenariusz i rysunki: Simon Hanselmann
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 360
Format: 165×230 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
ISBN: 978-83-63963-24-8
Cena okładkowa: 110 zł