„W IMIENIU POLSKI WALCZĄCEJ: ZAMACH NA KUTSCHERĘ”

Nihil novi

222x300

„W imieniu Polski Walczącej” to nowa seria wydawanych przez Instytut Pamięci Narodowej komiksów historycznych, mająca w założeniu prezentować najważniejsze akcje Armii Krajowej podczas II drugiej wojny światowej. Tom pierwszy skupia się na egzekucji dokonanej na człowieku zwanym „Katem Warszawy” – Franku Kutscherze, pełniącym funkcję dowódcy oddziałów SS i policji na dystrykt warszawski między październikiem 1943 a lutym 1944 roku.

Za scenariusz albumu odpowiada Sławomir Zajączkowski, którego śmiało można nazwać czołowym twórcą najnowszego polskiego komiksu historycznego. Podobnie jak w swoich pozostałych publikacjach dotyczących II wojny światowej, opowiada historię, opierając się na solidnych fundamentach faktograficznych, chociaż oczywiście nie rezygnuje także z elementów fabularyzacji. Jednak podstawowym celem „Zamachu” jest oczywiście wizualizacja samej egzekucji, której podporządkowane są wszystkie inne elementy albumu.

Ze szkodą dla nich

Scenarzysta stara się wprowadzić do narracji wszystkie postacie kluczowe dla przeprowadzenia zamachu, jednak – ze względu na ich dużą liczbę – większości czytelnik nawet nie zapamiętuje. Paradoksalnie, najwięcej miejsca otrzymuje sam „Kat Warszawy”, chociaż oczywiście nie poznajemy go z żadnej innej strony, jak tylko diabolicznego nazisty –– to wrzeszczący furiat, odnajdujący sadystyczną przyjemność w rozstrzeliwaniu setek Polaków i marzący o zabiciu wszystkich ludzi w Warszawie. Pozostali bohaterowie właściwie prześlizgują się po kolejnych stronach, zbici niemal w jedną, trudną do przeniknięcia masę, także przez styl rysowania Krzysztofa Wyrzykowskiego – niemal wszyscy młodzi konspiratorzy mają tę samą twarz, niezależnie od płci czy wieku; odróżnić ich można wyłącznie za pomocą fryzur czy ubrań, co dobitnie pokazują kadry, na których wszyscy stoją w szeregu, patrząc w kierunku czytelnika identycznymi oczami z identycznym wyrazem twarzy. Nie dowiadujemy się o nich niemal niczego – poza tym, oczywiście, że są dzielni, profesjonalni i bohaterscy. Kilka wybranych postaci otrzymuje wcześniejszą ekspozycję – na każdą przypadają średnio dwie strony (opatrzone śródtytułami z pseudonimem operacyjnym), na których autorzy informują nas właściwie tylko o tym, jakie dana postać nosi nazwisko i do jakiej formacji należy. Konstrukcja charakterologiczna prawie nie istnieje. Mamy do czynienia zo wyciętymi z papieru sylwetkami, które nie odczuwają emocji, nie posiadają odruchów i skupiają się wyłącznie na powierzonym zadaniu. Jeśli nawet istnieją jakieś wątpliwości, pojawia się niepokój czy strach, to scenarzysta błyskawicznie rezygnuje z pokazywania tego. Chociaż widać niezdarne próby uczynienia bohaterów ludzkimi (jak choćby nijak nieprzystający do akcji i momentalnie urwany dialog o młodzieńczym zauroczeniu jednego z przywódców egzekucji), przynoszą one zgoła odmienne skutki. Zamiast służyć nadaniu psychologicznej głębi czy wywołaniu sympatii czytelnika, uwydatniają tylko schematyczną bylejakość w kreacji postaci, które i tak mają za zadanie wyłącznie pięknie i ofiarnie złożyć młode życie w służbie Ojczyzny.

Tempo narracji jest wciąż zaburzane – nie tylko przez założoną fragmentaryczność, służącą wprowadzaniu kolejnych bohaterów, ale także ze względu na dużą liczbę przypisów. W dialogach przywołuje się bowiem także wydarzenia i postacie nie pojawiające się na kartach „Zamachu” –– oczywiście zrozumiała jest konieczność nakreślenia szerszego tła wydarzeń, jednak w kilku momentach Zajączkowski zdecydowanie traci umiar w szafowaniu faktami. Prowadzi to do dziwnych sytuacji, gdzie w niektórych partiach komiksu informacji jest zbyt dużo, a w innych z kolei – zbyt mało. Scenarzysta jakby mimochodem wtrąca kilka ciekawostek, na przykład metody zmylenia śledzącego na ulicy, ale prawie nie prezentuje śledztwa, mającego na celu ustalenie tożsamości „Kata Warszawy”, który nie podpisywał swych obwieszczeń nazwiskiem, ani nie pokazywał się publicznie. Metody działania kontrwywiadu ograniczają się w albumie do ciągłej obserwacji, natomiast rozwiązanie zagadki przynosi pojawienie się, niczym deus ex machina, generała Emila Fieldorfa, sypiącego jak z rękawa zawczasu zdobytymi danymi. Szkoda, że autorzy nie pokazują nam, w jaki sposób wszedł w ich posiadanie. Ze scenariusza Zajączkowskiego dowiemy się tylko, że wywiadowcy bardzo dużo chodzili po ulicach i uważnie się wszystkiemu przyglądali. No i byli odważni, oczywiście. Superlatywy na ich temat powracają w dialogach jak mantra.

No właśnie – mantra. Biorąc pod uwagę wydawcę, zrozumiały jest w takiej sytuacji prosty podział na Niemców – przerażających władców ciemności (właściwie wszyscy sportretowani w komiksie oficerowie nazistowscy są albo naznaczeni fizycznym defektem, albo wykrzywiają twarze w straszliwych grymasach) i ofiarnych, niezłomnych młodych Polaków (pięknych i przystojnych – w niektórych przypadkach na przekór ich rzeczywistemu wyglądowi, o czym można się przekonać, oglądając fotografie we wkładce historycznej na końcu albumu). Jednak ciągłe powtarzanie tego, jak mężni są polscy harcerze, a jak bardzo zbrodniczy i żądni krwi Niemcy zaczyna irytować czytelnika. Liczba ofiar Kutschery mówi sama za siebie, niepotrzebny jest zalew podkreślających ją przymiotników.

Rysunki Krzysztofa Wyrzykowskiego przywodzą na myśl klasyczne komiksy frankofońskie z lat 70. – utrzymane w duchu realistycznym, z zachowaniem anatomicznych proporcji postaci i… nieco archaiczne. Nieznośnie statyczne postacie i brak dynamizmu – nawet w kulminacyjnej scenie zamachu i późniejszego pościgu samochodowego – wyglądają pięknie, zwłaszcza w przygaszonej palecie barw, ale nie angażują uwagi czytelnika. Tym bardziej, że przez wytknięte już podobieństwo postaci nie wiemy właściwie, kto żyje, a kto zginął, dopóki nie poinformują nas o tym ramki narracyjne.

„W imieniu Polski Walczącej: Zamach na Kutscherę” nie jest albumem nieudanym. Bez wątpienia autorom udało się osiągnąć ich podstawowy cel, a więc – zgodnie z założeniami serii – zaprezentowanie czytelnikowi istotnej dla AK egzekucji nazistowskiego zbrodniarza. Rysunki są czytelne, informacje podane jasno i zwięźle, chociaż w dużym zagęszczeniu. Jednak czy jest to dobry komiks dla czytelnika, poszukującego przede wszystkim atrakcyjnej fabuły i wyrazistych postaci? Raczej nie. To po prostu typowy polski komiks historyczny na zlecenie – stawiający zdarzenie ponad bohaterem, prosto wartościujący i ładnie narysowany. Jednak nic ponadto. Nic nowego, nic świeżego.

Dziękujemy Instytutowi Pamięci Narodowej za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Rafał Kołsut

„W imieniu Polski Walczącej: Zamach na Kutscherę”
Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
Rysunki: Krzysztof Wyrzykowski
Wydawnictwo: Instytut Pamięci Narodowej
Liczba stron: 54
Format: A4
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Data wydania: luty 2013
Wydanie: I
Cena z okładki: 41 zł