Lata 50. XX wieku w USA zwane są „Nową erą dobrego samopoczucia”. Podstawową przyczyną cechującego dekadę optymizmu był stan gospodarki amerykańskiej, zapewniającej stabilny i długotrwały dochód rodzinom pracowniczym – po raz pierwszy od roku 1929. Cały kraj znacznie wzbogacił się podczas trwania II wojny światowej, zaś pracujący pełną parą przemysł na usługach armii stworzył wiele nowych miejsc pracy. Rosła koncentracja kapitału i produkcji. Ameryka wyszła z ogólnoświatowego konfliktu bez żadnych strat własnych, wręcz przeciwnie – dzięki budowaniu rynków zbytu w krajach zrujnowanych przez wojnę, wzbogaciła się bardziej niż kiedykolwiek, zwielokrotniając produkcję dóbr materialnych przeznaczonych zarówno dla własnych obywateli, jak i rozpoczynającej mozolną odbudowę Europy.

Sprzyjająca sytuacja gospodarcza stała się zachętą dla młodych par, które podjęły decyzję o posiadaniu więcej niż statystycznej dwójki dzieci. Wraz ze znacznym zmniejszeniem się śmiertelności, gwałtowny przyrost urodzeń spowodował nastanie wyżu demograficznego, znanego jako „Baby boom”. W 1945 roku USA zamieszkiwało 140 milionów ludzi, po zaledwie pięciu latach liczba ta wzrosła o 10 milionów, zaś w 1960 roku Amerykę zaludniało już 178,4 miliona mieszkańców.

Tak lawinowe zwiększenie się populacji kraju wymagało wyjątkowych rozwiązań w dziedzinie budownictwa, by zaspokoić palącą potrzebę stworzenia nowych osiedli mieszkaniowych. W ciągu dziesięciu lat od zakończenia wojny na terenie całego kraju powstało piętnaście milionów domów z ogródkami, tworzących gigantyczne osiedla podmiejskie – suburbia.Wielkie ośrodki miejskie zostały otoczone geometryczną pajęczyną przedmieść – równo ustawionych, jednakowo pomalowanych i rozmieszczonych z aptekarską dokładnością tanich domków, do których rychło wprowadziły się szczęśliwe rodziny z gromadkami dzieci. 

Przeprowadzka z zatłoczonych miast na spokojne i ciche przedmieścia łączyła się ze zmianą mentalności i obyczajów milionów Amerykanów. Nowo wykształcona społeczna etyka kładła największy nacisk na wartości rodzinne i szacunek dla członków wspólnoty lokalnej (zwłaszcza sąsiedzkiej), a także poszanowanie publicznego mienia i wzajemną pomoc. Po latach gnieżdżenia się w wielopiętrowych wieżowcach i mijania na ulicach anonimowego tłumu, szczęśliwi mieszkańcy przedmieść błyskawicznie nawiązywali przyjacielskie stosunki z lokatorami okolicznych domów i angażowali się w życie dzielnicy. Dorastający w czasach Wielkiego Kryzysu rodzice byli gotowi zapewnić swoim dzieciom wszystko, co najlepsze, równocześnie wynagradzając sobie wyrzeczenia dzieciństwa. Ci, którzy przyszli na świat w czasie „Baby boom” mieli stać się w zamyśle najszczęśliwszą generacją Ameryki. 

Nowy dom, nowy świat

Jednym z setek tysięcy obywateli Stanów Zjednoczonych, którzy przeprowadzili się do własnego domku na przedmieściach zaraz po zakończeniu II wojny światowej była absolutna gwiazda krótkometrażowych filmów animowanych wytwórni Walta Disneya – Kaczor Donald. Kreskówki z opierzonym raptusem biły rekordy popularności, przebijając nawet ikonę lat 30., Myszkę Miki we własnej osobie. Animator Jack Hannah, po przejęciu obowiązków reżysera serii o Donaldzie, postanowił osadzić przygody ukochanego przez miliony mieszkańców USA bohatera w dobrze im znanym otoczeniu i kontekście. W 1947 roku rozpoczął realizację cyklu filmowego, prezentującego nieskończoną batalię między niestrudzonym kaczorem a kolejnymi kohortami szkodników, atakujących jego pielęgnowany z czułością i oddaniem ogródek. Cieszący się od niedawna własnymi skrawkami zieleni widzowie identyfikowali się z odpierającym (z lepszym lub gorszym skutkiem) ciosy zwierzęcego nieprzyjaciela Donaldem i dopingowali go w walce ze złośliwymi wiewiórkami (Chip & Dale, 1947), mrówkami (Tea for Two Hundred, 1948) oraz pszczołami (Inferior Decorator, 1948).

Wyprowadzka z miasta nastąpiła także w seriach komiksowych z kaczorem w roli głównej, tworzonych przez Ala Taliaferro – rysownika kultowego paska gazetowego z animowanymi postaciami studia Disneya (scenarzystą większości historyjek był Bob Karp). W ich ujęciu jednak Donald pozostawał wyłącznie nośnikiem gagów, przeniesionym na papier zlepkiem dowcipów z kreskówek. Nie posiadał jeszcze ani ukształtowanej osobowości z wyrazistymi cechami charakteru (twórcy filmowi koncentrowali się właściwie wyłącznie na jego skłonności do błyskawicznej utraty panowania nad sobą), ani w pełni skomponowanej przestrzeni, w której mógł działać.

Korzystając z taktyki reżyserów animacji, pracujący dla studia rysownicy komiksowi umiejscawiali akcję kolejnych żartów w nienazwanym mieście (wiadomo było jedynie, że znajduje się ono w Ameryce, Donald bowiem niejednokrotnie udowodnił na ekranie, iż jest zadeklarowanym patriotą) i niedookreślonych czasach (chociaż gdzieniegdzie pojawiały się wskazówki w postaci nowinek technicznych – np. radioodbiornika czy telefonu). 

O samym Donaldzie nie można było powiedzieć wiele więcej: nie przynależał do żadnej konkretnej warstwy społecznej, nie miał określonych aspiracji i chociaż niejednokrotnie zdradzał błyskotliwość umysłu (zwłaszcza, gdy dla rozwiązania problemu zachodziła potrzeba błyskawicznej improwizacji), wciąż jego dominującą cechą pozostawał brak kontroli nad gniewem. Potrzeba było odważnego autora, który zmieni to raz na zawsze, tworząc status quo komiksowego świata Donalda, obowiązujące bez większych zmian do dziś. Potrzeba było „Duckmana”. 

„Duckman”

Carl Barks, zwany przez fanów „Duckmanem” lub „Ojcem Kaczek”, początkowo pracował w wytwórni Disneya jako jeden ze scenarzystów kreskówek. Postanowił jednak zrezygnować z posady w roku 1942, gdy studio skupiło się na produkcji krótkometrażowych animacji propagandowych – oczywiście ze znanymi i lubianymi postaciami w rolach głównych, jak ma to miejsce choćby w filmie The Spirit of ’43 (1943, reż. Jack King), gdzie alegoria Rozrzutności (z hitlerowskim wąsikiem i zaczesaną na bok grzywką) wraz z wcieleniem Oszczędności (mądry staruszek ze Szkocji) toczą bój o duszę Donalda, który właśnie otrzymał wypłatę pensji. Dobro zwycięża i kaczor, miast przeputać ciężko zarobione dolary na hazard i inne rozrywki w kasynie, którego drzwi mają kształt swastyki, oddaje wszystko co do centa państwu. Dzięki jego pieniądzom amerykańskie fabryki pracują pełną parą, a nowe samoloty i okręty bojowe już ruszają do Europy, by dać nauczkę nazistom.

Barks, pragnący kontroli nad całością kreowanej historii, nie mógł w pełni wykorzystać swojej wyobraźni pracując w kilkunastoosobowym zespole, realizującym kreskówki zgodne z odgórnymi założeniami kierownictwa produkcji. Na krótko przed opuszczeniem wytwórni, wraz Jackiem Hannahem – wówczas kolegą Carla z działu scenariuszowego, podjęli się zaadaptowania niezrealizowanej krótkometrażówki Morgan’s Ghost na 64 – stronicowy komiks dla wydawnictwa Western Publishing (wydany w październiku 1942 roku jako Donald Duck Finds Pirate Gold ze scenariuszem Boba Karpa). To był początek drogi „Duckmana”.Dzięki propozycji wydawnictwa, poszukującego autorów historyjek o Donaldzie o objętości dziesięciu plansz, Barks wreszcie mógł popuścić wodze fantazji i stworzyć Donalda tak, jak sam go widział – jako bohatera z krwi, kości i pierza.

Stałą praktyką wydawnictw, publikujących komiksy z postaciami wytwórni Disneya było ukrywanie danych autorów – zarówno scenariusza, jak i rysunków. Było to spowodowane polityką marketingową studia, któremu zależało na przekonaniu odbiorcy zarówno kreskówek, jak i historyjek obrazkowych, że to sam poczciwy wujaszek Walt poświęca cały swój czas na tworzenie ich w pojedynkę.Z tego też powodu nazwisko Barksa było przez wiele lat nieznane czytelnikom. Doceniając jego charakterystyczny styl i zdolność do powoływania do życia wyrazistych postaci drugoplanowych fani ochrzcili anonimowego mistrza „Duckmanem”, domagając się listownie zdradzenia jego tożsamości. Dopiero w latach 60. udało im się dotrzeć do prawdy. Drugim funkcjonującym w środowisku miłośników jego historii pseudonimem Barksa było w pełni zasłużone miano „Ojciec Kaczek”. Twórca bowiem nie tylko wykreował małą ojczyznę Donalda: fikcyjne miasto Kaczogród (Duckburg) w stanie Calisota (jest on położony mniej więcej na terenie północnej Kalifornii, na zachodnim wybrzeżu USA; nazwa pochodzi z połączenia słów „California” i „Minnesota”). Zaludnił ją również jego rodziną, przyjaciółmi i znajomymi.

Do tej pory, poza (znaną z pasków Ala Taliaferro i nakręconej na ich postawie w roku 1938 animacji Donald’s Nephews) trójką nieznośnych siostrzeńców (dzieci „Baby boomu”!) – Hyziem, Dyziem i Zyziem (Huey, Dewey & Louie), o korzeniach Kaczora nie było wiadomo niemal nic. Dzięki komiksom „Duckmana” miało to rychło się zmienić.

Grunt to rodzinka

 

Donald to młody mieszkaniec domu z ogródkiem na przedmieściach Kaczogrodu. Przez prześladującego go pecha zmuszony jest imać się różnych zawodów, by wykarmić trójkę pozostających pod jego opieką siostrzeńców: członków zastępu Młodych Skautów (powszechny udział dzieci i młodzieży w formacjach harcerskich jest kolejną charakterystyczną cechą lat 50.).

 

Chłopcy są synkami bliźniaczki Donalda Delli. Ich ojciec nie jest znany. W paskach Taliaferro z roku 1937 Donald odbiera telegram, w którym siostra prosi o zajęcie się niesforną trójką, ponieważ na skutek ich wybryków jej mąż trafił do szpitala (pod jego krzesłem eksplodowała petarda). Chociaż początkowo można odnieść wrażenie, że ich kolejne występy (zyskali bowiem wielką popularność wśród czytelników) są ponownie efektem opłakanych w skutkach dowcipów, od pewnego momentu Donald przejmuje wszystkie obowiązki rodzicielskie. Kwestia dalszych losów Delli (w animacji z roku 1938 określonej jako „Dumbella”) i jej anonimowego partnera była latami pomijana przez twórców – zarówno komiksowych, jak i animatorów.  

Kacza rodzina mimo braku finansowej płynności nie cierpi jednak nędzy – nowoczesne wyposażenie domu i posiadany samochód kwalifikują ich do uboższej klasy średniej. Problemem jest raczej wieczny niedobór gotówki na bieżące potrzeby. Nie przeszkadza im to jednak w dogadzaniu sobie oraz korzystaniu z drobnych przyjemności dnia codziennego. Vance Packard w eseju Ameryka zmienia charakter porusza kwestię rodzącej się „nowej moralności”, zakładającej, iż wysoki standard życia należy się każdemu, niezależnie od jego zasobów pieniężnych.Nieco zbyt rozrzutny Donald często usiłuje wspomóc domowy budżet licznymi pożyczkami od znajomych i rodziny – zwłaszcza swego wuja Sknerusa McKwacza (Scrooge McDuck), najbogatszego (lecz i najbardziej skąpego) kaczora na świecie. 

Wujaszek

To właśnie nieprawdopodobnie majętny, zdziwaczały krewniak jest najbardziej znanym tworem Barksa. Po zerwaniu kontaktów z rodziną przed laty, gdy Donald był jeszcze kaczątkiem, stary bogacz wycofał się na wiele lat z życia publicznego, by przypomnieć o sobie dopiero w grudniu roku 1947, w historii Christmas on Bear Mountain. Postać nieznośnego, zgorzkniałego wuja o szkockich korzeniach miała kilka elementów wspólnych z alegorią Oszczędności ze wspomnianej kreskówki The Spirit of ’43 sprzed czterech lat. 

 

005

 

Oprócz posiadłości, pełnej pamiątek z podróży po całym świecie, Sknerus jest również posiadaczem najsławniejszego budynku Kaczogrodu – stojącego na najwyższym miejskim wzgórzu Skarbca, ogromnej sześciennej pancernej fortecy, chroniącej składowanego przez niego pieniądze. Oczywiście, nie jest to cały jego majątek – lwia część kapitału McKwacza krąży w żyłach ogólnoświatowego finansowego imperium. Poświęciwszy całe życie budowie systemu rozmaitych inwestycji i kreowaniu rynków zbytu we wszystkich zakątkach kuli ziemskiej, działa niemal w każdej branży. Gdy w historii Only a Poor Old Man z marca 1952 roku Hyzio, Dyzio i Zyzio pytają wprost odpoczywającego na hałdach dolarów kaczora o źródła jego bogactwa, Sknerus odpowiada: „Zarobiłem te pieniądze na morzach, w kopalniach i w czasie wojen hodowców bydła o dawne granice! Zarobiłem je, bo byłem twardszy od najtwardszych i sprytniejszy od najsprytniejszych! Ten srebrny dolar z 1898… mam go z Klondike! Odmroziłem sobie dłonie do kości, wygrzebując złote samorodki ze strumieni.”

W komiksie The Seven Cities of Cibola (wrzesień 1954 roku) Barks wymienia większość sektorów działalności Sknerusa: szyby naftowe, koleje, kopalnie złota i drogich kamieni, farmy, fabryki, statki parowe, młyny, sklepy detaliczne, stacje radiowe, prasa, teatry, kina, rybołówstwo, przetwórnie żywności, wyścigi konne… Po głębszym namyśle stary kaczor stwierdza jednak, że nie została chyba żadna dziedzina, w której nie próbowałby zarobić – od sprzedaży lemoniady po badania archeologiczne. Gdyby do listy dołączyć zakłady zbrojeniowe, Sknerus ucieleśniałby cały biznes Stanów Zjednoczonych (można przypuszczać, że właśnie z powodu nieuchronności tematu kontraktów militarnych Barks sugerował we wczesnych komiksach, że Sknerus jeszcze przed II wojną wycofał się ze świata biznesu, po czym powrócił do interesów dopiero po jej zakończeniu).

Rozpoczynał zarabianie pod koniec epoki Dzikiego Zachodu, na kolonizowaniu terenów Indian i budowie kolei, poprzez wielkie gorączki złota, aż po nowoczesne zakłady produkcyjne. McKwacz odrzuca przy tym jako metodę zarobku operacje giełdowe i obracanie pieniędzmi w kręgach finansjery, uznając tę drogę za moralnie wątpliwą (jego niechęć do bogacenia się w ten sposób jest szczególnie interesująca w kontekście krachu na giełdzie w roku 1929, którego przyczyną było m.in. sztuczne zawyżanie cen i ryzykowne spekulacje wartościami akcji). Sknerus wierzy wyłącznie w legalną i ciężką pracę. To jeden z najważniejszych przekazów, jakie niosą za sobą komiksy Barksa. 

Podkreślając wielokrotnie, iż majątek Sknerusa został zgromadzony dzięki uczciwości i korzystaniu z życiowych doświadczeń, dla dodatkowego zobrazowania wyznawanej zasady autor wprowadza do historyjek z Donaldem postać kuzyna pechowego kaczora – obdarzonego nieprawdopodobnym szczęściem Gogusia Kwabotyna (Gladstone Gander), egoistę i skrajnego lenia, utrzymującego się wyłącznie z kolejnych nagród w loteriach i znalezionych na ulicy cennych precjozów lub banknotów o dużych nominałach (po małe kwoty nie chce mu się nawet schylać). Żyjący na wysokiej stopie nierób, unikający jak ognia wszelkiej pracy i polegający wyłącznie na przychylności Fortuny jest zaprezentowany przez Barksa jako bohater skrajnie niesympatyczny i słusznie (zazwyczaj) przegrywający z Donaldem rywalizację o względy ich wspólnej ukochanej – kaczki Daisy. 

Najbogatszy na świecie

Mimo skąpstwa Sknerusa i głodowych stawek, jakie otrzymują za pracę dla niego Donald i siostrzeńcy (standardowe wynagrodzenie wynosi trzydzieści centów za godzinę – nawet za pomoc przy poszukiwaniu skarbów), dzięki jego interesom wszyscy – szybciej lub wolniej – bogacą się. Gdy w krótkiej historyjce Something fishy here Donald postanawia zrobić wujkowi kawał, podrzucając mu gazetę ze spreparowaną informacją na temat decyzji Kongresu o zmianie krajowej waluty na ryby, McKwacz – by udowodnić coś zarówno sobie, jak i swemu krewniakowi – z pełnym zaangażowaniem w rekordowym tempie zbija nową fortunę, po czym przepisuje ją na Donalda jako jedynego spadkobiercę. Zabawna miniatura, poza pokazaniem czytelnikowi, jak łatwo może dojść do dużych pieniędzy (jeśli tylko nie boi się zakasać rękawów), uzmysławia także, iż na dobrą sprawę w rękach Sknerusa znajduje się kontrola nad światową gospodarką. Gdyby stary kaczor zechciał, mógłby niemal z dnia na dzień doprowadzić do załamania rynku na kilku kontynentach – o wiele bardziej katastrofalnego w skutkach, niż Wielki Kryzys. W opowieści The Secret of Atlantis (marzec 1954) bogacz dla wygrania zakładu z Donaldem postanawia uczynić starą ćwierćdolarówkę z roku 1916 najrzadszą monetą na świecie. W tym celu skupuje wszystkie istniejące egzemplarze nominału, wybite w tym czasie, po czym wyrzuca je do oceanu, zostawiając sobie wyłącznie jedną, ostatnią sztukę, której wartość wzrasta do „dziesięciu skyrillionów” (Barks wielokrotnie korzysta z wymyślonych jednostek miary, zwłaszcza dla opisania wartości majątku Sknerusa. Przykładowo, w komiksie The Second-Richest Duck z roku 1956 jego łączny kapitał zostaje wyceniony na „jeden multiplujillion, dziewięć obskwatumatillionów, 623 dolary i 62 centy.” Sam skarbiec, głęboki na trzydzieści metrów, zawiera ponoć trzy akry sześcienne gotówki). Jednak, gdy po licznych perypetiach (łącznie z wyprawą do tytułowego podwodnego królestwa Atlantydy) Sknerus przynosi monetę do numizmatyka, dowiaduje się, iż na świecie istnieje tylko jedna osoba, mająca dość pieniędzy, by zapłacić za ten egzemplarz: on sam. 

Kacza historia świata

Mimo iż Kaczogród to fikcyjne miasto w nieistniejącym stanie, przygody Donalda i jego rodziny wciąż umiejscowione są w Ameryce, której historia przebiegła mniej więcej podobnym torem, jak w rzeczywistości. Chociaż w filmach animowanych II wojna światowa była obecna bez żadnych wątpliwości i przemilczeń (najbardziej znanym przykładem może być tu kreskówka Der Fuehrer’s Face w reżyserii Jacka Newitta z 1943 roku, przedstawiająca koszmarny sen Donalda o życiu w III Rzeszy), Barks bardzo rzadko umieszczał w swoich komiksach odniesienia do niedawnego globalnego konfliktu. Jednym z nielicznych śladów może być kadr na stronie siódmej historii, zwanej umownie The Horse-radish Treasure (wrzesień 1953 roku), na którym penetrujący dno oceanu Donald komentuje w myślach widok olbrzymiego wraku: „Ten tankowiec musiał zatonąć podczas wojny!” Podobny szczegół pojawia się także we wspomnianej już opowieści o Atlantydzie, gdzie siostrzeńcy śmiało wchodzą do zatopionego samolotu, wiedząc, iż w jego luku nie ma bomb – w przeciwieństwie do przerażonych mieszkańców podwodnego królestwa: „Pojazdy z waszego świata są pełne straszliwych przedmiotów, które eksplodują!” Jednak gdyby nie te drobne sugestie właściwie można by pomyśleć, że kaczogrodzkiej rzeczywistości wojna nie miała miejsca, co uzmysławia, jak bardzo Barks chciał się odciąć w swoich pracach od narracji animowanej.

Równocześnie, umiejscawiając akcję komiksów w czasach sobie współczesnych, zdecydował się odmalować w nich nieodzowny element specyfiki lat 50., pomijany z kolei w powstających w tym samym okresie kreskówkach: społeczny strach przed komunizmem.

Kolektyw zbrodni

 

Po przeprowadzeniu w Związku Radzieckim pierwszej detonacji bomby atomowej w roku 1949, wśród amerykańskich obywateli zrodziła się obawa o dalsze losy kraju. Do spełniającego się snu o potędze zaczęły wkradać się upiory. Pisma „Life” i „Look” na wyścigi drukują artykuły, wykazujące konieczność budowy w przydomowych ogrodach bunkrów przeciwatomowych, a także obowiązkowych ćwiczeniach alarmowych młodzieży szkolnej na wypadek nalotu Rosjan. 

Podobnie jak w przypadku II wojny światowej, zagrożenie komunizmem jest przez Barksa jedynie sugerowane (przynajmniej do czasu). W komiksie Tralla La (czerwiec 1954 roku) jednym z całej czeredy gnębiących Sknerusa ulicznych kwestorów jest agresywny, brodaty szczur, żądający przekazania miliarda dolarów na rzecz L.O.M. Na pytanie McKwacza, czym jest L.O.M., gryzoń wykrzykuje: „Liga Obalania Miliarderów! Precz z bogatymi!” Być może nieprzypadkowo (w pierwszej publikacji i większości przedruków) ma przy tym na sobie czerwony sweter. 

01

Jednak na nieprzebrany majątek kaczego krezusa czyhają także rzesze pospolitych złodziei i włamywaczy. Jednymi z najbardziej niebezpiecznych są Bracia Be (Beagle Boys) – ogromna banda, złożona z członków przestępczej rodziny, w której wszyscy z dziada pradziada parają się kradzieżą. Interesujący jest tutaj pomysł Barksa na ubranie całego gangu w jednakowe stroje (więzienne uniformy) i zunifikowanie ich wyglądu – właściwie żaden z bezwzględnych Braci nie posiada jakichkolwiek cech zewnętrznych, odróżniających go od pozostałych.

Działają zawsze jako kolektyw, realizując plany w co najmniej trzy osobowych zespołach (najczęściej jednak atakują w ósemkę), zaś zamiast imion posługują się numerami z kartotek, wybitymi na umieszczonych na piersiach tabliczkach (kolejnej pamiątce z bogatej przeszłości w zakładach penitencjarnych). Skrajnie amerykańska indywidualność Sknerusa zostaje przeciwstawiona armii jednakowych, pozbawionych osobistych cech drabów, kierowanych nadrzędną ideą pozbawienia go pieniędzy. Równocześnie złowieszczy braciszkowie wydają się funkcjonować poza prawem – chociaż po każdym nieudanym skoku trafiają znowu do więzienia, błyskawicznie uciekają lub zostają z niewiadomych powodów zwolnieni, by dalej knuć i wprowadzać w życie próby sforsowania skarbca. Czasem także ich miejsce zajmują kolejni, także identyczni, kuzyni. Niemożliwe do wytępienia zagrożenie nigdy nie ustępuje, zaś obecność Braci Be w Kaczogrodzie stanowi potencjalne niebezpieczeństwo dla wszystkich członków kaczej rodziny. 

Imperium Zła

Poza familią Be Sknerus zyskał za sprawą Barksa także innych przeciwników, łasych na jego pieniądze – agentów odległego, rządzonego autorytarnie kraju o nazwie Brutopia. Symbolem najeźdźców był wizerunek młota i kajdan: godło państwa. Pragnąc przez pozbawienie kaczora majątku zrujnować ekonomię USA, Brutopianie dążą do dominacji nad światem, mając w ręku potężny atut – nowy i niezwykle niebezpieczny pierwiastek chemiczny, zwany „bombastium”. Zakusy makiawelicznych cudzoziemców udało się odeprzeć w historii A Cold Bargain (marzec 1957 roku), jednak pierwsza porażka nie zniechęciła szpiegów do kolejnych prób. Pytanie brzmiało jedynie: kiedy uderzą następnym razem? Jak w książce Ameryka – Nowy Rzym pisze historyk Peter Bender: „demonizacja wroga wynikała z niewzruszonej pewności siebie, która uskrzydlała Amerykę od jej początków. Kto uświęca własną formę życia, musi diabolizować orędowników innej formy. (…) Walka o władzę i interesy po obu stronach przerodziła się w wojnę ideologiczną. Jak każda taka wojna, przynajmniej na dłuższą metę, dopuszczała jedynie zwycięstwo albo klęskę. Świat miał się stać albo demokratyczny, albo komunistyczny”.

Pamiątka

Carl Barks odszedł na komiksową emeryturę w roku 1965 (zajął się m.in. malowaniem obrazów ze swoimi pierzastymi bohaterami, z których wiele zdobi niniejszy tekst). Jednak jego postaci pozostały. I chociaż lata mijają, zimna wojna się zakończyła, a do Kaczogrodu wkroczyły nowoczesne technologie, Donald, Sknerus i spółka pozostali tacy, jacy byli w jego komiksach. W ich życiu przez ponad pięć dekad niewiele się zmieniło i raczej nigdy nie zmieni. To ponadczasowy pomnik mentalności pierwszej powojennej dekady USA: epoki wielkich nadziei i nieustannego strachu przed jutrem.