W czwartym tomie Paper Girls przenosimy się wraz z bohaterkami do roku 2000. To szczególna data, bo wtedy mieliśmy latać na plecakach rakietowych po futurystycznych miastach, a naprawdę dostaliśmy tylko sekcję komentarzy na Onecie. Czyli chyba trochę bliżej apokalipsy, jaką miała nam zaserwować pluskwa milenijna niż utopijnego społeczeństwa przyszłości.
Dziewczęta trafiają w sam środek potyczki pomiędzy starymi i młodymi, która cały czas jest podstawą fabuły komiksu. Tym razem adwersarze korzystają z gigantycznych robotów. Trochę szkoda, że projekty mechów jednej z frakcji trochę za bardzo przypominają te z Neon Genesis Evangelion, a z drugiej deceptikona Shockwave. Niezbyt mi się podobały, a wcześniej jednak Chiang potrafił stworzyć interesujące, na poły abstrakcyjne monstra. To zresztą jedyne, co mi się w rysunku nie podobało w dotychczas wydanych czterech tomach, więc ogólnie dalej trzyma dobry poziom.
Przebudził się też Brian Vaughan, na którego trochę narzekałem przy okazji dwóch poprzednich tomów, gdzie bohaterki miotały się po różnych okresach historycznych i przeżywały ekscytujące przygody, ale każdy zeszyt pozostawiał po sobie więcej pytań niż odpowiedzi. Tym razem scenarzysta zdradza coraz więcej informacji istotnych dla rozwoju głównego wątku. Wyjaśnia się też trochę dziwnych zdarzeń z poprzednich tomów.
W tle dalej mamy bardziej intymną historię głównych bohaterek, które raz po raz są konfrontowane z wizjami przyszłości, spotykają swoje dorosłe odpowiedniki, często diametralnie inne od tego, jak wyobrażały sobie swoje przyszłe życie. To chyba moja ulubione momenty. Są bardzo ludzkie i emocjonalne. Poza tym sam jestem (podobnie jak duża część polskich fanów komiksów) w wieku, w którym powoli zaczyna się ewaluować swoje przeszłe wybory, podejmuje się głębsze refleksje nad własną przeszłością i przyszłością. Zastanawia się, jakim cudem znaleźliśmy się w tym konkretnym miejscu w tym czasie i czy można było coś zmienić. Podobne przemyślenia mają bohaterki.
Rodzi się pytanie, czy w komiksie przyszłość jest predeterminowana, czyli jesteśmy w jednej pętli czasowej, gdzie wszystko musi się wydarzyć, tak jak się wydarzyło, niezależnie od działań bohaterów, czy też może poprzez podróże w czasie i następujące przez to anomalie tworzą się nowe, równoległe wymiary, gdzie przyszłość jest już inna. Wydaje mi się, że scenariusz pod tym względem nie jest zbyt konsekwentny. Z jednej strony tak jak John Connor w Terminatorze, żeby zaistnieć, musi wysłać w przeszłość swojego kumpla, który zostanie jego ojcem, tutaj jedna z bohaterek wysyła wiadomość w przeszłość, którą już odczytały wcześniej. To skłaniałoby ku pierwszej wersji. Najczęściej rodzi to rozmaite paradoksy. W tym przypadku skutek poprzedza przyczynę. Gdyby wiadomość nie została wysłana, to teoretycznie powinna się oddzielić nowa nitka czasoprzestrzeni, w której skutek zaistniał, a przyczyna pochodzi z pierwotnej linii, albo wszystko powinien trafić szlag.
Z drugiej strony cały konflikt pomiędzy młodymi a starymi opiera się na tym, czy powinno się ingerować w przeszłość, czy nie. Czy w takim wypadku nowa rzeczywistość tworzy nowy wymiar, czy jest nadpisywana na starą? Jak postrzegać ją będą bohaterki, które są świadome swoich przyszłych losów? Pewnie powinienem się przestać nad tym zastanawiać, bo tylko rozboli mnie głowa, a większość opowieści o podróżach w czasie gubi się w szczegółach albo nie przywiązuje do nich takiego znaczenia, jak Ci, którzy ostatnio naczytali się zdecydowanie zbyt wielu książek o tej tematyce.
Podłoże konfliktu między starymi i młodymi to bardzo zgrabna alegoria konfliktu pomiędzy konserwatywnym a progresywnym światopoglądem. Starzy chcą, żeby wszystko pozostało bez zmian, a młodzi wręcz przeciwnie. Polemika stara jak świat. Zawsze lepiej czyta się komiks, który nie jest tylko płytką, bezsensowną naparzanką.
Czwarty tom bardzo mi się podobał. Głównie ze względu na to, że scenariusz nie krąży gdzieś po dalekich rubieżach fabuły, ale dowiadujemy się więcej o naturze konfliktu będącego jej podłożem i odpowiada na część pytań narosłych po lekturze poprzednich tomów. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie kontynuował ten trend.
Recenzje pozostałych tomów: pierwszego, drugiego, trzeciego.
Konrad Dębowski
Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: „Paper Girls tom 4”
Tytuł oryginału: „Paper Girls vol. 4”
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Cliff Chiang
Kolor: Matt Wilson
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Wydawca: Non Stop Comics
Data polskiego wydania: 2018
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: 2018
Objętość: 144 strony
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 40 złotych