„Giant Days” to wielotomowa opowieść o przyjaźni trzech uroczych studentek, Susan, Esther i Daisy. Każda z dziewczyn jest pozornie inna (mamy tu królową balu, pewną siebie i uwodzicielską gothkę, solidną kujonkę, która pozornie doskonale wie, czego chce od życia, a także nieśmiałą i trochę zahukaną, acz przeuroczą początkującą lesbijkę), ale tak naprawdę szuka tego samego – miłości i miejsca w życiu. Właśnie o tym jest ta pozytywna i urocza seria – o miłości i przyjaźni.

Czwarty tom mojej ulubionej serii poprawiającej nastój przynosi bohaterkom nowe wyzwania. Jak żyć, gdy rodzice dochodzą do wniosku, że już czas odciąć pępowinę? Jak funkcjonować obok byłego faceta, do którego wciąż coś się czuje? Jak znaleźć niedrogie mieszkanie, w którym sufit nie wali się na głowę i które nie będzie norą rasta dilerów? :) Brzmi jak trudne wyzwania, a jednak autorom po raz kolejny udaje się pokazać te dorosłe zmagania w sposób niezwykle ujmujący i rozweselający.

Tego, co mi przeszkadzało w tomie trzecim, czyli urywanej fabuły, w „Giant Days tom 4” w ogóle już nie ma, wydarzenia następują po sobie w sposób ciągły i zrozumiały. Po raz kolejny śmiałem się kilkakrotnie i pisząc to, też mam uśmiech na twarzy. Ja te bohaterki po prostu uwielbiam! I o to chodzi w literaturze rozrywkowej. Tom czwarty komiksu rozwija fabułę w sposób ciekawy i na tyle oryginalny, że czytało mi się go nawet lepiej niż trójkę, co jest zjawiskiem na tyle rzadkim w seriach, że napiszę: Panie Johnie Allisonie – czapki z głów. Zrobić tom czwarty tak, by był lepszy niż poprzednie, to spory wyczyn.

Bardzo podoba mi się przesłanie komiksu: w wieku studenckim próbuj wszystkiego, odkrywaj, kim jesteś, bo zawsze możesz jeszcze wszystko zmienić. Cudo :)

Rysunki Maxa Sarina prezentują się świetnie, są lekkie, nieprzeładowane, całkiem dynamiczne i po prostu urocze. Uwielbiam postaci rysowane przez tego autora, repertuar min, które serwują nam bohaterki, jest przeogromny. Trochę to mangowe, trochę brytyjskie, na pewno bardzo charakterystyczne. Tradycyjnie – gdyby tylko tła były dopracowane, nie miałbym uwag. I tradycyjnie – nie przeszkadza to w odbiorze komiksu.

Polskie wydanie prezentuje ten sam wysoki poziom, do którego przyzwyczaiło swoich czytelników wydawnictwo Non Stop Comics. Miękka okładka, bardzo przyjemna w dotyku, bo jest jakby spulchniona, zero błędów redakcyjnych, świetna korekta tekstu. Tak robione komiksy dobrze się kupuje. Szczególnie za tak miło skomponowaną cenę.

Podsumowując: po lekturze tomu 4 „Giant Days” z czystym sumieniem polecam tę serię każdemu, kto ma ochotę poprawić sobie humor lekką, choć nie głupkowatą historią. Siła tego komiksu tkwi w uroku bohaterek, cudownie oddanym przez rysownika. Część czwarta podobała mi się nawet bardziej niż poprzednie, co dobrze wróży serii, która ma łącznie co najmniej osiem tomów. I dobrze, czekam na kolejne jak rolnicy na deszcz. 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za egzemplarz do recenzji.

Michał Ostrowski

Scenariusz: John Allison
Rysunek: Lissa Treiman

Wydawnictwo: Non Stop Comics
6/2018
Tytuł oryginalny: Giant Days Vol. 4
Wydawca oryginalny: BOOM! Box
Rok wydania oryginału: 2017
Liczba stron: 112
Format: 170×260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 42 zł