Mark Millar znów oferuje nam komiks ewidentnie skrojony pod planowaną produkcję filmową. „Starlight. Gwiezdny blask” to pokrzepiająca opowieść o odwadze i honorze. Komiks nawiązuje do stylistyki pulpowych opowieści o międzygwiezdnych wojażach. Dynamiczna, może nawet zbyt szybka akcja, wyrazisty bohater i fantastyczne rysunki sprawiają, że nowa publikacja wydawnictwa Mucha Comics może się podobać.
Opowieści niesamowite
Duke McQueen jest dziś starszym mężczyzną, opłakującym zmarłą na raka żonę. Jego synowie niezbyt się nim interesują. Co więcej, uważają go za dziwaka i oszusta. Stało się tak, ponieważ Duke, jako młody obiecujący pilot wojskowy, najpierw przepadł gdzieś bez śladu, a gdy powrócił, zaczął opowiadać wszem wobec, że przebywał na jakiejś odległej planecie, gdzie obalił tyrana i przywrócił jej mieszkańcom wolność. Nie dziwi zatem, że został uznany za szaleńca. Niestety, problem polega na tym, że wszystkie te niesamowite opowieści Duke’a były… prawdziwe.
Z powodu rozdarcia czasoprzestrzennego McQueen faktycznie trafił na odległą planetę Tantalus. Tutaj wykazał się męstwem pomagając księżniczce Attali pokonać znienawidzonego tyrana Typhona. Właśnie dlatego okrzyknięto go bohaterem, jego męstwo sławiono pomnikami, a o chwalebnych czynach nauczano w szkołach. Jednak zamiast tam zostać i cieszyć się popularnością, zdecydował się wrócić na Ziemię. Tęsknił bowiem za swoją żoną. Niestety teraz, czterdzieści lat po tych przygodach, jego ukochana nie żyje, synowie odwracają się od niego, a on sam pogrąża się w rozpaczy. Z tego stanu wyrywa go wizyta Krisha Moora. Dwunastoletni chłopiec z Tantalusa przeleciał bowiem pół wszechświata, by dotrzeć do bohatera, o przygodach którego uczył się w szkole. Chłopak prosi mężczyznę o powrót na jego ojczystą planetę, znów potrzebującą obrońcy. Pojawił się nowy tyran i potrzebny jest bohater potrafiący mu się przeciwstawić. Czy Duke McQueen jeszcze raz założy swój kostium i podejmie walkę? Przecież na Ziemi niewiele go już trzyma.
Wstęga Moebiusa
Atutem komiksu są świetne rysunki. Goran Parlov składa hołd gigantowi europejskiego komiksu – Moebiusowi. Już pierwsza plansza komiksu, przedstawiająca krajobraz Tantalusa, wygląda tak, jakby ją stworzył Jean Giraud. Pokazując krajobrazy planety oraz sylwetki zamieszkujących ją ludzi, rysownik pełnymi garściami czerpie ze stylistyki autora „Incala”. Natomiast wizualizując zdarzenia rozgrywające się na Ziemi, stosuje uproszczoną, kanciastą i nieco cartoonową kreskę. Taka dwoistość pozwala mu wyeksponować kontrast pomiędzy dwiema planetami odnoszący się zarówno do architektury i krajobrazów, jak i nastawienia ludzi wobec głównego bohatera. Bez wątpienia chorwacki rysownik wykonał kawał dobrej roboty. Na uwagę zasługują także regularne i wariantowe okładki poszczególnych zeszytów stworzone przez Johna Cassadaya, Billa Sienkiewicza, Francesco Francaville, Travisa Charesta oraz Tommy’ego Lee Edwardsa, Pasquala Ferry’ego, Cliffa Chianga, a nawet Roba Liefelda – kontrowersyjnego rysownika, którego stylistyka wywołuje zazwyczaj skrajne emocje.
Komiks byłby lepszy…
„Starlight. Gwiezdny blask” to efektowny hołd złożony literaturze pulpowej. Bez wątpienia, wszystko jest tu na swoim miejscu. Fabuła rozwija się szybko i podczas lektury cały czas chcemy wiedzieć, co będzie dalej. Jednak znów można poczuć pewien drobny niedosyt, jaki towarzyszy lekturze ostatnich dzieł Millara. Fabuła została bowiem sprowadzona do najważniejszych wydarzeń i nie ma miejsca na wątki poboczne, czy pogłębianie charakterystyk postaci. Ewidentnie widać zatem, że miała to być opowieść, która znajdzie w tym tomie swój szybki i satysfakcjonujący czytelnika finał.
Nie bez znaczenia było to, że planowaną pierwotnie na dwanaście zeszytów historię scenarzysta ostatecznie zamknął w sześciu. Widać zatem doskonale, że została skrojona pod planowany film albo serial. W konsekwencji mamy tu znacznie mniej szaleństw i ekstrawagancji. Autor nie jest bowiem skłonny do wprowadzenia kontrowersyjnych treści, które mogłyby nie pasować do filmu. Można nawet odnieść wrażenie, jakby sam cenzurował swoją historię, wybierając rozwiązania mające szansę sprawdzić się na dużym lub szklanym ekranie. Oczywiście trudno z tego czynić zarzut. Znając jednak wcześniejsze dokonania Millara, można trochę żałować, że stracił on ten swój komiksowy pazur. Mimo tego komiks na pewno może się podobać.
Paweł Ciołkiewicz
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Tytuł: „Starlight. Gwiezdny blask”
Tytuł oryginału: „Starlight”
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Goran Parlov
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics
Data polskiego wydania: 2018
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: 2015
Objętość: 168 stron
Format: 190 x 280 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 69 złotych