Świat Marvela, jaki znamy, pełen różnych uniwersów, został zniszczony. Z pozostałości po wielu wersjach Ziemi powstał tzw. Bitewny Świat. Stworzony ręką Victora von Dooma, który okrzyknął się nowym bogiem. Znalazło się na nim miejsce nie tylko dla herosów, lecz także zła z różnych uniwersów. W celu ochrony przed nim powstał gigantyczny mur ‒ Tarcza.
Nie wiem, czy autor scenariusza, Kieron Gillen, inspirował się Murem ze świata „Pieśni lodu i ognia” („Gra o tron”), ale skojarzenia nasuwają się same. Mur chroni mieszkańców tych domen, w których panuje cywilizacja. Za nim są armie nieumarłych, Ultronów, Fala Anihilacji. Strażnicy jednak nie pełnią służby z własnej woli. Są na nią skazywani. Jedyną opcją zwolnienia z obowiązku jest śmierć.
Nowa obrończyni Tarczy
Obecnie strażą na Tarczy kieruje Abigail Brand, która w normalnych warunkach dowodzi S.W.O.R.D. ‒ odgałęzieniem S.H.I.E.L.D. Jednostki, która zajmuje się obroną Ziemi przed zagrożeniami z kosmosu. Do pomocy ma m.in. armię klonów Scotta Summersa, Leah z Hel, niejakiego Leonardo – postać niczym z najsłynniejszego rysunku Leonardo da Vinci, łuczniczkę Lady Katherine z Bishop, a także Miss Americę Chavez. Abigail stoi na czele strażników Tarczy, od kiedy zaginął jej poprzednik. Tak, nie kto inny jak Nick Furry.
Furry nie był pierwszy. Kilka dni wcześniej zaginęła także Illyana Rasputin – Magik. Na jej poszukiwania za Tarczę chce wyruszyć Leah, z którą była w związku. Jej miejsce w hierarchii zajmuje Kang, jeden ze najnowszych skazańców. Jest to o tyle istotne, że w trakcie odprawy z Abigail pojawia się niespodziewanie kolejny Kang, który przybył z przyszłości. Wykorzystuje kilka chwil, by przestrzec strażników o nadchodzącym upadku Tarczy. Nawet nie inwazji, bo te są właściwie codziennie, ale o totalnym zniszczeniu. Z ręki Thanosa. Beznadziejna służba Abigail i jej zespołu nabiera jeszcze czarniejszych barw. Zdaje się też mieć jeszcze mniej sensu.
Powolna opowieść psychologiczna
Dzieło Gillena zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych opowieści, które ukazały się przy okazji wydarzenia, jakim są tajne wojny. I nie chodzi o to, że takie tytuły jak „Tajne wojny. Thorowie” czy „Tajne wojny. Wojna domowa” są złe (bo moim zdaniem nie są). Po prostu nie ma tu aż tyle akcji. Dostaliśmy opowieść, której główną osią fabularną jest oczekiwanie w napięciu na nadchodzący atak. I wyszło to bardzo ciekawie dzięki temu, że scenarzysta skupił się na świeżo upieczonej przywódczyni. Pokazał jej charakter, sposób myślenia, pogmatwane związki z podległymi jej strażnikami. Do tego dostajemy relacje, wspomnienia z jej dziennika, które uzupełniają rzeczywistość. Budują one autentyczność opowieści, historię muru, poznajemy w ten sposób wcześniejsze starcia. Zwłaszcza że są przedstawione w formie oszałamiających rozkładówek.
Rysunki Filipe Andrade mogą zadziwić. Znacząco odbiegają bowiem od tego, co dostajemy w przypadku większości komiksów superbohaterskich. Jego kreska ma często ulotny charakter, plansze są momentami wręcz rozmazane. Czasami jest bardzo surrealistycznie, nie każdemu może to odpowiadać, ale w połączeniu z ciemnymi, mrocznymi wręcz kolorami sprawia bardzo ciekawe wrażenie. Moim zdaniem styl Andrade współgra z tonem opowieści – powolnej, momentami melancholijnej. Wspomniane rozkładówki – właściwie każda jest w innym stylu, co mi bardzo przypadło do gustu, bo pokazuje, że każde z tych starć miało inny charakter.
Uncanny X-Men na dokładkę
Różnice między jego pracami a bardziej standardowym stylem z komiksów superhero doskonale widać, gdy zestawimy „Tajne wojny. Oblężenie” z dwoma zeszytami „Uncanny X-Men”, które również znalazły się w tym albumie. W zeszytach o przygodach mutantów poznajemy bliżej jedną z postaci z głównej opowieści. Jest to niezłe uzupełnienie, nieco bardziej typowe dla gatunku, jeśli chodzi o ilość akcji.
Ta dodatkowa odsłona „Tajnych wojen” pozwala nam bliżej poznać Bitewny Świat i rządzące nim reguły. To także kolejny komiks, w którym widzimy odejście od klasycznej formuły gatunku. Tak jak wcześniej chociażby „Thorowie”. Nie ma tu nieustannej dynamicznej akcji, typowych pojedynków między tymi dobrymi i złymi. Zamiast tego dostajemy rzadką okazję poznać bliżej psychikę superbohaterów, co siedzi w ich głowach. Przynajmniej jednej z nich. To w gruncie rzeczy powolna opowieść o problemach związanych z dowodzeniem, przytłaczających obowiązkach, może nawet „wypaleniu zawodowym” i zachowywaniu pozorów.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: „Tajne wojny. Oblężenie”
Tytuł oryginalny: „Secret Wars: Battleworld: Siege”
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Filipe Andrade
Tłumaczenie: Tomasz Kupczyk
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: 5.12.2018 r.
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Objętość: 144 strony
Format 165 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 39,99 zł