Osiedle Swoboda Centrum - rys. Michał Śledziński

Osiedle Swoboda Centrum – rys. Michał Śledziński

Michał Śledziński stawia pomnik trwalszy niż ze spiżu. Jego „Osiedle Swoboda” to prawdziwa instytucja komiksowa. Wykracza poza zapisane strony, a bohaterowie żyją niczym współczesne legendy z „Władcy pierścieni” czy „Gwiezdnych wojen”. W tej metaforze najnowszemu odcinkowi należy przyznać rolę interludium przed nieuniknioną częścią trzecią.

Stworzone przez warszawskiego rysownika „Osiedle Swoboda” trafiło do powszechnego imaginarium na dobre za sprawą magazynu komiksowego „Produkt”. To tam Śledziński dawał nam w odcinkach przygody Dźwiedzia, Kundzia, Smutnego czy Szopy. Tysiące czytelników, z autorem tej recenzji włącznie, odnaleźli w ich perypetiach odbicie własnej codzienności. Bo któż z nas nie znał podobnych „wykrętów” na własnych osiedlach.

Osiedle Swoboda w karbach zaległości

Przez lata panopktikum Osiedla Swoboda mogliśmy podziwiać w kolejnych zbiorczych wydaniach, które do dziś są obowiązkową lekturą dla fanów polskich komiksów. A jak to bywa w opowieściach mozaikowych, główna nić fabuły ustępuje zbiorowemu portretowi bohaterów i ich środowiska. Biorąc to pod uwagę, nawet na tle albumów z numerami 1, 2 oraz tytułem „Niedźwiedź” opisywane „Centrum” odstaje pod względem obfitości fabularnej.

Osiedle Swoboda Centrum - rys. Michał Śledziński

Osiedle Swoboda Centrum – Przykładowa plansza

Dostajemy jedną historię typu „one shot”, dwie krótsze fabuły ze znanymi nam bohaterami i drobnostki na sam koniec. Jeżeli weźmiemy pod uwagę pełną cenę nominalną albumu, co bardziej krewcy fani mogliby poczuć się odrobinę podjudzeni. Ci najmniej cierpliwi może chcieliby od autora powyjaśniać, a jadu srogiego na internetowych forach powylewać. Tym wszystkim gostkom stawiam opór w kilku prostych słowach w paragrafie następnym.

Śledź świeży od głowy

Początkowe porównania do „Władcy pierścieni” czy „Gwiezdnych wojen” były bowiem cokolwiek na wyrost. Ale raczej poszkodowaną stroną było tutaj Osiedle Swoboda. Bo o ile filmowe dokonania w obu przypadkach przypominają smutnych czterdziestolatków w sportowym obuwiu, starających się przywołać minioną chwałę, Michał Śledziński nie ma takich pretensji. Tak, „Centrum” jest pracą porządkową, częściowo to wspominkowy fan service, jednak w szczytnym celu.

A jest to, obecna w ilościach więcej niż zadowalających, świadomość ewolucji przedstawionych postaci oraz charakteru ich przygód. Dwa osiedlowe kafary muszą stanąć przed faktem odchodzenia w przeszłość ich prostolinijnego trybu życia. Zawodowi ściemniacze zamieniają swoją blagę w poważny biznes. Lekkoduch osaczony przez prozę życia opowiada nam o nieznanych losach innego potencjalnego przegrywa. Wszystko to doprawione zwyczajową i nie do podrobienia ironią tworzy klasyczną Śledziową sałatkę. Świeżą jak zawsze, aktualną mimo rozpiętej na lata realizacji.

Kreska długo wciągana

Powiedzieć, że album ten powstawał długo, to nic nie powiedzieć. Niektóre kadry pochodzą z 2011 roku. Dla perspektywy głowiliśmy się wówczas nad głębokim przesłaniem „Sucker Punch”, a filmy z Nyan Catem wrzucali na swoje ściany ówcześni śmieszkowie. Daje to jednak interesujący punkt widzenia. Mamy okazję poznać ewolucję Śledzińskiego jako rysownika. We wszystkich trzech historiach możemy zobaczyć, jak postaci się wyostrzają. Niektóre przyjmują bardziej ekstrawaganckie wersje, inne zmierzają do większego realizmu.

Osiedle Swoboda Centrum - rys. Michał Śledziński

Osiedle Swoboda Centrum – Przykładowa plansza

Przyznam, że moje spojrzenie na dokonania autora „Osiedla Swoboda” jest mocno skażone bakcylem sentymentalizmu, ale nie mogę nie docenić poprawy stylu Śledzińskiego. Na dodatek możemy o postępach jego warsztatu przekonać się sami. W preludiach do każdego elementu albumu zaznajamia nas ze zmianami. Wyłapanie różnic jest więc kwestią porównania konkretnych kadrów, a nie specjalistycznej wiedzy i benedyktyńskiej lektury.

Finał półfinału finałów

Radość to zresztą uczucie, które przenikało mnie z każdą kolejną lekturą „Osiedla Swoboda Centrum”. Oczywiście wspominanie dawnych czasów jest zarazem bezpieczną i dochodową działką, jak i artystyczną pułapką. Śledziu nie ma jednak takich zamiarów. Z przeszłością rozlicza się bez tanich sentymentów, grzebie niedokończone wątki i wygładza pole przed kolejnym spotkaniem ze znanymi bohaterami w nowych wersjach.

„Należy się zmieniać, aby jak jest się pozostać” mawiał osiedlowy wieszcz. Jeśli uznamy to za leitmotiv tego zeszytu, nie pozostanie nam nic poza cieszeniem się z kolejnej wizyty na Osiedlu. Są tu znani ziomkowie. Może trochę pokopani przez los, może trochę dziadowaci, ale dalej walczący z obojętnym światem. Kolejne spotkanie już w 2020, nie zapomnij o kracie i krawacie, małolat.

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Scenariusz: Michał Śledziński
Rysunek: Michał Śledziński
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
10/2019
Liczba stron: 100
Format: 165 × 235 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
ISBN-13: 9788366128293
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł