Uwielbiam książki, filmy i komiksy, w których poruszany jest temat egzorcyzmów, zjawisk nadprzyrodzonych i magii w szeroko rozumianym znaczeniu. Dlatego bez wahania sięgnąłem po najnowszy tytuł Marka Millara wydany przez Mucha Comics, czyli „Bractwo magów”. Jak prezentuje się ta dość krótka, bo zaledwie sześciozeszytowa, seria o rodzinie Moonstone’ów, która broni ludzkość przed siłami ciemności?
Mark Millar i jego Millarworld
Mark Millar to twórca wielokrotnie nominowany do nagrody Eisnera. Osobiście cenię go za takie tytuły jak „Wojna domowa”, „Ultimate X-Men” pisane dla Marvela czy też „Superman: Czerwony Syn”, który stworzył dla DC Comics. Założył też własne wydawnictwo, które nazwał Millarworld ‒ powstały w nim takie komiksy jak chociażby: „Kick-Ass”, „Cesarzowa”, „Reborn. Odrodzona” czy też omawiane właśnie „Bractwo magów”. I tutaj nie ukrywam, że do tego tytułu podchodziłem dość sceptycznie, bo większość komiksów należących do Millarworld niespecjalnie mi się podobała. Na szczęście „The Magic Order” należy do tych lepszych pozycji wydawnictwa.
Czary mary, hokus-pokus
Fabuła skupia się wokół tytułowego bractwa magów, do którego należy m.in. rodzina Moonstone’ów. W ciągu dnia zachowują się jak zwykli ludzie, pracują, robią zakupy, w nocy jednak strzegą zwykłych śmiertelników przed siłami ciemności. Historia zaczyna się w momencie, kiedy ktoś zaczyna polować na członków bractwa. Protagonistę poznajemy już na pierwszych stronach komiksu, ale nie będę wam mówił, kto to i jakie ma powody, bo zdradziłbym za dużo.
Było tak dobrze…
Pomimo tego, że cała historia jest dość krótka, to nie brak w niej ciekawych zwrotów akcji i wyrazistych postaci. Mark Millar znalazł wystarczająco dużo czasu na przedstawienie nam historii bohaterów, dzięki czemu nie odczułem, żeby jakakolwiek z nich została stworzona na doczepkę. Postępowanie i cel głównego przeciwnika naszych bohaterów może i jest motywem dość oklepanym, ale po tak krótkiej historii nie liczyłem na coś lepszego. Niestety, spory niedosyt, a właściwie może i zawód wywołało u mnie zakończenie. Według mnie po wielu zaskakujących zwrotach akcji Millar zaprezentował nam zakończenie najgorsze z możliwych. Fakt, historia została zakończona dość zgrabnie, ale osobiście wolałbym, żeby autor nie był aż takim optymistą. Gdy przeczytacie, będziecie wiedzieli, o co chodzi.
Magiczna kreska Oliviera Coipiela
Plusem „Bractwa magów” są niewątpliwie rysunki Oliviera Coipiela i kolorysty Dave’a Stewarta. Pomimo dość bogatej palety barw przedstawionej w komiksie całość jest dość mroczna. Na szczególną uwagę zasługują zbliżenia na twarze bohaterów, które oddają ich uczucia. Bez problemu można rozpoznać w nich radość, smutek czy przerażenie. Zabrakło mi jedynie większej liczby plansz przedstawiających pojedynki magiczne. W tym aspekcie całość toczy się zbyt szybko i lekko zawodzi, a szkoda, bo te kilka rysunków jest dość efektownych i naprawdę chciałoby się zobaczyć więcej. W materiałach dodatkowych znajdziemy tylko pięć wariantów okładek i dwie strony szkiców.
„Bractwo magów” nie jest komiksem wybitnym, jednak potrafi zaciekawić i sprawić, że czasu spędzonego z lekturą nie uznacie za stracony. Jednak w moim odczuciu jest to lektura raczej jednorazowa.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Olivier Coipel
Tłumaczenie: Arkadiusz Wróblewski
Wydawca: Mucha Comics
Data wydania: kwiecień 2020
Liczba stron: 176
Format: 180 x 275 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Cena: 75,00 zł