Corto Maltese - Tarowean - okładka

Corto Maltese – Tarowean – okładka

Polskie wydanie Corto Maltese właśnie dogoniło zagraniczne. Tarowean to piętnasty z kolei album, a trzeci stworzony przez Juana Díaza Canalesa i Rubéna Pellejero. Przenosimy się na Tasmanię i do Indonezji, gdzie tytułowy bohater przeżywa kolejne przygody.

Niezbyt dziwne zdarzenia w Tarowean

Tarowean to jedna z nazw święta zmarłych obchodzonego 1 listopada. W ten dzień dzieją się rzeczy dziwne, niewyjaśnione i tajemnicze. W ciągu roku pomiędzy świętami toczy się akcja omawianego tomu. Pomimo zapowiedzi głównego bohatera, nie wydarza się w nim nic nadzwyczaj zagadkowego. Po bardziej mistycznych Ekwatoriach wraca raczej realistyczne podejście do przygód marynarza i awanturnika, z którym mieliśmy do czynienia chociażby w Pod słońcem północy.

Antykolonializm

Corto Maltese wraz z Rasputinem wybierają się na Tasmanię, żeby wydostać zapomnianego tajemniczego więźnia, który cierpi na amnezję. W trakcie poszukiwań jego przeszłości natkną się m.in. na kolonialnych władców Borneo, łowców głów i muzułmańskich pielgrzymów. Wraca niestety antykolonialny dydaktyzm, który mi odrobinę przeszkadzał w poprzednich tomach. Negatywne skutki wyzysku Dajaków przez brytyjskich kolonizatorów zostają przedstawione w monologu jednej z postaci. Przesłanie jest oczywiście istotne i warte przypomnienia, ale moim zdaniem jest wyłożone dość niezgrabnie. Według mnie zawsze powinno ono wynikać z przedstawianej opowieści. Zamiast dialogów można było poświęcić kilka stron, kosztem któregoś z pobocznych wątków, na pokazanie tego, jaki wpływ koloniści mają na dżunglę, zamieszkujące ją plemię i jego kulturę.

Prequel

Jednak nie to jest wielką wadą. Najgorsze jest to, że wydarzenia z Tarowean mają miejsce tuż przed pierwszym tomem pierwotnej serii autorstwa Hugo Pratta, czyli Opowieści słonych wód. Są z nim dość silnie splecione oraz tłumaczą część historii. W tym bardzo ciekawe otwarcie tomu, gdy Corto zostaje znaleziony na pełnym morzu przywiązany do prowizorycznej tratwy. Według mnie takie dopowiadanie przeszłości bohatera odbiera wiele z aury, jaką jest otoczony. Wystarczy sobie przypomnieć casus Indiany Jonesa, którego wszystkie przymioty zostały wyjaśnione w retrospekcji z Ostatniej krucjaty, albo film o młodym Hanie Solo. Warto pozostawić możliwie dużo niedookreślonych miejsc, które czytelnik mógłby sobie dopowiedzieć.

Dużo bardziej interesujący jest brak wyjaśnienia, dlaczego Corto znalazł się związany na środku oceanu. Chociaż ten tom wcale nie jest zły i nie objaśnia tak wiele jak wspomniane przeze mnie przykłady, cokolwiek czytelnik sam wymyślił na temat sytuacji, w jakiej poznajemy Corto Maltese, jest bardziej ciekawe niż to, co zaserwowali mu autorzy. Nie jest to też tak bardzo istotne dla przygód bohatera, żeby to dogłębnie wyjaśniać. Możliwe, że mnie to poirytowało, bo eksploatacja i nadpisywanie na to, co już dobrze znane, jest cechą wielu popkulturowych franczyz. Zazwyczaj lepsze jest dopisywanie nowych rozdziałów.

Corto Maltese - Tarowean - przykładowa strona

Corto Maltese – Tarowean – przykładowa strona

Cliffhanger nie będący clifhangerem

Ponieważ zupełnie zapomniałem o początku Opowieści słonych wód, jestem tym podwójnie zawiedziony. Pierwotnie zaskoczyło mnie zawieszenie akcji w takim miejscu, zamiast zamknięcia wątków i spokojnej żeglugi w kierunku kolejnej przygody. Trochę szkoda, że autorzy woleli pożerować na nostalgii. Zwłaszcza że dwa poprzednie albumy wyszły im lepiej.

Rysunkowo, jak już pisałem w recenzji poprzednich tomów, jest bardzo dobrze i blisko Pratta. Podobało mi się przedstawienie snu jednego z bohaterów jako wycinanek z teatru cieni, który był bardzo popularny w tamtych rejonach. Kolor niestety wciąż jest cyfrowy, a okładka równie paskudna co dwie poprzednie.

Słabszy, ale wciąż dobry

Pomimo licznych uwag to wciąż jest całkiem niezły tom. Wydaje mi się słabszy od dwóch poprzednich, ale wciąż dobry i dobrze oddający klimat serii. Może zresztą niepotrzebnie się czepiam ze względu na moje uprzedzenie względem prequeli. Sam Pratt przecież popełnił tom o młodości Corto Maltese, który o ile dobrze pamiętam, nie wadził mi aż tak bardzo.

Kolejny tom zespołu Canales i Pellejero zapowiedziano wstępnie na kwiecień 2022. Jednocześnie w październiku 2021 ma pojawić się tom pod tytułem Océan Noir. Stworzyli go Bastien Vivès i Martin Quenehen. O rysunki możemy więc być spokojni, ale scenarzysta jest dla mnie niewiadomą. Niestety moja ułomna znajomość języków romańskich i równie niepewne automatyczne tłumaczenia nie pozwoliły mi jednoznacznie poznać kierunku, w jakim podąży ten tom. Tutaj i tutaj przykładowe strony jakie udało mi się znaleźć. Pozostaje poczekać na rozwój wydarzeń. Jedno jest pewne, im więcej Corto Maltese, tym lepiej.

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie tomu do recenzji.

Konrad Dębowski