Egmont po prawie roku od opublikowania w ramach kolekcji Deluxe DC pierwszego tomu przygód Wonder Woman ze scenariuszem Grega Rucki w czerwcu 2018 r. uraczył nas tomem drugim. DC Comics trochę dziwnie podzieliło trzydziestozeszytowy ciąg przygód bohaterki pisany przez tego scenarzystę, bo poza tymi dwoma tomami pozostał jeden powiększony TPB, który jeśli zostanie wydany w Stanach jako trzeci tom, będzie znacznie cieńszy od pozostałych. Miejmy nadzieję, że pojawi się również u nas, gdy tylko DC zadecyduje o jego wydaniu, bo to jeden z ciekawszych fragmentów w historii wydawniczej Wonder Woman.
Starożytny rytuał i współczesne problemy
Preludium jest krótka opowieść Hiketeja o konflikcie pomiędzy bohaterką a Batmanem. W jego centrum znajduje się tytułowy starożytny rytuał, zobowiązujący Dianę do ochrony młodej przestępczyni, którą ściga Człowiek Nietoperz. W tle mamy ciekawy moralny dylemat i opowieść nie sprowadza się tylko do walki pomiędzy bohaterami w wyniku głupiego nieporozumienia (jak najczęściej rozgrywane są podobne historie).
Po mocnym początku akcja zwalnia i koncentruje się na pracy Wonder Woman jako ambasadorki Temiskiry przy ONZ w Nowym Jorku. Poznajemy ją z perspektywy jej nowego współpracownika, prawnika. Jest to bardzo prosty, ale skuteczny zabieg narracyjny. Diana działa jako aktywistka, wydaje książki. Spotyka się z fanami. Przemawia. Nie różni się to wiele od tego, co obecnie robią kobiety w Stanach i w Polsce, które są w forpoczcie protestów przeciwko skrajnie konserwatywnym i reakcjonistycznym władzom w tych krajach. Zmaga się też z wieloma rzeczywistymi problemami, z jakimi aktywizm musi sobie radzić. Z opinią publiczną, z co bardziej konserwatywnymi medialnymi koncernami, oszczercami i posądzeniami o sekciarstwo. Jest przecież podejrzaną imigrantką, która wierzy w starożytnych bogów, a nie porządną protestancką dziewczyną z sąsiedztwa. Ten wątek przypomina to, z czym musi sobie radzić bohater Ex Machiny, gdy zostaje burmistrzem Nowego Jorku. Codzienne polityczne problemy odzwierciedlające konflikty światopoglądowe, które nas otaczają.
Mityczne starcia
Walka toczy się nie tylko na gruncie ideologiczno-medialnym. Oponenci Wonder Woman, stojąc na z góry przegranej pozycji, sięgają bowiem po jej dawnych przeciwników, dr. Psycho i Srebrną Łabędzicę. Co ciekawe, w tę drugą postać wciela się dawna przyjaciółka Diany – Vanessa Kapetelis, która stanowi ważną część historii napisanych kilkanaście lat wcześniej przez George’a Pereza, uznawanych za jedne z najważniejszych dla tej bohaterki i porównywanych z tym, co dla Thora zrobił Walt Simonson. Wydaje mi się, że czytelnikom, którzy go czytali, będzie łatwiej odnaleźć się w scenariuszach Grega Rucki, bo dość mocno opiera się na Perezie.
Trzeci wątek dotyczy bowiem wspomnianych wcześniej bogów olimpijskich, którzy znacznie osłabli przez potężną erozję bazy wyznawców od czasów swej świetności, ale dalej pozostają potężni, niebezpieczni i przebiegli w swoich knowaniach. Zmagania z gorgonami i Kirke są szczególnie emocjonujące. Nie wiem, czy nie dało się jednak skrócić przypomnienia mitu o Perseuszu, żeby nie zajmował całego zeszytu. Jako że interesuję się mitologią grecką (i mitologiami w ogóle), przekartkowałem ten fragment, bo nie zawierał zbyt wielu różnic od pierwowzoru. Możliwe, że to przez moje zainteresowania, ale wątek mityczny podobał mi się najbardziej. Zajmuje większą część drugiego tomu.
Wojna płci
Poza gorgonami Wonder Woman musi się zmagać z machinacjami bogów. Ta część podobała mi się trochę mniej, bo opierała się na dość prostackim rozróżnieniu bogowie męscy – konserwatywni, źli, spiskujący, żeby nie utracić władzy, oraz boginie – dążące do zmiany, dobre. Brakowało mi w tym podziale jakiegoś zniuansowania moralnego, które było obecne chociażby w Hiketei. Tutaj dostajemy trywialny podział i trywialne rozwiązanie konfliktu. Takie wartościowanie płci stanowi chyba najbardziej prymitywne rozumienie postulatów feminizmu.
Poza tym Diana walczy z kilkorgiem swoich klasycznych przeciwników – Gigantą, Cheetah oraz zalicza krótką współpracę z Flashem, żeby zatrzymać Zooma, który należy do galerii przeciwników tego bohatera. To zawsze ciekawe, gdy bohater zmaga się z kimś, kogo jeszcze nie pokonał, na tysiące sposobów.
Nierówny poziom
To też jedne z ciekawiej narysowanych zeszytów w obu tomach. Patrząc na stopki, widać masę nazwisk, rysowników, tuszujących i kolorystów pracujących nad kolejnymi zeszytami. Nie wychodzą poza superbohaterską sztampę. Wszystko jest poprawnie, ale raczej bez polotu. Mam lekki kłopot z projektami bogów olimpijskich, bo niektórzy ubierają się współcześnie, a inni pozostają w tradycyjnych odzieniach. Oczywiście toga może symbolizować np. konserwatyzm Zeusa, ale wydaje mi się, że jakiś jednolity zamysł byłby lepszym wyjściem. Koloryści nie mogli się zdecydować, jaki kolor skóry ma Diana. Śnieżnobiały, czy też bardziej oliwkowy. Śródziemnomorskie pochodzenie bohaterki wskazywałoby na ten drugi, ale widocznie w nawale pracy niektórym to umknęło. Bardzo podobają mi się za to okładki poszczególnych zeszytów. Zwłaszcza te autorstwa J.G. Jonesa.
Ten komiks nie powala na kolana. Niestety można to powiedzieć o większości historii o Wonder Woman. Czytałem te najważniejsze. Od pierwocin Marstona i Petera, które mają głównie wartość historyczną, bo pomimo niekwestionowanego uroku są bardzo siermiężne. Gail Simone porzuciłem po przerażająco nudnym Kręgu. George Perez radził sobie całkiem nieźle. Siła jego opowieści tkwi głównie we wspaniałych ilustracjach. Escherowski projekt Olimpu (który pojawia się i w omawianych tomach), zmagania z mitologicznymi bestiami i ich projekty są świetne, ale poprzerywane wstawkami, które wydają się nieudolnymi próbami zrozumienia przez ponad trzydziestoletniego scenarzystę, jak się zachowują, o czym mówią i co może zainteresować nastoletnie dziewczęta. To jest ciężkie w odbiorze. Momentami straszliwie przegadane. Nie mówiąc już o tym, że duże fragmenty opowieści z crossoverów nie zostały zebrane we współcześnie wydanych omnibusach.
Poczucie niedosytu
Moją ulubioną serią Wonder Woman jest ta z DC New52. Zwłaszcza Azarello i Chianga (wspomaganego przez Tony’ego Adkinsa). Jeśli czytaliście jakąkolwiek moją recenzję Paper Girls, to wiecie, że jestem wielkim fanem rysunków i projektów Cliffa Chianga. Scenarzysta uwikłał Dianę nie tylko w knowania starych, ale też i nowych bogów (New Gods). Dzięki czemu dostaliśmy kilkadziesiąt świetnych zeszytów. Jednak to też jest bardzo różnie oceniany rozdział w historii postaci. Przez jednych uwielbiany, a przez innych wręcz przeciwnie. Run Rucki bywa wymieniany jako epokowy dla tej postaci, ale wydaje mi się, że trochę na wyrost. Po prostu nie ma wielu lepszych. Wydaje mi się, że ta bohaterka jeszcze nie miała szczęścia trafić na swojego Alana Moore’a, Granta Morrisona czy Franka Millera, którzy napisali klasyczne opowieści o jej kolegach z Trójcy DC, Batmanie i Supermanie.
Nie oznacza to, że są to słabe historie. Po prostu istnieją lepsze. Podobnie jak historie George’a Pereza to tylko kawał dobrego komiksu, który jedynie momentami ociera się o coś lepszego (Hiketeja). Pomimo tego nie jest to złe miejsce, żeby zacząć swoją przygodę z Wonder Woman. Mamy przegląd przez większość jej tradycyjnych przeciwników. Odrobinę klasycznych superbohaterskich nawalanek przeplatanych bardziej realistycznym wątkiem aktywizmu oraz sporo nawiązań do mitologicznych korzeni bohaterki.
Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Konrad Dębowski
Tytuł: „Wonder Woman Greg Rucka, tom 1”
Tytuł oryginału: „Wonder Woman vol. 1”
Scenariusz: Greg Rucka
Rysunki: Drew Johnson, J.G. Jones, Shane Davis, Stephen Sadowski
Tusz: Ray Snyder, Wade von Grawbadger, Andrew Currie
Kolor: Richard Horie, Tanya Horie, Dave Stewart, Trish Mulvihill
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: 2017
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania oryginału: 2017
Objętość: 392 strony
Format: 180 x 275 mm
Oprawa: twarda z obwolutą
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 119,99 złotych
Tytuł: „Wonder Woman Greg Rucka, tom 2”
Tytuł oryginału: „Wonder Woman vol. 2”
Scenariusz: Greg Rucka, Geoff Johns
Rysunki: Drew Johnson, Rags Morales, Sean Phillips, James Raiz, Justiniano
Tusz: Ray Snyder, Sean Phillips, Michael Bair, Mark Propst, Livesay, Walden Wong
Kolor: Richard Horie, Tanya Horie, James Sinclair
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: czerwiec 2018
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania oryginału: 2018
Objętość: 320 stron
Format: 180 x 275 mm
Oprawa: twarda z obwolutą
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 109,99 złotych
W sumie to trafiła na swojego Granta Morrisona, który pisze ją w minicyklu Earth One. Rucka to w sumie też czołówka scenarzystów.
:)
Chodziło mi bardziej o piętno jakie odcisnął dany scenarzysta na pisanych seriach i na komiksie w ogóle, a nie konkretne nazwiska. Po prostu nie ma komiksów o tej bohaterce, które wymieniane byłyby jednym tchem obok Zabójczego Żartu czy Powrotu Mrocznego Rycerza. Earth One i scenariusze Rucki są dobre, ale to nie ten poziom.