Grant Morrison kontynuuje swoją opowieść o Halu Jordanie i Korpusie Zielonych Latarni. Po wydarzeniach z poprzedniego tomu nasz bohater trafia do krainy Szmaragdowych Piasków rządzonej przez czarodzieja Myrwhyddena. Kim jest ta istota i jakie ma zamiary? Co knują Blackstars? To wszystko i jeszcze więcej w najnowszym tomie serii „Green Lantern” wydanej przez Egmont.
Grant Morrison i Zielone Latarnie
Hal Jordan trafił do krainy Szmaragdowych Piasków, gdzie stracił pamięć. Jego przewodniczką zostaje piękna Pengowirr, która wyjawia mu, że miejscem tym rządzi złowrogi czarodziej Myrwhydden. Istota ta nie może zostać zbudzona, bo wtedy zniszczy całą krainę. Jak się okazuje, Szmaragdowe Piaski to tak naprawdę miejsce ukryte w pierścieniu mocy Hala Jordana, a Pengowirr jest ucieleśnieniem owego przedmiotu.
W dalszej części tomu trafiamy na planetę Athmoora, gdzie zmierzymy się w bitwie z czarodziejami, potężnymi smokami i demonami. Wraz z alternatywnymi wersjami Green Lanternów przeniesiemy się na Ziemię-15, a także poznamy kolejne knowania złowrogich Blackstars. Na sam koniec czeka nas inwazja gatunku, który do przemieszczania się wykorzystuje fale radiowe. Dzieje się dużo.
Szaleństwo Szalonego Szkota
Jeżeli zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Grant Morrison zyskał przydomek „Szalony Szkot”, to przygody Green Lanterna spod jego pióra odpowiedzą na wasze pytanie. Omawiany tom jest przepełniony dziwactwami, abstrakcjami i odrobiną szaleństwa. To typowy Morrisonowski bełkot, który dla niektórych może być trudny w odbiorze. Autor czerpie bowiem garściami nie tylko z bogatego uniwersum Zielonych Latarni, ale i całego świata DC i tytułów przez siebie napisanych.
Wcześniej wspomniałem o alternatywnych wersjach Green Lanternów z innych Ziem. Poznamy między innymi Hala Jordana, którego bronią jest nie pierścień, a latarka. Pierścień mocy będzie dzierżył też Batman (jakże by inaczej), a także Lantern będący uosobieniem hipisa w czystej postaci. Do tego jedna z postaci atakuje promieniami koloru tęczy. Mało? Dodam jeszcze, że to wszystko przeplatane jest poszczególnymi historiami, z pozoru osobnymi, co może wywołać u czytelnika konkretny zamęt. Ja sam musiałem przeczytać tom dwa razy, żeby zrozumieć większość opowieści, a uważam, że i tak wszystkiego do końca nie zrozumiałem.
Szanuję autora za nawiązania i pomysły, które w rezultacie są ciekawe, jednak próg wejścia w ten tytuł jest dość duży, a całość przeznaczona jest bardziej dla fanów Szalonego Szkota niż Korpusu Zielonych Latarni. Chociaż ci drudzy powinni wyłapać w komiksie masę odniesień do wydarzeń, które rozegrały się w uniwersum Green Lanternów.
Liam Sharp i Giuseppe Camuncoli – dwa różne style graficzne
Na album „Dzień, w którym spadły gwiazdy” składają się zeszyty 7-12 serii „Green Lantern” i pierwszy numer „Green Lantern Annual”. Za oprawę graficzną numerów serii głównej odpowiada Liam Sharp, którego kreska przypomina mi stare dobre komiksy z lat dziewięćdziesiątych, wydawane swego czasu przez TM-Semic. Drugi plan jest zazwyczaj ubogi w detale, postacie często są przerysowane, a plansze są niesamowicie dynamiczne, przepełnione akcją, ale niekiedy potrafią wywołać lekką dezorientację. Podobnie jak w fabule, tak i w rysunkach – dzieje się dużo.
Wspomniany „Annual” to z kolei bardziej współczesna kreska autorstwa Giuseppe Camuncoliego, Trevora Scotta i kolorysty Steve’a Oliffa. Plansze są pełne szczegółów, a całość dopełniona została bogatą kolorystyką. Rysunki te są zdecydowanie bardziej przystępne niż prace Liama Sharpa, do których trzeba się jednak trochę przyzwyczaić.
„Green Lantern” inny niż zazwyczaj
„Green Lantern. Dzień, w którym spadły gwiazdy” to komiks ciekawy, przepełniony odwołaniami do uniwersum DC i Zielonych Latarni. Tytuł ten może jednak być trudny i zawiły w odbiorze dla osób, które wcześniej nie miały styczności ze stylem narracyjnym Granta Morrisona albo też nie przepadają za twórczością Szalonego Szkota. Osobiście mam mieszane odczucia względem tego komiksu, dlatego też nie będę polecał go z czystym sumieniem. Mimo wszystko warto sprawdzić ten tytuł i samemu wyrobić sobie opinię.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Liam Sharp, Giuseppe Camuncoli
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 204
Format: 167 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Druk: kolor
Cena: 59,99 zł