ASTERIKS – TARCZA ARWERNÓW


Kraj Arwernów! To tu, pod Gergovią Wercyngetoryks spuścił wojskom Cezara łomot, który Rzym ciągle pamięta i to tu mieści się Alezja, gdzie wielki wódz Galów zaznał klęski, o której ciągle wolą nie rozmawiać. Kraina handlarzy win i węgla, a także miejsce najlepszych ośrodków leczniczych. Do jednego z nich zostaje skierowany wódz Asparanoiks na kurację odchudzającą. Asteriks i Obeliks wiernie towarzyszą jako eskorta, ale ponieważ ich ciągłe opychanie się dzikami nie jest dla głodujących kuracjuszy najmilszym z widoków, postanawiają udać się na zwiedzanie okolicy. W międzyczasie Juliusz Cezar, chcąc podkreślić lokalnym Galom swoją władzę, postanawia urządzić jeden ze swoich triumfalnych wjazdów… i to na tarczy samego Wercyngetoryksa! Wszystko pięknie, tylko owo trofeum zniknęło lata wcześniej i nikt nie ma pojęcia, gdzie się teraz znajduje. Asteriks nie może, rzecz jasna, pozwolić, by tak cenny dla Galów symbol wpadł w ręce zuchwałego tyrana i postanawia pierwszy odnaleźć tarczę. Rozpoczyna się dochodzenie…

„Tarczę Arwernów” widzę trochę jako niedocenianą odsłonę „Asteriksa”. Nie jest to album, który fani jakoś szczególnie często przywołują, a czasem nawet kwalifikują go jako mniej istotną przygodę. Osobiście uważam, że wina tkwi w fakcie, iż jest to historia o wiele „spokojniejsza” od wcześniejszych. Ta wyprawa nie huczy zwariowanymi akcjami, przygodami na każdej stronie czy też egzotycznymi lokalizacjami. To swojska opowieść z powoli rozwijającą się intrygą. W przeciwieństwie do „Wyprawy dookoła Galii” Goscinny i Uderzo nie poganiają swoich bohaterów, dając im sporo czasu, by pozwiedzali, pogawędzili sobie z miejscowymi, poddali się zabiegom w kurorcie leczniczym albo po prostu poobrażali się wzajemnie, by potem przez całą stronę zerkać na siebie wilkiem. Działa to jednak na plus, gdyż historia – choć prosta – jest znakomicie rozbudowana, dopracowana, bogata w detale, postacie i tradycyjnie inteligentny humor. Definitywnie „Tarcza Arwernów” była krokiem ku bardziej dojrzałym odsłonom Asteriksa.

To także album, w którym postać wodza Asparanoiksa rozpoczęła stopniową ewolucję. Oto archetyp mądrego, honorowego i poważnego przywódcy zaczyna zmieniać się powoli w pompatycznego, muszącego mieć zawsze ostatnie zdanie, mieszającego swoje domowe problemy z życiem wioski krzykacza. Gorzej dla osady, lepiej dla komediowych obrotów akcji. Jego żona Dobromina (która wcześniej pojawiła się tylko na chwilę w „Walce wodzów”) zyskuje wreszcie konkretne imię, rolę i osobowość.

Nowa kolorystyka albumu nie różni się specjalnie od starej (tu i tam kilka zmianek -jak kolor sukni Dobrominy), jednak o wiele bardziej ugryzło mnie nowe tłumaczenie. Generalnie jest na piątkę. Po prostu przyrównując je do pierwszej edycji tego albumu, jaka ukazała się w Polsce, kilku tekstom brakuje tego samego wykopu. Cezar mówiący: „To jakiś obłęd” – na dźwięk słów, że jego żołnierze zostali zmasakrowani znów pod Gergovią – nie brzmi tak komicznie, jak wówczas, gdy mówił: „To jakaś ich mania”. A usmolony węglem centurion składający meldunek: „Czarno to widzę”, to nie to samo, gdy w dawnej wersji oznajmiał: „Arwerni są czyści”. Także na pierwszej stronie dopatrzyłem się błędu, gdzie zawartość dymków postaci i narracji w żółtym kwadracie została zamieniona miejscami.

„Tarcza Arwernów” to po prostu kolejna, wyśmienita przygoda Asteriksa. Żarty o uzdrowiskach, diecie czy przemyśle tętnią niestarzejącą się satyrą; śmieszą nowe postacie, jak wiecznie zalany centurion Metylus, ociekający lenistwem legionista Wygibus czy mający po prostu strasznego pecha, prefekt Ultimus Podrygus (kocham te imiona!). Ciągnący się przez historię dowcip o bohaterach stale brudzących się węglem, choć brzmi szczególnie śmiesznie już na początku, bawi coraz bardziej w miarę rozwoju historii. Gorąco polecam… choć radzę nie przeglądać przed pierwszą lekturą – można sobie zepsuć ze dwa niespodziewane zwroty akcji… Łatwo poznać zakończenie, a później narzekać, że coś było przewidywalne.

Maciej Kur

„Asteriks”: „Tarcza Arwernów”
Scenariusz: Rene Goscinny
Rysunki: Albert Uderzo
Wydanie: II
Data wydania: Styczeń 1999
Wydawnictwo: Egmont
Tytuł oryginału: Le bouclier Arverne
Tłumaczenie: Jolanta Sztuczyńska
Druk: kolor, offset
Oprawa: miękka/twarda
Format: 22×29 cm
Stron: 48
Cena: 12,90/19,90 zł