FOTOGRAF
Surowi ludzie z surowego kraju i lekarze-herosi


Konflikty zbrojne są nudne – tak czy nie? Argument na tak: Jedni strzelają, drudzy nie chcą być gorsi, więc trwa nieustająca wymiana ognia.. Powinno być ciekawie, ale nawet coś tak spektakularnego jak wojna może w końcu zanudzić czytelnika czy widza. Mainstream to lubi, o czym świadczą dziesiątki filmów, książek, komiksów z akcją na czele i niewielkim dodatkiem fabuły… Jestem przekonany, że ciekawsze są jednak te dzieła, które skupiają się na otoczce – na tym, co dzieje się obok wielkiej masakry. Jak radzą sobie zwykli ludzie w trudnych czasach? Czy próbują żyć normalnie? Czy może jednak gotowi są poświęcić zdrowie, lub nawet życie dla sprawy, czyli walki z okupantem? „Fotograf” jest niemal 300-stronicowym reportażem właśnie z życia zwykłych ludzi. Ponieważ opowiada o mieszkańcach Afganistanu, a mnie, konformiście z Zachodu wydaje się, że tam co drugi człowiek ma na drugie imię wojna, spodziewałem się dość krwawego komiksu.

Na sporej ilości plansz nie pada jednak żaden strzał. Oczywiście oprócz momentów, w których Afgańczycy trenują lub puszczają kilka kul między uszami zmęczonego konia, popędzając go na morderczym górskim szlaku. W tym kraju zrobić coś tak okrutnego to jak wywiesić pranie czy pójść do sklepu po bułki. Nie pokazano jednak ani jednego strzału oddanego w kierunku przeciwnika. Ba, nawet go nie widać, pojawia się tylko w rozmowach, poza jednym, świetnym momentem. Ale o tym za chwilę.

Bohaterem omawianej powieści graficznej jest francuski fotoreporter Didier Lefèvre, któremu organizacja Lekarze bez Granic zleciła dokumentowanie ich pracy w Afganistanie. Najpierw jednak wraz z ekipą złożoną głównie z lekarzy ląduje w Pakistanie. I dopiero z tego kraju, po ciężkiej, kilkutygodniowej wędrówce może dotrzeć do wyznaczonej placówki lekarskiej w Afganistanie. Wyprawa jest tak mordercza (brak snu, zmienność temperatury, wyboiste górskie szlaki, jedzenie wątpliwej jakości, możliwe sowieckie patrole), że Lekarze bez Granic to nad wyraz trafna nazwa, czego kolejnym dowodem są cuda, jakich dokonują lekarze po dotarciu na miejsce. W bardzo złych warunkach, bez odpowiedniego sprzętu leczą Afgańczyków. Nie zawsze udaje się uratować pacjenta, ale lekarze zawsze robią wszystko, co w ich mocy, niczym w filmie Akiry Kurosawy „Rudobrody”, gdzie również mieliśmy do czynienia z lekarzami-herosami. Pod koniec filmowej historii jeden z nich dokonuje wyboru, czy zostać w nędznej mieścinie i leczyć biednych ludzi, czy może przyjąć ciepłą posadkę w lepszym szpitalu. Zgadnijcie, co wybrał? Oczywiście podjął właściwą decyzję, taką jak bohaterowie „Fotografa”.

Wracając do wcześniej wspomnianego „spotkania” z okupantem – otóż w pewnym momencie, podczas wyprawy do Afganistanu pojawia się sowiecki helikopter. Jest na tyle daleko od karawany, że na kadrach przedstawiany jest jako mała czarna kropka. Rysujący komiks Emmanuel Guibert za pomocą kilku kadrów umiejętnie wprowadził atmosferę grozy. Sprawić, aby czytelnik poczuł strach, oglądając kawałek nieba i czarną kropkę, to wielka sztuka. Podobnie czułem się, oglądając pierwsze sceny znakomitego rosyjskiego filmu pod tytułem „Idź i patrz”, kiedy to niemiecki samolot rozpoznawczy krążył nad białoruskimi wioskami. Prawdziwa groza wojny – czy wróg nas zauważy i zacznie strzelać lub bombardować z powietrza?

Główny bohater ma wszystkie cechy człowieka przyzwyczajonego do życia w państwie, w którym panuje pokój. W momencie spotkania z Sowietami przejmuje się raczej niemożnością zrobienia zdjęć helikopterowi niż tym, że Sowieci mogą w każdej chwili zaatakować. Mam wrażenie, że uczestnicząc w wyprawie Lefèvre nie w pełni pojmował powagę sytuacji – podobnie jak Guy Delisle, który w wydanym także u nas „Pjongjang” przedstawił w formie komiksu swoją podróż do Korei Północnej, pokazując w kilku momentach co najmniej brak rozgarnięcia.

Afganistan, przedstawiony w „Fotografie” za pomocą rysunków Guiberta i fotografii Lefèvre’a, jest krajem ze wszech miar pięknym. Same zdjęcia fotoreportera fascynują, pokazując surowy, nieznany kraj, zaś w połączeniu z rysunkami tworzą rewelacyjną całość. Przeplatające się z rysunkami nie dość, że nie wytrącają z równowagi podczas lektury, to zadziwiająco dobrze z nimi współgrają. Piękno, ale i szczególną surowość afganistańskiego krajobrazu widzimy najpełniej czytając trzecią i ostatnią część „Fotografa”. Po wykonaniu zadania, czyli zrobieniu reportażu, Lefèvre decyduje się na powrót do Pakistanu, bez jakiegokolwiek wsparcia ludzi z organizacji,. zdany nieraz na łaskę napotkanych tubylców, którzy nie omieszkają oferować mu wątpliwą pomoc i wyłudzać od niego pieniądze.

„Fotograf” to komiks o surowych ludziach z surowego kraju. Ludziach, którzy chętnie pozują do zdjęć z obowiązkową bronią w ręku. Zdarzają się wśród nich drobne opryszki, lecz głównie żyją tam ludzie dumni, honorowi i oddani swojemu krajowi. Nawiasem mówiąc, odczuwam brak takiej ilości patriotów w kraju, w którym żyję. Lefèvre przeżył niebezpieczną przygodę, podczas której nieraz groziła mu śmierć – jak wtedy, gdy niemal zamarzł w górach, ale tak pokochał tych ludzi i Afganistan, że wracał tam jeszcze siedem razy. Bóg, Honor, Ojczyzna – te wartości kultywował spory procent mieszkańców Afganistanu, spotkanych przez Didiera Lefèvre podczas jego pierwszej wyprawy w 1986 roku.

Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Krzysztof Cuber

„Fotograf”
Tytuł oryginalny: Le Photographe – L’Intégrale (20 ans Aire Libre)
Wydawca oryginalny: Dupuis
Rok wydania oryginału: 2010
Liczba stron: 288
Format: 230 × 300 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-936037-7-0
Wydanie: I
Data wydania: październik 2013