RÓD M
LEPSZE WROGIEM DOBREGO
W uniwersum Kapitana Ameryki, Iron Mana i Wolverine’a trwa obecnie straszny chaos i sieczka w postaci „Avengers vs. X-Men”. Mucha Comics wydając niedawno „Ród M” („House of M”) daje polskim czytelnikom komiksów dobry argument, aby patrzyć na bieżący, marvelowski „event” ze sporym dystansem.
Akcja „Rodu M” toczy się pół roku po finale wydarzeń z „Avengers Disassembled”. X-Meni oraz Mściciele spotykają się w swojej nowej siedzibie, aby przedyskutować i podjąć decyzję w sprawie Scarlet Witch, której moce stanowią dla wszystkich poważne zagrożenie. Bohaterowie postanawiają z nią porozmawiać i wyruszają na zdewastowaną Genoshę. Tam zostają pokryci przez niezidentyfikowaną falę światła, która przenosi ich do alternatywnej rzeczywistości.
Za scenariusz crossovera odpowiedzialny jest Brian Michael Bendis, który od lat jest jedną z czołowych postaci w wydawnictwie Marvel. „Ród M” jest spójny i starannie poprowadzony. Nie trzeba znać treści serii pobocznych, żeby odnaleźć się w głównych numerach „eventu”. Każdy z bohaterów, znajdujących się na froncie historii ma swoją rolę do odegrania i nie spycha się ich na bok, jak w przypadku Colossusa i jego siostry po piątym numerze „Avengers vs. X-Men”.
Bendis stawia w komiksie pytania o to, czy tak naprawdę homo superior przewyższa ewolucyjnie zwykłego homo sapiens. Społeczne role obu grup odwracają się, ponieważ w przedstawionej nam alternatywnej rzeczywistości to mutanci są większością, a ludzie muszą się przed nimi ukrywać. Pojawia się również dość banalna, aczkolwiek istotna dla historii kwestia tego, czy rzeczywiście chcielibyśmy, aby nasze najskrytsze marzenia spełniły się i czy jesteśmy gotowi żyć ze świadomością ich konsekwencji.
Oprawa graficzna komiksu jest dobra. Świat oraz postacie prezentują się naturalnie. Styl rysunków Oliviera Coipela nie wyróżnia się niczym szczególnym, więc nie odciąga uwagi od historii. Jedynie okładki autorstwa Esada Ribica nieco zgrzytają w stosunku do całości. Są zrobione naprawdę nieźle, jednak w moim przekonaniu ich wymowa nie do końca pasuje do klimatu komiksu. Ogólnie rzecz biorąc, Bendis i Coipel zbudowali bardzo wiarygodny świat, który jest w stanie wzbudzić w czytelniku intensywne pragnienie odkrywania go. Momentami odnosiłem wrażenie, że akcja dzieje się za szybko i wtedy żałowałem, iż nie trzymam w ręku książki, gdzie twórca może sobie pozwolić na rozciągnięcie pewnych wydarzeń w czasie.
Rozczarowałem się jednak, gdy zobaczyłem, że Mucha Comics wydało „Ród M” tylko z trzema stronami magazynu „The Pulse”. Pełny numer czasopisma został oryginalnie opublikowany osobno, poza serią. Niestety polski czytelnik nie ma luksusu, aby na rodzimym rynku kupić poboczne serie. „The Pulse” idealnie je zastępuje i odsłania wiele rewelacji dotyczących zarówno protagonistów jak i antagonistów. Poszerza także wiedzę na temat alternatywnej rzeczywistości, w której żyją. Naprawdę szkoda, że wydawnictwo Mucha nie zdecydowało się dorzucić kilkunastu stron więcej.
Na początku wspomniałem o „Avengers vs. X-Men”, ponieważ seria ta jakościowo odstaje od „Rodu M”, mimo że swoje trzy grosze dorzuca w niej Bendis. Zajmuje się nią kilku twórców. Więcej autorów = więcej problemów. Ścierają się wówczas ze sobą ich wizje i różne sposoby narracji, co może wybijać czytelnika z rytmu. Widać wyraźnie dziury w historii, chodzenie na skróty i czasami nawet nachalnie abstrakcyjne zamykanie niektórych wątków. Wymienione zarzuty dotyczą m. in.: wspomnianej kilka akapitów wyżej pary Colossus-Magik. To tak jakby Volvo, Bentley, BMW i inne przedsiębiorstwa umówiły się, że złożą razem super samochód pokroju Bugatti Veyron, a w ostateczności wychodzi im tylko Tico. Przytaczam ten przykład dlatego, że szefostwo Marvel Comics nie wie lub zapomniało o tym, że często lepsze jest wrogiem dobrego. Inaczej jest, gdy serię kontroluje jeden twórca. Bendis i jego „Ród M” to taki Walter White i jego solidny towar z serialu „Breaking Bad”. Natomiast „AvX” to tytuł, gdzie nad jego produkcją czuwa nie tylko White, ale i podobni jemu ambitni naukowcy jak np.: jakiś tam Kowalski, Smith, Donovan, Nolan, Johnson oraz Lucas. Dziwne, że się jeszcze nie pozabijali nawzajem.
Grzegorz Sikora
„Ród M”
Tytuł oryginału: „House of M”
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Olivier Coipel
Tusz: Tim Townsend, Rick Magyar, Scott Hanna, John Dell
Liternictwo: Frank D’Armata
Kolorystyka: Frank: D’Armata
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Mucha Comics
Data wydania: sierpień 2012
Wydawca oryginału Marvel Comics
Data wydania oryginału: sierpień – grudzień 2005
Objetość: 208 stron
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: Twarda
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
Dystrybucja: Księgarnie
Cena: 99 zł