222x300

Parker. Po prostu. Bezwzględny drań, który dla łupu poświęciłby własną matkę, chociaż nigdy nie zdradziłby wspólników w czasie wykonywania skoku, od ponad 50 lat czaruje swoim szorstkim urokiem na kartach powieści oraz kinowych ekranach. W końcu udało mu się też wbić na komiksowe salony, gdzie udowadnia, że nadal jest najlepszym kanciarzem świata.

Zimny łotr – perfekcjonista został stworzony w 1962 roku przez Donalda E. Westlake’a (ukrywającego się pod pseudonimem Richard Stark) i – do czasu śmierci autora sześć lat temu – wystąpił w 24 powieściach. Postać ta szybko zdobyła sporą popularność. Nie ma się jednak czemu dziwić, gdyż jest niezwykle oryginalny jak na standardy groszowej literatury – podły, bezkompromisowy, pozbawiony ckliwej przeszłości i innych elementów mogących go w jakiś sposób rozgrzeszyć. W 2009 roku za komiksową adaptację jego przygód zabrał się Kanadyjczyk Darwyn Cooke – pobłogosławiony przez samego Westlake’a – który udowodnił wielokrotnie, że w wybitny sposób potrafi rewitalizować absolutną klasykę („DC: The New Frontier”, „The Spirit”).

Pierwsza historia z Parkerem to wzorcowa opowieść o zemście. Bohatera poznajemy niedługo po ucieczce z więzienia. Pozbawiony wszystkiego, wykorzystuje swoje umiejętności aby dorwać zdrajców odpowiedzialnych za jego obecną sytuację. Przebija się przez kolejne problemy niczym kipiący złością buldożer, a czytelnik – oprócz śledzenia jego vendetty – ma szansę poznać przebieg dramatycznych wydarzeń z przeszłości. Protagonista nie zatrzyma się nawet wtedy, gdy na jego drodze stanie potężny przestępczy syndykat.

Scenarzysta opiera się na oryginalnych dialogach – niezwykle płynnych, dosadnych, ostrych. Bohater jest oszczędny w słowach i woli działać niż gadać. Determinuje go jedna rzecz: wszystkie rachunki muszą być wyrównane, nieważne jaka jest tego stawka. Nie zobaczymy tu banalnych romansów czy przechodzenia na stronę aniołów. Parker to postać do bólu konsekwentna, dzięki czemu tak ciekawa i literacko nieśmiertelna. Ciężko się z nim identyfikować, ale bez problemu wpadamy w sidła fascynacji – każdy chciałby czasami załatwiać sprawy z taką surowością. Świetne skonstruowana jest także obsada drugoplanowa: słabe kobiety, żałośni krętacze, eleganccy gangsterzy. Dodając do tego Nowy Jork lat 60. – wypełniony korupcją, brudem oraz wiszącym w powietrzu fatalizmem – dostajemy wydestylowaną esencję kina noir (najbardziej jankeskiego gatunku w historii), zamkniętą w perfekcyjnie skrojonej, klasycznej opowieści. Cooke nie odwołuje się do tradycji dla samego odwoływania – to przemyślnie ułożone klocki, mające zaangażować każdy typ czytelnika.

Głównym daniem narysowanych przygód klasycznego drania jest jednak fantastyczna warstwa graficzna. Cooke zastępuje trzecioosobową narrację znaną z książek Westlake’a niezwykle błyskotliwą zabawą wizualną. W tym procesie szczodrze wykorzystuje elementy kodyfikujące pulpowe opowieści kryminalne: twardzi bohaterowie mają kwadratowe szczęki, zdrajcy i szumowiny odpowiednio świńskie oczka, a kobiety to przesycone seksapilem laleczki, przywodzące na myśl klasyczne pin-upy. Tym samym plastyk po raz kolejny odwołuje się do estetyki kreskówek ze stajni Bruce’a Timma (nad którymi zresztą sporo czasu pracował), a całość dzięki temu zabiegowi zyskuje iście filmowy charakter.

Niezwykle ważna jest tutaj również gra światłocieniem – podstawa dobrego noir – wymiernie wpływająca na tempo akcji oraz enigmatyczność kolejnych scen, podkreślająca przy tym mimikę bohaterów. Kanadyjczyk jest zresztą genialny w przedstawianiu ludzkich emocji – często rezygnuje z prozatorskiej narracji na rzecz prezentowania wydarzeń za pomocą niemych kadrów. Każdy, nawet najmniejszy gest, staje się wtedy historią samą w sobie – wystarczy zobaczyć kamienną, przeoraną grymasem zduszonej wściekłości twarz Parkera, żeby uświadomić sobie, iż ten facet zdolny jest do wszystkiego aby osiągnąć swój cel. Ciekawym zabiegiem jest także minimalistyczna paleta barw (czerń, biel oraz wypłowiała zieleń), podkreślająca duszny klimat gangsterskich porachunków. Cały komiks to swoisty zbiór błyskotliwych miniatur – fantastycznych sekwencji, które składają się na przesyconą niezwykłą energią przygodę.

Jeśli lubicie twardych drani i możecie w tym roku kupić tylko jeden komiks, to upewnijcie się, że w wasze ręce wpadnie właśnie „Parker”. Cooke ma niezwykłe wyczucie oraz fantastyczny warsztat, a materiał źródłowy to bardzo uniwersalna rzecz. Kanadyjski artysta idealnie wybiera z konwencji czarnego kryminału najsilniejsze elementy, dzięki czemu dostajemy diabelnie przemyślaną i spójną historię zemsty, nadającą się idealnie do wielokrotnej lektury – zdecydowanie nie jest albumem przeznaczonym do kurzenia się na półce. Parker to kawał podłego zwyrodnialca. Jest jednak najlepszy w tym, co robi i przyciąga niczym magnes. Zdecydowanie nie można się z nim nudzić. Cykl adaptacji Cooke’a – obok tytułów sygnowanych nazwiskiem Eda Brubakera – jest najlepszą rzeczą jaką w ostatnich latach wydał na świat amerykański kryminał komiksowy.

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

Radosław Pisula

Parker – Tom 1: Łowca
Scenariusz i reżyseria: Darwyn Cooke
Wydawnictwo: Taurus Media
Tłumaczenie: Robert Lipski
Data wydania: maj 2014
Tytuł oryginalny: Richard Stark’s Parker: The Hunter
Wydawca oryginalny: IDW
Oprawa: twarda w obwolucie
Cena z okładki: 69,90 zł