Jedną z nowych serii wprowadzonych na polski rynek przez Non Stop Comics jest Paper Girls Briana K. Vaughana i Cliffa Chianga. Sprawdźmy, czy seria rzeczywiście jest komiksowym odpowiednikiem Stranger Things, bo tak jest reklamowana.

Nie ma w tym niczego dziwnego. Akcja rozpoczyna się na typowych amerykańskich przedmieściach w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Na pierwszych stronach poznajemy główne bohaterki, którymi są dziewczyny rozwożące gazety. A potem zaczyna się robić dziwnie. Pojawiają się dziwne zamaskowane postacie zbierające elektronikę. Ścigane są przez posługujących się archaizowaną mową futurystycznych rycerzy dosiadających pterodaktyli. Ponadto wraz z bohaterami przebędziemy czas i przestrzeń. Co jakiś czas jesteśmy świadkami snów i wizji Erin, jednej z bohaterek. Całości dopełniają starsze nastolatki kręcące się po okolicy przebrane w kolorowe kostiumy, bo akcja dzieje się w Halloween. Przy pierwszej lekturze trochę ciężko się w tym wszystkim połapać. Wszystko zdaje się łączyć symbolika jabłka, które obecne jest w śnie Erin, na iPodzie znalezionym przez bohaterki oraz na koszulce jednego z adwersarzy.

Pomimo tego, że czytelnik bombardowany jest zewsząd nowymi rzeczami, mam wrażenie, że w pierwszym tomie dzieje się stosunkowo niewiele. Vaughan zarysował z grubsza charaktery bohaterek i ich świat. Wprowadził masę różnych konceptów, by zawiesić opowieść w bardzo emocjonującym momencie. Tak naprawdę nie mogę dużo powiedzieć o historii, bo niewiele o niej wiadomo. Wydaje mi się jednak, że nie będzie to raczej proste odwołanie do nostalgii w celu zainteresowania starzejących się nerdów, takie jakim było Stranger Things. Postacie i wątki przedstawione w Paper Girls nie przypominają bohaterów serialu, których pierwowzory przewijały się przez twórczość filmową dla nastolatków z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Sądzę, że dzięki temu poza wspomnianym targetem mogą też zainteresować młodych ludzi (zwłaszcza dziewczęta w wieku bohaterek), którzy nigdy nie zetknęli się z popkulturą tamtego okresu.

To co przypomina wspomniany serial to konflikt pokoleń, który zdaje się leżeć u podłoża wydarzeń w obu produkcjach. W Paper Girls bardziej dosłownie, a w Stranger Things jest to pokazane bardziej subtelnie i polega głównie na braku porozumienia pomiędzy dziećmi, nastolatkami i dorosłymi. W okresie, do którego odwołują się obie produkcje, znacznie nasiliła się segmentacja odbiorców kultury. Rodzice, nastolatki i dzieci zaczęły wówczas nieporównywalnie częściej żyć w coraz bardziej różnych światach, z odmiennymi zainteresowaniami i popkulturą nacelowaną przez producentów na wybrane grupy wiekowe. Coraz mniej pozostało punktów wspólnych, o których można byłoby porozmawiać przy obiadokolacji. Ten podział jest bardzo widoczny w tekstach popkultury nawiązujących do i umiejscowionych w tym okresie.

O ile o fabule będzie można więcej powiedzieć po kolejnych tomach, o tyle bardzo dużo i bardzo pochlebnie można pisać o rysunkach Cliffa Chianga i dopełniających je kolorach Matta Wilsona. Chiang rysuje w uproszczonym, ekonomicznym stylu. Nie korzysta z nadmiaru kresek i detali, co pozwala na większą dynamikę oraz czytelność rysunków (i zapewne dotrzymywanie terminów). Patrząc na opinie o Wonder Woman z DC New52 tego samego rysownika, widzę, że nie wszystkim to odpowiada. Mnie bardzo się podoba. Kolory Wilsona to najlepsze, co jest w tym komiksie. Żywe, nasycone i płaskie. Bez gradientów i silenia się na nadmierny realizm, który nie współgrałby z kreską Chianga. Bardzo podoba mi się paleta barw wykorzystana w komiksie. Neonowe odcienie również kojarzą się z latami osiemdziesiątymi.

Średnio podobało mi się tłumaczenie Bartosza Sztybora. Momentami zbyt sztywne i nienaturalne. W dwóch czy trzech miejscach pojawiają się kalki językowe, które powinny zamiast dosłownego tłumaczenia zostać zastąpione lepszymi polskimi zwrotami lub frazeologizmami. Brakowało mi lekkości i płynności w lekturze. Nie pomagała w tym stylizacja mowy części postaci. Co pewnie jest bardziej winą scenarzysty niż tłumacza. Niestety nie dysponuję oryginałem, żeby sprawdzić, jak to brzmi po angielsku. Innym irytującym aspektem językowym jest słownictwo rodem z rynsztoka. Niestety to samo przeszkadza mi w Sadze. Zwłaszcza że Vaughan często używa wulgaryzmów, żeby jego postacie były bardziej cool. Jest to odrobinę szczeniackie, niepoważne rozwiązanie.

Zobaczymy, co przyniosą kolejne tomy, bo nie jestem w stanie wydać jednoznacznego werdyktu po pierwszym, będący wprowadzeniem do dłuższej opowieści. Na razie jestem raczej kupiony ogólnym klimatem serii.

Konrad Dębowski

Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Recenzje pozostałych tomów: drugiego, trzeciego, czwartego.

Tytuł: „Paper Girls tom 1”
Tytuł oryginału: „Paper Girls vol. 1”
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Cliff Chiang
Kolor: Matt Wilson
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Wydawca: Non Stop Comics
Data polskiego wydania: 2017
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: 2016
Objętość: 144 strony
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 40 złotych