Kosmos. Ostateczna granica. Oto wojaże załogi statku Santa Muerte, który przemierza nieskończone połacie przestrzeni międzygwiezdnej w celu kopania tyłków wszelakim wrażym siłom. W trakcie tych eskapad spotyka nowe istoty żywe, nowe cywilizacje i śmiało zmierza tam, gdzie nie dotarł wcześniej żaden człowiek.

Ani człekokształtny pawian, ani robot o kobiecych kształtach. Tą dwójką dowodzi zhańbiony Kapitan Peligro, który zdradzony przez Hammerheada, swojego wcześniejszego towarzysza i załoganta, musi wyruszyć na kolejną misję odzyskać utraconą pozycję oraz odszukać zdrajcę.

Space Riders - rys. Alexis Ziritt

Space Riders – rys. Alexis Ziritt

Kosmiczna awantura

Jego statek, w kształcie czaszki, skonstruowany w ten sposób, by budzić przerażenie przeciwników, to instrument niosący zagładę wszelkim wrogom, jacy stają na jego drodze. Nieważne, czy są nimi międzygwiezdni piraci, czy kłusownicy polujący na kosmicznego wieloryba. Wszyscy są też ekspertami w walce wręcz, co pomaga w zmaganiach z niebezpieczeństwami, którymi najeżone są zakamarki odwiedzanych planet.

Space Riders - rys. Alexis Ziritt

Space Riders – rys. Alexis Ziritt

Pierwszy tom Space Riders zbiera 4 zeszyty zawierające powyższą opowieść. Seria stała się kultowym hitem i każdy z zeszytów wydanych przez Black Mask Studios był kilkukrotnie dodrukowywany.

Urzekają przede wszystkim rysunki Alexisa Ziritta, który wspaniale wizualizuje pomysły scenarzysty na papierze. Pomimo tego, że miejscami są niedopracowane i surowe. Znajdziemy strony, które po bliższym przyjrzeniu się mogłyby być lepsze. Cieniowanie się nie zgadza i zdarzają się nieokiełznane plamy tuszu, których umiejscowienie nie ma sensu. Jednak większość niedoróbek niknie w trakcie zwykłej lektury tuszowana przez zawrotne tempo akcji, a czasem kolory. Nasycone, wyraziste i podkreślające psychodeliczny klimat serii. Całość wygląda jak komiks Jacka Kirby’ego narysowany po spożyciu solidnej dawki środków psychoaktywnych.

Space Riders - rys. Alexis Ziritt

Space Riders – rys. Alexis Ziritt

Można narzekać na to, że scenariusz nie jest niczym zbyt odkrywczym. To tylko historia o zemście osadzona w przestrzeni kosmicznej. Jednak bogactwo świata przedstawionego i pomysłowość autorów sprawia, że nie jest to wielki problem. Oczywiście najbardziej zapadający w pamięć jest projekt statku Santa Muerte. Zaraz obok są liczne gatunki obcych, zmarłych kosmicznych bogów i bohaterów komiksu (zarówno pozytywnych, jak i negatywnych).

Psychodeliczny wszechświat

Bogactwo świata, otwarte zakończenie przygody oraz nieskrępowana wyobraźnia twórców komiksu sprawia, że z utęsknieniem czekam na tom drugi zatytułowany Galaxy of Brutality, który pojawi się w tym roku. W wydanych zeszytach widać jeszcze czasem braki twórców, ale sądzę, że będzie coraz lepiej.

Pierwszy tom można kupić zarówno w twardej, jak i miękkiej oprawie. Miejscami jest sztucznie postarzany. Lubię takie zabiegi, ale naprawdę dobrze robi to Ed Piskor, który swoje dzieła drukuje na szorstkim papierze udającym gazetowy. Osiąga efekt archaizacji głównie fakturą i kolorem papieru. W przypadku druku na zwykłym papierze kredowym jest to osiągane przez nałożenie kilku filtrów i efektów w Photoshopie, co wygląda sztucznie. Możliwe, że ten efekt jest słabszy przy obcowaniu z cyfrową wersją. Ja jednak mam zakorzenione w mózgu połączenie pomiędzy określonymi taktylnymi i wizualnymi doznaniami. Wiadomo, że zastosowane rozwiązanie jest najłatwiejsze i najtańsze, ale można to zrobić lepiej.

Pomimo niedoróbek, wolę jednak wesprzeć ten komiks czy innych przedstawicieli niezależnych wydawców. Zamiast kasy na premie dla kolejnych prezesów, te kilka dolarów pójdzie na piwo dla twórców, na rozwój i wydanie kolejnych, równie odjechanych komiksów, które tętnią kreatywną energią.

Konrad Dębowski

„Space Riders: Vengeful Universe”
Scenariusz: Fabian Rangel Jr
Rysunek: Alexis Ziritt
Wydawnictwo: Black Mask Studios
Liczba stron: 112
Format: 180 x 265 mm
Oprawa: miękka/twarda
Druk: kolor
Cena z okładki: $24,99