Chłopaki – rys. Darick Robertson

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Chłopaki to seria opowiadająca o tytułowej grupie nadludzi na usługach (to trochę za dużo powiedziane) rządu amerykańskiego, która ma za zadanie kontrolować wszystkich innych superbohaterów i pilnować, by działali w granicach prawa. To takie krótkie przypomnienie dla tych, którzy trafili tu przypadkiem i wyrządzili sobie straszną krzywdę, nie czytając dwóch pierwszych tomów (recenzje pozostałych tomów).

Chłopaki – grupa antybohaterów

Szefem grupy jest Billy Butcher (aliteracja w imieniu jak u klasycznych bohaterów), którego nazwisko funkcjonuje również jako ksywka (pol. rzeźnik). Zainteresował się poważniej superbohaterami, gdy jeden z nich zgwałcił jego żonę i ta została potem rozczłonkowana przez superpłód, jej organizm nie był w stanie donosić dziecka do rozwiązania. Co może, ale nie musi nawiązywać do popularnej strony z zarania Internetu, której autor prowadził quasi-naukowe rozważania nad tym, czy Lois Lane byłaby w stanie przeżyć stosunek z Supermanem, którego plemniki podróżują z ponaddźwiękową prędkością (nie musicie dziękować).

Dopiero przy ponownej lekturze całości Chłopaków dotarło do mnie, że ta geneza to parafraza tego, co było motywacją Punishera. Jedyną różnicą jest intencjonalność. Mafiozi skosili rodzinę Castle przypadkiem, a żona Billy’ego była celem przestępstwa popełnionego przez jednego z superbohaterów. Nie dziwi więc brutalność i bezwzględność protagonisty w kontaktach z nimi. Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że Garth Ennis z Dougiem Braithwaitem zrobili w 1995 roku komiks Punisher Kills the Marvel Universe, który opiera się na właśnie takiej alternatywnej genezie Pogromcy, który rusza na wojnę z superłotrami i superbohaterami.

Butcher odnajduje bratnią duszę w Tycim Hughiem, którego spotyka dokładnie to co Franka Castle. W wyniku superbohaterskiej potyczki z jego ukochanej zostają strzępy. Podstępem zostaje zwerbowany do Chłopaków i ich działalność jest dla niego z jednej strony traumatyczna, a z drugiej fascynująca. Pomimo podobnej genezy obie postacie różni wszystko. Billy trochę za długo spoglądał w otchłań i stał się podobny do swoich przeciwników. Hughie jest jeszcze nowicjuszem, odrobinę naiwnym i, mimo wszystko, niepozbawionym idealizmu. Jest też świetnym narzędziem narracyjnym, bo tłumacząc jemu zawiłości świata, opowiada o nim też czytelnikowi.

Nowy nabytek Siódemki

Podobną rolę co Hughie dla świata Chłopaków, w przypadku innych superbohaterów (a zwłaszcza Siódemki, będącej parodią Ligi Sprawiedliwości) pełni Annie. To młoda superbohaterka działająca pod pseudonimem Gwiezdna, która dostaje szansę dołączenia do najważniejszej grupy bohaterów.

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Dzięki temu mamy wgląd w prawdziwe oblicze bohaterów, ich hipokryzję i obłudę. O ile Hughie został zwerbowany, bo Rzeźnik widzi w nim bratnią duszę i na swój sposób go lubi, to Annie od początku zostaje wykorzystana przez Ojczyznosława i innych członków Siódemki. Zachowanie członków grupy jako żywo przypomina to wszystko, z czym muszą się zmagać kobiety w kontaktach z mężczyznami dysponującymi władzą i pieniędzmi. Jeśli nie spędziliście ostatniego roku w jaskini, to pewnie słyszeliście o jednym z bardziej wpływowych producentów hollywoodzkich Harveyu Weinsteinie, który dopuszczał się molestowania i gwałtów na młodych aktorkach, jednocześnie zamykając drogę do kariery tym, które nie akceptowały takiego traktowania. Zatrudniał też byłych agentów Mosadu, żeby wywierać presję na te, które chciałyby powiadomić media o tym, co je spotkało.

Pech chce, że dwójka młodych bohaterów (Hughie i Annie) spotyka się przypadkiem w parku i nieświadomi, że reprezentują przeciwne strony barykady, zaczynają pałać do siebie uczuciem. Niezmiernie zabawne, ale też poruszające jest obserwowanie, jak ich uczucie rozwija się w błogiej nieświadomości i zmierza do nieuchronnej konfrontacji, gdy prawda wyjdzie w końcu na jaw. Relacje pomiędzy wymienionymi wcześniej postaciami i zmiany, jakie w nich następują: Hughie-Rzeźnik, Hughie-Annie, Rzeźnik-Ojczyznosław, napędzają całą fabułę i są jej najsilniejszym elementem. Trochę po macoszemu potraktowano innych członków Chłopaków, którym poświęcono po jednym zeszycie. Są one nastawione głównie na parodię samego motywu genezy superbohaterskiej i dobrą zabawę. Z jednej strony szkoda, bo postacie nie są tak wielowymiarowe jak czołowa czwórka, ale to pozwala na skupienie się na głównym wątku bez niepotrzebnego mnożenia innych.

Satyra na komiks superbohaterski

Najprościej odczytać Chłopaków jako satyrę komiksu superbohaterskiego. Na tym poziomie nie jest to nic nowego. Od wielu podobnych komiksów odróżnia go właściwy Garthowi Ennisowi czarny humor. Jak sam mówi w wywiadach, początkowo miał problemy z wyważeniem jego poziomu w Punisher MAX i dopiero po kilkunastu zeszytach zaczął traktować postać poważnie, bo zauważył, że można ją tak traktować. W The Boys zdarza mu się uderzać w poważniejsze tony, głównie w zakresie relacji międzyludzkich i społecznych skutków działalności superbohaterów, ale cały czas czuć absurdalność przedstawianych sytuacji oraz kompletny brak hamulców w krytyce gatunku, jego podstawowych wątków i archetypów, ale także odbiorców komiksów superhero, sprzedawców, autorów i całego przemysłu komiksowego w USA.

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Każdy, kto przeczytał kilka komiksów Ennisa, wie, jakiego typu żartów i jakiego poziomu wulgarności się spodziewać. Czasami żarty nie należą do najbardziej wyszukanych i sama krytyka niektórych konceptów stojących za superbohaterami sprowadza się do taniego wyszydzenia. Bo co można powiedzieć o gościu mieszkającym w wielkiej posiadłości z lokajem i młodymi protegowanymi. Oczywiście to, że jest zboczeńcem. Jakie niecne pragnienia mogą stać za bohaterem prowadzącym szkołę dla utalentowanej młodzieży, który werbuje mocno nieletnich członków do całego systemu grup i podgrup superbohaterskich, a uczy ich fachu w zamkniętej posiadłości na odludziu? Oczywiście jest zboczeńcem.

Dlaczego superbohaterowie walczą ze złem?

Komentarz na temat superbohaterstwa bywa czasem subtelniejszy. Ojczyznosław, który oczywiście jest zboczeńcem (nie jest aż tak subtelny), podobnie jak większość wariacji na temat Supermana pokazuje tak naprawdę, o co chodzi w pierwowzorze postaci. Superman w przeciwieństwie do większości innych bohaterów nie walczy z przestępcami, bo do tego zmusiło go jakieś przykre wydarzenie (najczęściej śmierć kogoś bliskiego). Został wychowany przez dwójkę porządnych rolników z Kansas. Wpoili mu określony system wartości. Gdy objawiły się jego moce, po prostu stwierdził, że najlepszym sposobem na ich wykorzystanie będzie pomaganie słabszym. Dobrze napisane alternatywne wersje Supermana często wykorzystują to, umieszczając go w innym środowisku, i pokazują, jak ono wpłynęłoby na jego motywację i cele (np. Red Son Marka Millara). Ojczyznosław został stworzony przez korporację jako broń. Jego imperatywem moralnym jest interes korporacji (a w drugiej kolejności jego własna przyjemność).

Należy pamiętać, że mówimy o najpotężniejszym człowieku na Ziemi od zawsze kontrolowanym przez korporację Aero-American. Po latach służalczości, a czasem lekceważenia przez przedstawicieli firmy, zaczyna więc kwestionować wpojone mu zasady. W każdym kolejnym tomie coraz mniej mu się podoba jego sytuacja, zaczyna sobie pozwalać na coraz więcej i stopniowo popada w obłęd. Ennis w jednym z wywiadów mówił, że ta arogancja ma odzwierciedlać stosunek CIA do dyktatorów i watażków, których agenci wynosili do władzy w trakcie zimnej wojny w krajach rozwijających się. Bez liczenia się z kosztami społecznymi i ofiarami, o ile tylko wspierali interesy Stanów Zjednoczonych (i/lub amerykańskich firm). Scenarzysta wspominał, że to dla niego niepojęte, jak niezbyt doświadczeni agenci mieli za zadanie zapanować nad potworami i często tracili nad nimi kontrolę. To chce pokazać w stosunku Aero-American do swoich produktów (superbohaterów), ale też w relacji CIA z Rzeźnikiem.

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Arogancja władzy

Arogancja ludzi posiadających władzę (nie tylko w sensie władzy politycznej) jest zresztą głównym tematem całej serii. Pojawiają się w najróżniejszych postaciach. Jako przedstawiciele korporacji, politycy oraz oczywiście superbohaterowie, którzy według koncepcji Ennisa są czymś pomiędzy politykiem a celebrytą. Krytyka tej grupy społecznej oczywiście nie jest niczym nowym. Ludzie dominujący nad resztą społeczeństwa od zawsze mieli tendencje do nadużyć. Ze względu na faktyczną władzę, stanowiska, pozycję społeczną, swoje wpływy, pieniądze lub kontakty z ludźmi u władzy, a nawet wyznawaną religię, płeć lub kolor skóry udawało im się często uniknąć bycia pociągniętym do odpowiedzialności za swoje czyny.

Najlepszym przykładem jest kryzys finansowy sprzed kilku lat. Firmy, które swoją spekulacyjną działalnością na rynku nieruchomości do niego doprowadziły, nie tylko nie poupadały, ale zostały wyciągnięte z kłopotów przez rządy (czyli za pieniądze zwykłego obywatela). Dotacje państwowe przekuto na miliardowe zyski, a korporacyjni menedżerowie wypłacili sobie sowite premie. Życie toczy się dalej, kolejne jachty zostały zakupione, podczas gdy tysiące przeciętnych Amerykanów zostało wyrzuconych na bruk. Podobne zdarzenia dzieją się w Stanach Zjednoczonych (i nie tylko) cały czas. Demokratyczny system i prawo w założeniu ma to niwelować. Często niestety się to nie udaje. Niejasne związki korporacyjno-rządowe, działania służb specjalnych czy niuanse polityki zagranicznej rzadko okupują pierwsze strony gazet. Ze względu na możliwość utracenia władzy ludzie nią dysponujący starają się zachowywać przynajmniej pozory przyzwoitości.

Chłopaki a rzeczywistość

Całe szambo, którego nie widzimy na co dzień, wybiło wraz z wyborem Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Paradoksalnie jednym z jego haseł wyborczych było drain the swamp (dosł. osuszyć bagno). Dwa lata temu, gdy recenzowałem poprzednie tomy, dopiero rozkręcała się jego kampania prezydencka, więc pojawił się jedynie marginalnie z okazji wycieku nagrań z wulgarnymi i seksistowskimi uwagami, które w normalnych warunkach wykluczyłyby kandydata partii konserwatywnej z wyścigu o nominację.

To okazało się jedynie czubkiem góry lodowej. Trump łamie wszelkie konwencje i niepisane zasady, do których stosowali się jego poprzednicy. Np. publikowanie swoich informacji podatkowych lub niepełnienie żadnych funkcji biznesowych. Właściwie cały czas od zwycięstwa w wyborach jego imię pojawia się w związku z podejrzanymi koneksjami biznesowymi i politycznymi.

Najgorszy prezydent w historii

Począwszy od skandalów obyczajowych (płacenie poprzez spółki-słupy i własnego prawnika gwiazdom porno za seks, zdradzanie żony), obrażania weteranów wojennych, rasistowskich uwag i przepisów lub niejasny status członków rodziny, którzy faktycznie nie pełnią stanowisk rządowych, ale są wysyłani jako reprezentanci kraju i prezydenta, głównie w celu prowadzenia jego własnych interesów. Poprzez obsadzanie agend rządowych przez niekompetentnych ludzi, którzy często będąc po stronie biznesowej, toczyli zażarte boje z agencjami, którym przyszło im szefować, i prowadzą do rozmontowania ich działalności (np. w zakresie eksploatacji środowiska naturalnego), długie urlopy we własnych posiadłościach i na polach golfowych (co de facto oznacza przelewanie publicznych pieniędzy na jego własne konto), prowadzenie polityki zagranicznej (wpływającej na losy świata) poprzez Twittera, z grożeniem potencjalnemu mocarstwu atomowemu włącznie. Po możliwą kolaborację w trakcie kampanii z rosyjskimi służbami specjalnymi, w celu wyboru Donalda Trumpa na prezydenta (czyli zdradę stanu).

Od kilku miesięcy prowadzone jest dochodzenie, które ma rozwikłać jego niejasne powiązania rodzinno-biznesowo-polityczne. To wszystko przy milczącym przyzwoleniu Partii Republikańskiej, która ma swojego wiceprezydenta – ultrakonserwatywnego Mike’a Pence’a i jest niezdolna lub niechętna do temperowania zapału prezydenta w zdradzaniu wszelkich ideałów, którym (rzekomo) są wierni. Niechęć może być powodowana tym, że przy okazji mogą załatwiać interesy swoich największych darczyńców (np. poprzez zmniejszenie podatków dla najbogatszych) lub likwidować prospołeczne programy pomocowe dla najbiedniejszych w imię cięć budżetowych. Trump ucieleśnia też demona rasizmu, który od zawsze czai się w Stanach Zjednoczonych, i ma wiele negatywnych cech charakteru (jest patologicznym kłamcą i megalomanem), dyskwalifikujących go nie tylko jako polityka, z którego programem się nie zgadza, ale jako człowieka w ogóle.

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Chłopaki – rys. Darick Robertson

Prawdziwa twarz USA

Każde zdanie z poprzedzających ten czterech akapitów można rozwinąć do pokaźnego artykułu. Zajmują się tym profesjonaliści z amerykańskich gazet, więc nie będę im odbierał chleba. Wróćmy do komiksów. Te wszystkie przywary amerykańskiego narodu, tamtejszego systemu społeczno-gospodarczego i politycznego ucieleśnione w działaniach aktualnego prezydenta i jego współpracowników punktuje Ennis w Chłopakach. Superbohaterowie podobnie jak prawdziwi politycy i szefowie korporacji są zainteresowani głównie własną osobą i zyskami. Nie liczą się z nikim i niczym, bo nikt nie jest w stanie ich pociągnąć do odpowiedzialności. Są krańcowo niekompetentni w tym, co robią (stąd dopuszczalna liczba ofiar sięgająca 60%, w porównaniu z 10% w akcjach antyterrorystycznych). Przez swoją nieudolność doprowadzają nawet do wydarzenia podobnego do 11 września (celem ataku jest Most Brooklyński). Katastrofa zostaje zatuszowana. Przedstawia się ją jako atak terrorystyczny, co prowadzi do ataku na Pakistan.

The Boys jest zakończoną serią, której ostatni odcinek wyszedł w 2012 roku. Długo zanim ktokolwiek myślał o kandydaturze Trumpa. Wiele wydarzeń podobnych do autentycznych pojawia się na kartach komiksu. Chociażby współpraca korporacji Aero-American z rosyjską agenturą w celu wywołania przewrotu (tom 2). Garth Ennis oczywiście nie jest wróżką znającą przyszłość. Jest jednak bardzo wnikliwym obserwatorem, który dodatkowo jest zainteresowany historią wojen i pracą wywiadów. Stąd tak celna i zjadliwa krytyka. Nie pierwszy raz daje się poznać z tej strony, bo już Kaznodzieja pokazywał małomiasteczkowe oblicze Stanów Zjednoczonych, a komiksy wojenne to jeden z charakterystycznych dla niego gatunków.

Rzeczywistość jak komiks

Komiks komentuje rzeczywistość, a ta zaczyna powoli przypominać komiks. Kilka tygodni temu były dyrektor FBI James Comey powiedział w odniesieniu do kwestii memorandum byłego brytyjskiego agenta w sprawie rosyjskich powiązań Trumpa i posiadania możliwych kompromitujących materiałów służących do szantażowania go, że nie spodziewał się kiedykolwiek wypowiedzieć takich słów, ale nie ma żadnych informacji na temat tego, czy urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych był w Moskwie z prostytutkami oddającymi na siebie mocz w 2013 roku, czy nie. Poziom absurdu i wulgarności żywcem wzięty z komiksów Ennisa.

Tylko poprawne rysunki

Trochę szkoda, że wizualna strona nie do końca dorównuje scenariuszowi. To nie znaczy, że jest zła. Chris Robertson jest dobrym, kompetentnym rysownikiem. Nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Tu i ówdzie zdarza się jakaś fantastyczna plansza. Nawet po lekturze siedmiu tomów dalej nie mogę się oprzeć wrażeniu, że z jego rysunkami bardzo słabo współgrają komputerowe kolory. Ponadto co jakiś czas zastępują go inni stali współpracownicy Gartha Ennisa, przez co nie ma ciągłości w stylu rysunku. Jedyny sensowny sposób, w którym wprowadzono zastępstwo, to oddanie całego tomu Herospazm (pierwotnie wydanego jako osobna miniseria) Johnowi McCrea.

Transmetropolitan Robertsona podoba mi się dużo bardziej. Ze stonowanymi, zazwyczaj płaskimi kolorami i cieniowaniem osiąganym w dużej mierze tuszem. Był nakładany przez innych, co uwydatnia inne cechy rysunku, niż gdy rysownik sam siebie tuszuje. Sądzę, że to rozbicie pracy na kilka osób pozwoliło też na większą szczegółowość i terminowość pracy. Chłopaki powstawali (po pierwszym tomie) dla niezależnego wydawcy (Dynamite), więc dwaj autorzy nie mogli sobie pozwolić na zbytnie rozszerzanie ekipy. Niezależnie od moich osobistych gustów całość czytało się bardzo wygodnie. Nie zdarzało mi się być zagubionym. Plansze są poprawne pod wzglęem kompozycji. Mimo wszystko jest tylko dobrze.

Chłopaki, komiks dla każdego

Chłopaki są więc niezmiernie interesującym komiksem na kilku poziomach. Jako satyra polityczna, piętnująca oderwanie od życia, butę i arogancję amerykańskich elit polityczno-finansowych. Jako metatekst o amerykańskim przemyśle komiksowym i dominującym w nim gatunku superbohaterskim. Również jako wulgarna czarna komedia i superbohaterskie mordobicie. Oraz po prostu jako ciekawa historia o złożonych i zmiennych relacjach łączących czwórkę głównych bohaterów (Rzeźnik, Hughie, Annie i Ojczyznosław, w konfiguracjach omówionych wcześniej). Niezależnie od poziomu kompetencji kulturowych i wiedzy prawie każdy czytelnik może znaleźć w tej serii coś dla siebie.

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarzy recenzenckich.

Konrad Dębowski

„Chłopaki” tomy 3-7
Tytuł oryginalny: „The Boys vol. 3-7”
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Darick Robertson
Kolory: Tony Avina
Okładka: Darick Robertson i Tony Avina
Wydawca: Planeta komiksów
Format: 17 cm x 26 cm
Cena okładkowa: 59, 90 zł/tom
Oprawa: miękka
Druk: kolor