KRONIKI BANE’A, ŁAMACZA KOŚCI


Christopher Nolan nie tak dawno ogłosił, że przygotowuje się do zamknięcia swojej filmowej trylogii o Batmanie. Wszelkie plotki i internetowe newsy wskazują, że brytyjski reżyser chcę ją zakończyć w epicki sposób. Z pewnością będzie sporo wybuchów i strzelanin. Kto wie, może zobaczymy upadek Człowieka-Nietoperza, a nawet jego śmierć. Dlaczego? Ponieważ wiemy, że w filmie z pewnością pojawi się Bane, grany przez Toma Hardy’ego („Incepcja”, „Bronson”).

Gdy na stronach tematycznych do zaobserwowania jest (czasami niezdrowy) ferment dyskusyjny wokół roli Hardy’ego i wykorzystaniu Bane’a w filmie, warto międzyczasie przypomnieć sobie, kim był Bane i jak potoczyły się jego losu. W poprzednim numerze Maciek Kur sprawnie pokazał, jak postać ta przedstawiana była na szarym i kinowym ekranie oraz w grach komputerowych. Poniżej zaś znajdziecie jego dzieje w medium, w którym się narodził – w komiksie.

Przeczytawszy praktycznie wszystkie komiksy z tą postacią, zdziwiłem się mocno, w jak wielu z nich pojawia się jak atrapa, tło lub człowiek-demolka. Chcąc jednocześnie spróbować podejść do postaci w świeższy sposób, postanowiłem wybrać z masy komiksów te najbardziej istotne lub zapadające w pamięć oraz opatrzyć je krótkim, treściwym komentarzem. Gdy oddzieli się ziarno od plew okaże się, że tych historii nie jest wcale tak dużo. Komiksy przedstawiam w kolejności chronologii fabularnej.

„Batman: Vengeance of Bane I” Debiut Bane’a to zarazem historia jego pochodzenia. Wielu autorów wprost marzy, żeby ich postać została wprowadzona z takim rozmachem jak Zguba. Czarny charakter Chucka Dixona, Douga Moencha i Grahama Nolana, stworzony w 1993 roku, był nader dobrze przemyślanym i złożonym konceptem. Graham Nolan, długoletni rysownik Batmana, mówi o nim jako o „łotrowskiej wersji Doca Savage’a”, pulpowego herosa lat 30-tych, będącego ideałem człowieczeństwa – nie brakowało mu atletycznej tężyzny fizycznej ani błyskotliwego umysłu. Ambicją Dixona było przeniesie nostalgicznej ikony muskularnego geniusza otoczonego lojalnymi pomocnikami do uniwersum Batmana. Koncept umięśnionego adwersarza Batmana niewątpliwie spodobał się ówczesnemu redaktorowi bat-serii, Dennisowi O’Neilowi, który zasugerował połączenie historii postaci z (fikcyjną) karaibską wyspą Santa Prisca oraz narkotykiem „Venom”, przewijającym się w historiach O’Neila zarówno w serii „Legends of the Dark Knight” (znana u nas jako „Batman: Venom”), jak i „The Question”.

Jak każdy popularny łotr z galerii Batmana, Bane jest w jakiejś mierze odbiciem Mrocznego Rycerza w krzywym zwierciadle. O ile postać Pingwina pokazuje, co by było, gdyby Bruce’owi Wayne’owi pycha i narcyzm uderzyły do głowy, to Bane jest jedną z licznych odpowiedzi na pytanie: „Co by było, gdyby Wayne nie urodził się w dostatnim domu i w bogatej rodzinie?”. A trzeba przyznać, że dzieciństwo i dorastanie Bane’a były piekłem na ziemi – już od narodzin musiał odpokutowywać karę dożywotniego więzienia za grzechy swego ojca, jednego z rewolucjonistów chcących dokonać na wyspie zamach stanu. Od samego początku przebywał wśród szumowin i morderców, mając bardzo ciężkie życie. Chłopak jednak bardzo szybko odnalazł w sobie silną wolę i motywację do samodoskonalenia się – nie dość, że wypracował swoje własne metody medytacji, to oprócz wysiłku fizycznego, dbał przede wszystkim o swą duszę. Był niesamowitym molem książkowym, co po paru latach uczyniło go liderem więzienia.

Gdy po zabiciu trzydziestu ludzi Bane zyskał tytuł bestii wśród skazańców, władze więzienia wykorzystały go jako królika doświadczalnego w eksperymentach z Jadem, zabójczym narkotykiem dającym niesamowitą siłę i wytrzymałość. Wielu innych więźniów uczestniczących w eksperymentach umarło po zaaplikowaniu pierwszej dawki Venomu, ale nie Bane. Kontakt z Jadem zmienił na zawsze jego postrzeganie świata oraz usposobienie. Niedługo po badaniach uciekł z więzienia i wraz z najwierniejszymi towarzyszami wyruszył do Gotham. Tam pozna protektora miasta, przewrotnie przypominającego monstrum z koszmarów sennych, symbolizujące strach przed byciem panem świata. Postawi sobie za ambicje pokonanie go, a następnie przejmie władzyę na przestępczością w mieście na zasadzie: „First we take Manhattan, then we take Berlin”. Komiks został wydany u nas jako „Batman 2/1995 [51]”.

„Batman: Knightfall” („Broken Bat” i „Who Rules the Night”) „Knightfall” to najbardziej znana historia z Bane’em, co do tego nie ma wątpliwości. Opowieść o tym, jak pozorny nowicjusz wśród szajki szaleńców i zbrodniarzy grasujących na ulicach Gotham wprawia całe miasto w ogromny chaos zapisała się dużymi literami w mitologii Mrocznego Rycerza. Bane jest tutaj nie tylko brutalem mniemającym skrupułów, ale przede wszystkim ponadprzeciętnym strategiem oraz taktykiem – chcąc wykończyć Batmana fizycznie i psychicznie obserwuje, jak ten traci siły przy łapaniu kolejnych uciekinierów z Azylu Arkham. Uliczny dramat kończy się w Rezydencji Wayne’ów, gdzie skonany i wypalony Batman staje oko w oko ze swoim dręczycielem. Barbarzyńska walka kończy się sromotną klęską herosa w trykocie, w wyniku której Bane okrywa swojego rywala wstydem i hańbą, łamiąc mu kręgosłup i zrzucając na ulice swojego ukochanego miasta. Po dziś dzień jest to jedna z bardziej wspominanych historii z Batmanem w tle, która pomimo coraz to widoczniejszego upływu czasu przedstawia go jako człowieka z krwi i kości, nie godzącego się na rezygnację, ale posiadającego ograniczoną wytrzymałość.

Rządy Bane’a nie trwały jednak długo, gdyż Jean-Paul Valley, za sprawą zmodyfikowanego kostiumu i najnowszych technologii, pokonał go w epickiej bójce rozgrywającej się na jezdniach metropolii. „Kto rządzi nocą” nie ma już jednak takiej siły przekazu jak „Złamany Nietoperz”, a sam Bane odgrywa w nim rolę zła uniwersalnego, czekającego jedynie na pokonanie od sukcesora w żelaznej zbroi.

„Catwoman Vol. 1 #1-4” (1993) Mało kto pamięta, że głównym antagonistą Catwoman w pierwszej historii z jej dziewiczej serii komiksowej był właśnie Bane. Cykl znany z dość szowinistycznego podejścia do kobiet nie był w pierwszych zeszytach taki zły, chociaż nie było tam nic niespodziewanego, ani w sumie intrygującego. Warto zwrócić jednak uwagę na sceny więzienne, mające miejsce tuż po przegranej batalii Bane’a z Valleyem. Po dotkliwej porażce Bane wpadł w stan katatonii, a w trakcie odsiadywania kary więzienia ten stan się nasilił –po oddzieleniu go od Jadu. Intryga dopieczenia Catwoman nie została nienajgorzej zilustrowana przez Jima Balenta, który tutaj jeszcze nie popada w stan karykaturowania samego siebie, jak to będzie mieć miejsce w późniejszych numerach oraz w skandalicznie złej autorskiej serii „Tarot”.

„Batman: Mitefall” Niektórzy mówią, że miarą popularności historii jest ilość parodii, jaka została stworzona na jej bazie. W komiksach i serialach „Knightfall” parokrotnie był pokazywany prześmiewczo, ale najbardziej znanym pastiszem crossovera jest „Mitefall” Alana Granta i Kevina O’Neila z 1995 roku. Po części jest to także kontynuacja historii z zeszytu nr 38 „Legends of the Dark Knight” (u nas wydane jako „Legenda Mrocznego Rycerzyka” w tm-semicowym „Batman 10/1993 [35]”). Otóż gangster mający narkotyczne halucynacje z karykaturami superbohaterów w roli głównej, ucieka wraz z innymi więźniami z Azylu Arkham, gdy Bane niszczy jego fasady. W trakcie ucieczki przeżywa kolejne wizje, w których wydarzenia mające nadejść ukazują mu się z niesamowitą intensywnością i wyolbrzymieniem. To komiks skierowany do tych, którzy maja niepochlebne opinie o crossoverach oraz eventach, nietracący nic ze swojej aktualności i czarnego humoru. Dodatkowym atutem jest kreska O’Neila, przyszłego rysownika „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”, dzięki któremu komiks czyta się podobnie, jak ogląda się „Las Vegas Parano”. To rysunki sprawiają, że komiks ma iście narkotyczny, kreskówkowy nastrój. Dla fanów parodii robionych na haju pozycja obowiązkowa.

„Batman: Vengeance of Bane II: The Redemption (1995) Jeden z wielu epilogów do trylogii „KnightFall/KnightQuest/KnightsEnd”. Chuck Dixon, Graham Nolan i Eduardo Barretto po raz kolejny łączą siły, by pokazać dalsze losy Bane’a po klęskę w walce z AzBatem (Jean-Paul Valley był wcześniej Azraelem, fani zaś nadali mu przydomek AzBat wraz z jego pierwszym występem w nowym stroju – przyp. M.Ch.). Widzimy tutaj, jak Bane uwalnia się od narkotycznego nałogu i postanawia odkryć prawdę o sobie, rozpoczynając poszukania własnego ojca. Dobra lektura dla wszystkich, którzy uważają, że Venom był czynnikiem nadającym Bane’owi wyjątkowości. Dixon nadał w tym komiksie indywidualny ton Bane’owi; ton sprawiający, że Bane nie jest tylko maszynką do zabijania, ale nade wszystko człowiekiem niewiedzącym zbytnio, kim jest i chcącym tę prawdę poznać. Świetnie także rozwiązano wątek strachu i koszmarów antagonisty.

„Batman: Bane of the Demon” (1998) Miniiseria bedąca prologiem do kolejnego bat-crossovera “Legacy”. Przedstawione są w niej poszukiwania swoich korzeni przez Bane’a oraz sojusz z Ras Al Ghulem I jego córką Talią. Sprawnie poprowadzona przygoda szpiegowska z mocnym wątki eko-terrorystycznym i romantycznym – przedstawia ulotny, choć namiętny romans Bane’a z Talią. Ciekawie przedstawia łotra nie tyle jako najemnika, co Goliata stawiającemu czoła każdej niefortunności losu. Mało pamiętana historia, ale warto ja odświeżyć. Może stać się niebagatelną inspiracją dla Christophera Nolana przy pisaniu scenariusz do „The Dark Knight Rises”.

„Batman: Legacy” (1996) Crossover, w którym Batman i grupa jego zamaskowanych podopiecznych próbuje powstrzymać maniakalne plany Ra’s Al Ghula, który chce rozprzestrzenić po całym globie zabójczy wirus, mający wyczyścić Ziemię z 90% ludzkości. Bane jest w tej historii jednym z najwierniejszych wojowników „Głowy Demona”, jego prawą ręką. Warto przeczytać rozdział, w którym Bruce Wayne stawia po raz drugi czoła Bane’owi, tym razem ze skutkiem pozytywnym. To bardzo epicka, dobrze przedstawiona walka narysowana przez Grahama Nolana. Ta historia może również mieć ciekawy wpływ na Christophera Nolana – aż kusi do podjęcia tematyki międzynarodowego terroryzmu i przesłanek, jakie kierują ludzi do czynienia terroru. Tym bardziej, że to by się zgrabnie łączyło z wątkami z poprzednich filmów – „Batman Begins” i The Dark Knight”.

„Batman: Bane” (1997) One-shot opublikowany w ramach promocji filmu „Batman i Robin”, chociaż niemający z nim kompletnie nic wspólnego (na szczęście). Tak właściwie to epilog do „Legacy”, ukazujący dalsze losy Bane’a po tym, jak Ra’s Al Ghul i Talia zdradzili go, pozostawiając na pastwę losu. Dość dobrze poprowadzony komiks sensacyjny, pełen akcji i zasadzek. Narysował go Rick Burchett, którego kreska przypomina nieco dokonania Bruce’a Timma w serialu animowanym o Batmanie. Rysownik jest znany z doskonałego przedstawiania płynności ruchów postaci i całkiem niezłego czucia atmosfery mrocznych thrillerów sensacyjnych.

„Azrael (vol. 1) #36-40” (1997-1998) Drugie spotkanie Jean-Paula Valleya z Bane’em. Standardowy komiks superobhaterski, choć z ciekawie zarysowanym protagonistą – Jean-Paul Valley jest tutaj zagubionym i popełniającym błędy herosem, próbującym odzyskać szacunek u Batmana. O’Neil dość interesująco przedstawił bohatera, który nie tyle musi innym udowodnić swoją wartość, co musi pokonać swój strach i właściwie … samego siebie. Do tego mamy tutaj pierwsze zwiastuny trzęsienia ziemi, do jakiego ma dojść w Gotham City.

„Batman Villains Secret Files” (1998) To wydanie specjalne zawiera zagubione strony komiksu Chucka Dixona i Eduardo Baretto z „Knightfallu”, na których przedstawione jest, jak Bane włamuje się do Rezydencji Wayne’ów. Ciekawostka dla fanów „Knightfalla”.

Okres „Ziemi Niczyjej” („Detective Comics #735-736”, „Batman #571”, „Detective Comics #738”, „Detective Comics #740”, „Batman: Shadow of the Bat #93”, „Batman: No Man’s Land Secret Files & Origins”) W poprzedniej historii, pomimo klęski w walce z Azraelem, Bane ucieka mu w trakcie trzęsienia ziemi. Ale nie na długo, gdyż niebawem zostaje najemnikiem Lexa Luthora, mającym zadbać o jego interesy w zrujnowanym mieście. Tym samym pomoże mu ubiegać się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Komiksy z eventu „No Man’s Land” z udziałem Bane’a to prawdę mówiąc rozpierducha rysowana od czasu do czasu przez świetnych rzemieślników tj. Mike Deodato Jr. Warto w szczególności przeczytać historie napisane przez Grega Ruckę. Znaleźć je można w tomie czwartym i piątym wydań zbiorczych „NML”.

„Batman: Gotham Knights #33-36, 42, 46-49” Bane spotyka się z Batmanem, by go poinformować, że wielce prawdopodobnym jest, że mogą być… braćmi. Zważywszy na fakt, że dawno temu Thomas Wayne odwiedzał Santa Prisca, odwieczni wrogowie próbują stworzyć zgrany zespół. Gdy okazuje się jednak, że nie są spokrewnieni, Bane kontynuuje swoją podróż w poszukiwaniach ojca, a w historii „Liberas Liberat” wreszcie go poznaje – jest nim King Snake, znany także tm-semicowym czytelnikom przygód Batmana. Król Wąż zabija go jednak za zdradę, gdy odkrywa, że wielkolud był śledzony przez Batmana i jego drużynę trykociarzy. Batman, w akcie wdzięczności za ocalenie życia, wsadza Bane’a do Jamy Łazarza, gdzie ten nie tylko zostaje przywrócony do życia, ale przemienia się w dobrą osobę. Jest to dość ważny rozdział w historii postaci, chociaż według mnie jest potraktowany zgrzytliwie. Element współpracy Bruce’a z Bane’em ma podłoże bardziej latynosko-sitcomowe, a cały komiks pisany przez Scotta Beatty’ego bardziej przypomina drużynowe serie o oddziale S.W.A.T., Delta Force lub X-Menów, aniżeli mroczne kryminały, do jakich przyzwyczaiły nas dobre komiksy z Batmanem. W dodatku metamorfoza Bane’a została całkowicie zignorowana przez twórców (czego zresztą doświadczycie przy „Infinite Crisis” i dalej). Tylko dla wytrwałych fanów Bane’a.

Seria występów gościnnych („Infintie Crisis #7”, „JSA Classified #17-18”, „Suicide Squad: Raise the flag #8”, „Checkmate (vol. 2) #11-12”, „Batman: Gotham Underground”, „Catwoman (vol. 2) #75”, „Salvation Run”, „Superman/Batman #54”) Od czasu „Gotham Knights” Bane zaczął pojawiać się w różnych komiksach I jak to zwykle bywa, z różnym skutkiem. Z wymienionych w nawiasie komiksów warto właściwie przeczytać tylko dwie rzeczy – dwuczęściową historię z „Checkmate”, gdzie Bane dokonuje rewolucji w Santa Prisca (w końcu to Rucka w szpiegowskiej tonacji) oraz „Superman/Batman #54”. W historii „Super/Bat”, gdzie Superman i Batman omyłkowo zamieniają się mocami, Bane stacza walkę z Mrocznym Rycerzem posiadającym umiejętności Supermana. Pojawia się co prawda na zaledwie paru stronach, ale i tak ten jeden występ robi o wiele większe wrażenie od mdłych epizodów w jednym kadrze, gdzie jest zwykłym mięśniakiem do rozwałki, lub takich mocnych przeciętniaków jak historia z Hourmanem w „JSA Classified”, przeznaczona wyłącznie dla zatwardziałych fanatyków tej postaci. Międzyczasie jeszcze Grant Morrison stworzył groteskowego Bat-Bane’a w swoich epickich historiach z Batmanem, będącego wynikiem narkotycznych eksperymentów wykonywanych na byłych policjantach. Idea co najmniej dziwaczna, tak jak i niektóre pomysły Morrisona związane z Batmanem z ostatnich lat.

„Secret Six (vol. 2)” (na chwilę obecną 31 zeszytów, w tym „Suicide Squad #67”, „Doom Patrol #19 (vol. 5)”, „Action Comics #895-896”) Gdy nikt nie wiedział, co dalej zrobić z Bane’em, do akcji weszła Gail Simone i dołączyła go do grupy łotrowskich renegatów, znanych lepiej jako „Sekretna Szóstka”. Poprzednie przygody „Secret Six” podczas „Infinite Crisis” oraz mini-seria z ich przygodami cieszyły się dużym powodzeniem, tak więc włodarze DC postanowili zaryzykować i dać scenarzystce do dyspozycji jednego z najpopularniejszych „złych”. Nie przeliczyli się – Simone wróciła do korzeni, przedstawiając Bane’a nade wszystko jako wnikliwego, nieco wzniosłego analityka, dla którego otwarty atak na wroga to czyste samobójstwo. Nie dość, że Bane w grupie zdegenerowanych najmitów jest największym nonkonformistą, to jeszcze z numeru na numer zyskuje coraz większą aprobatę grupy, stając się w ostatnich historiach prawą ręką jej liderki, Scandal. Największym atutem serii i niewątpliwym czynnikiem powodującym jej sukces jest fakt, ze Simone się nie napusza i pozwala wyobraźni płynąć. Jej komiksy to niczym nie skrępowane przygody, w których wszystko może się zdarzyć. I nade wszystko jest zabawnie – wystarczy wspomnieć o genialnej parodii eventu „Battle for the Cowl”, kiedy toczy się zażarta walka o miano Batmana po śmierci Bruce’a Wayne’a. Gdy Bane trzyma na rękach dziecko i w chwili płaczu niemowlaka mówi: „Chyba ją połamałem!”, można się uśmiać na całego. Wielce zacna i satysfakcjonująca seria, której końca na razie nie widać.

Bane to fascynująca postać. Mało który antagonista znanego superbohatra zyskuje w tak krótkim czasie taką sławę i wierny fandom. Jego sława wzrośnie wraz z premierą ostatniego filmu o Batmanie Chrisa Nolana, w którym reżyser z pewnością nas zaskoczy swoją interpretacją tego młodego jeszcze mitu. Zaś wraz zaangażowaniem tak prominentnych twórców, jak Gail Simone, jego przyszłość może być tylko świetlana.

Michał Chudoliński

Bibliografia:
Eason Brian, 2011, DC Flashback: Bane, „Comic Book Resources”.
Tobin Suzanne, Nolan Graham, 2003, Comics: Meet the Artist, „The Washington Post”.
Greenberger Robert, 2008, The Essential Batman Encyclopedia, New York: Del Rey.
Huver Scott, Dixon Chuck, 2011, Who is Batman’s “Dark Knight Rises” Enemy? We Ask His Creator, „Popcornbiz”, NBC Connecticut.