Od wielu lat komiks uchodzi w Polsce za doskonałe wsparcie dydaktyczne w nauce historii. Świadczą o tym publikacje IPN-u, liczne konkursy, poświęcony komiksowi historycznemu festiwal i liczne instytucje wydające kolejne albumy o godnych upamiętnienia postaciach i zdarzeniach. Jedną z nich jest Centrum Historii Zajezdnia, dzięki któremu tej jesieni ukazał się „Wyrok” Jerzego Woźniaka i Martina Ventera.
Olej do głowy
Działający prężnie od 2007 roku Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”, instytucja samorządowa miasta Wrocławia, swój pierwszy komiks wydał już sześć lat temu. Zeszyt „Orędzie” pokazywał kulisy powstania głośnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich w 1965 roku, sławetnego „orędzia pojednania”. Od tej pory w ofercie Ośrodka w krótkim czasie znalazły się zaskakująco liczne opowieści rysunkowe, przybliżające chłonnym umysłom młodzieży w wieku szkolnym wybrane zagadnienia z krajowej historii najnowszej. Na uwagę zasługuje fakt, że współpracujący z Zajezdnią autorzy kładą szczególny nacisk na okres Polski Ludowej, przełamując dominujący w rysunkowych narracjach historycznych prymat II wojny światowej.
Skazany
Taki jest także „Wyrok” historyka Juliusza Woźnego i rysownika Martina Ventera. Głównym celem albumu jest przypomnienie sylwetki Jerzego Woźniaka – żołnierza polskiego podziemia i szpiega, który po wojnie spędził dziesięć lat w kazamatach Urzędu Bezpieczeństwa. Ośrodek „Pamięć i Przyszłość” poświęcił mu już wystawę multimedialną, dzięki czemu niebanalny życiorys AK-owca stopniowo przebija się do szerszej świadomości. Komiks Woźnego i Ventera miał stanowić kolejną cegiełkę w tym dziele. Jak wyszło?
Żabim skokiem
„Wyrok” ani na moment nie odbiega poziomem od dziesiątek przeciętnych publikacji historycznych, scenariuszowo nie oferując czytelnikowi żadnych zaskoczeń. Próżno szukać tu eksperymentów formalnych, rozbudowanego tła polityczno-społecznego czy pogłębionego rysu charakterologicznego bohaterów. Warstwa faktograficzna ma bronić się sama (i szczerze mówiąc, nie ma wyjścia). Chronologicznie prowadzona narracja przedstawia nam nastoletniego Woźniaka w momencie wybuchu wojny i prześlizguje się po przełomowych momentach w jego życiu pod okupacją. Mamy więc tajną maturę, poznanie narzeczonej, wstąpienie do armii, przyjmowanie zrzutów spadochronowych, a następnie szybko przenosimy się do czasów stalinowskich. W tym momencie następuje punkt zwrotny życiorysu bohatera: osadzenie w więzieniu pod zarzutem wrogiej wobec ludowej ojczyzny działalności wywiadowczej.
Zbyt wiele, zbyt krótko
Podstawowym problemem scenariusza jest jego tempo – niemal dziesięcioletni pobyt Woźniaka w katowni bezpieki przebiega zaskakująco szybko. W przypadku lat wojennych wydaje się to zabieg w pełni uzasadniony, mający zaledwie nakreślić nam przeszłość bohatera. Zastosowanie go w głównej części fabularnej nie pozwala jednak czytelnikowi na odczucie w pełni grozy sytuacji. Zamiast budowania klimatu uwięzienia autorzy epatują kolejnymi scenami tortur, zmuszania do współpracy i poniżenia więźniów. Duże zagęszczenie scen szokującej przemocy (fizycznej i psychicznej) paradoksalnie nie działa tu wzmacniająco. Wręcz przeciwnie: im dłużej trwa odsiadka Woźniaka, tym mniej emocji budzą kolejne szykany.
W mroku
Martin Venter jest stałym rysownikiem publikacji komiksowych Zajezdni, mocno różnicującym styl w zależności od opowiadanej fabuły. Ponieważ historia Woźniaka pomyślana została jako mroczna i odwołująca się wprost do stylistyki czarnego kryminału, każdy kadr stosownie skąpany jest w cieniach. I pisząc „każdy”, mam to dokładnie na myśli – niezależnie od miejsca, pory i oświetlenia. Czerń wylewa się ze stron mimo promieni wiosennego słońca, a postaci wyłaniają się z ciemności nawet w biały dzień. Stylizacja na wczesną kreskę Mike’a Mignoli (z czasów tuż przed rozpoczęciem „Hellboya”) potęguje nieco karykaturalny efekt pulpowego horroru. Tak użyty zabieg zdecydowanie nie sprzyja oddaniu ważkiego tematu ubeckich katowni.
Skazany na przeciętność
Podsumowując, „Wyrok” jest komiksem boleśnie przeciętnym. Widać w nim pewne ambicje, a nawet (w warstwie graficznej) skłonność do formalnego eksperymentu. Niestety popełnia liczne błędy, charakterystycznych dla wielu albumów historycznych. Grzeszy nadmiarem i schematyzmem, a zamiast postaci oferuje obleczone w skórę klisze i idee. Jednak nie można mu odmówić interesującego tematu, chociaż realizacja pozostawia sporo do życzenia.
Dziękujemy Centrum Historii Zajezdnia za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Format: A4
Oprawa: miękka
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-954533-0-4
Wydanie: I